Co tu dużo pisać, same nazwiska właściwie mówią już wszystko o tym, czego możemy się spodziewać po tym kawałku. Jest to prawdopodobnie jedna z najlepszych rzeczy jaką mógł wyprodukować Kris Menace, a Miss Kittin całkiem dobrze odnajduje się w tym klimacie. Gdzieś pomiędzy lekkim arpeggio basu i perkusją rodem z lat osiemdziesiątych pływa sobie wokal unoszony falującymi leadami. Ale poetycki opis. Smaczny numer dodatkowo upiększony bardzo fajnie zrealizowanym teledyskiem, który potwierdza tezę, że czasem mniej znaczy więcej. Znakomita kreska i ogromna dynamika czarno-białych obrazów - czad!
Kris Menace reklamuje tym singlem swój autorski album zatytułowany "Features". Nietrudno się zorientować, że chodzi o płytę, która prezentuje różnych wokalistów w oprawie muzycznej przygotowanej przez Krisa. Zestaw głosów (w ogromnej większości) doborowy. Poza wspomnianą wcześniej Miss Kittin mamy tu klasyków - Roberta Owensa, Chelonisa R Jonesa czy Romanthonego. Ale nie brakuje też ludzi z innej bajki jak chociażby Xavier Naidoo (czy ktoś jeszcze pamięta niemiecką "gwiazdę" soulu?).
Cały projekt utrzymany jest w estetyce mocno "ejtis", co w takim samym stopniu można uznać za zaletę co wadę, ale niestety na ogół jest dramatycznie płytki i mdły. Nie podoba mi się brzmienie tej płyty, przynajmniej nie całej, a co gorsza irytują mnie często zbyt naiwne i banalne "melodyjki" (bo melodiami trudno to nazwać) proponowane przez Krisa Menace. Szkoda, że zdecydowanie dominuje tu klimat Bad Boys Blue i tym podobnych wynalazków ery tandetnego disco. Kawałków zbliżonych klimatem do "Hide" jest tu zdecydowanie zbyt mało aby nazwać tę płytę dobrą, ale jak dobrze poszukacie, to może jeden lub dwa numery wpadną wam w ucho.
Jeżeli jeszcze wam mało polecam remiksy "Hide" - niektóre całkiem udane.