Polskie Radio Dzieciom

Być kobietą na dawnej wsi...

Ostatnia aktualizacja: 13.03.2022 11:30
Kilka dni temu obchodziliśmy Dzień Kobiet, w Źródełku Piotr Dorosz opowiedział więc  kilka słów o roli kobiet na dawnej wsi. A role te były ściśle określone i bardzo ważne!
Audio
  • Być kobietą na dawnej wsi (Polskie Radio Dzieciom/Źródełko)
Kobiety w krakowskich strojach ludowych
Kobiety w krakowskich strojach ludowychFoto: Polona

Na wsi funkcjonował dość czytelny podział – mężczyźni wykonywali najcięższe prace gospodarskie i polowe, a kobiety prowadziły dom, zaś na polu i w obejściu zajmowały się tymi pracami, którym mogły podołać fizycznie. Warto zaznaczyć, że niejednemu współczesnemu panu nie starczyłoby sił na to, co było codziennymi zajęciami wiejskich kobiet. To głównie kobiety wychowywały dzieci, najczęściej całkiem liczną gromadkę, to one przyrządzały posiłki. Zajmowały się też wyrabianiem materiałów i szyciem z nich ubrań, pościeli i innych potrzebnych w domu rzeczy (a trzeba pamiętać, że przygotowanie materiału zajmowało wiele czasu – długich godzin spędzanych przy krosnach).

A prace w gospodarstwie? Mężczyźni wykonywali te najcięższe (zazwyczaj byli silniejsi od kobiet), zajmowali się także wszelkimi potrzebami technicznymi, budowlanymi. Kobiety zaś pomagały w większości prac, wcale nie lekkich. Poszczególne zadania wykonywały same. Jak mówi nasz prowadzący: „Moim skromnym zdaniem niektóre z tych prac były o wiele bardziej niewdzięczne, niż te męskie – na przykład podczas żniw. Po wielekroć miałem okazję kosić trawę tradycyjną kosą. Przy odrobinie wprawy całkiem sprawnie to idzie. Kosili mężczyźni (wcześniej, gdy koszono jeszcze sierpami – także kobiety. Koszenie sierpem to okropna robota – po godzinie nie czuje się pleców; a raczej czuje się je wyjątkowo mocno!). Za kosiarzem postępowała tzw. odbieraczka, która zbierała kłosy w snopek i wiązała je sznurkiem tak zwanym powrósłem. Była to praca wymagająca nieustannego schylania, przez cały dzień, od rana do wieczora! A to tylko jeden z wielu przykładów! Przecież dawniej, na wsi nie było tylu udogodnień, co teraz w każdym domu. Prało się nie w pralce, a ręcznie, w strumyku albo balii, nie było traktorów do pracy w polu, szyło się ręcznie, nie na maszynie, w dodatku często przy świetle świecy albo lamki naftowej, ponieważ nie było prądu!

Dziś to kobiety są siłą napędową kulturalnego życia wsi. Pomyślmy o prężnie działających Kołach Gospodyń Wiejskich! W audycji, poza opowieściami o kobietach na dawnej i współczesnej wsi, Piotr Dorosz zaprezentuje również nagrania wiejskich śpiewaczek i kobiecych zespołów śpiewaczych.

Oprócz tego czekały na nas oczywiście kolejne Pocztówki z Wielkopolski od Karoliny Ociepki. Tym razem usłyszeliśmy o bardzo ciekawej tradycji, która na Wielkopolsce występowała właśnie w tym okresie – okolicy 12 marca, dnia św. Grzegorza. Ta tradycja to Gregorianki, Gregorki albo Gregółki! W Polsce dawniej dzień św. Grzegorza był zapowiedzią zbliżającej się wiosny! A na czym polegały takie wiosenne celebracje? Na kolędowaniu! Tak, tak! Choć dziś kolędowanie kojarzymy przede wszystkim z zimą i Bożym Narodzeniem, to dawniej okazji do kolędowania było więcej! Zresztą, pani Karolina już kiedyś opowiadała nam, co oznacza słowo „kolęda”. Pamiętacie? Kolęda oznacza również „dar”! A przecież piękne życzenia w formie piosenki są wspaniałym darem! Ale wróćmy do dnia świętego Grzegorza. Wtedy po domach kolędowali uczniowie przebrani za księży albo organistów? Dlaczego? Ponieważ sam święty Grzegorz był księdzem, a potem nawet papieżem! Ponadto jest on patronem szkolnictwa i uczniów. Dlatego to właśnie oni chodzili po kolędzie. Kto jeszcze uczestniczył w kolędowaniu? Po wsi chodzili chłopcy cali ubrani na biało z wysokimi białymi czapami z papieru. Nazywało się to chodzeniem z brzózką, ponieważ, chłopcy nieśli ze sobą brzozową gałązkę, kórą uderzali o podłogę po wejściu do chaty. Następnie mówili wierszyk: „a swe dzitki do szkoły, a swe dzitki miłują, a swe dzitki do szkoły, a swych ojców szanują”! Kto to taki, te „dzitki”? Posłuchajcie audycji!

Jakie przygody czekały naszego kłobuka Pietucha tym razem? Wciąż trzymał w swojej sakwie Macieja w postaci złotego talara, miał kilka magicznych amuletów, ale… siedział na samym czubku najwyższej gór, z której najznamienitszy czarodziej bałby się zejść! Och, Kłobuk zastanawiał się, czy był kiedykolwiek w gorszej sytuacji! Ale szczęście sprzyja odważnym! Posłuchajcie audycji, by dowiedzieć się, jak naszemu pierzastemu bohaterowi udało się wybrnąć z opresji!

Jak co tydzień z przedszkolakami z House of Montessori zastanawialiśmy się nad znaczeniem ludowego przysłowia. Jakie powiedzenie rozszyfrowaliśmy tym razem? „Mnich mnichowi kaptura nie urwie”! Zacznijmy od tego, że większość mnichów nosi specjalny strój zwany habitem. A większość habitów ma kaptury. Jeden z przedszkolaków powiedział, że mnich nie urwie mnichowi kaptura, bo się lubią. Miał rację! Jeśli jesteśmy w jakiejś grupie – na przykład lubiących się kolegów i koleżanek albo dobrze znających się osób, spędzających z sobą dużo czasu i wykonujących wspólnie wiele czynności (jak mnisi w zakonie), to będziemy dla siebie mili i będziemy sobie pomagać, a nie robić na złość, urywając komuś kaptur! Kiedy ktoś jest podobny do nas, ma podobne zainteresowania, lubi te same filmy i książki, to staje się nam bliższy i nie chcemy mu zaszkodzić. Oczywiście, powinniśmy być mili dla każdego, nawet tych, którzy bardzo się od nas różnią! Jednak od dawien dawna jest tak, że „swój do swego ciągnie”, jak mawia inne ludowe przysłowie.

 

***

Na audycję Źródełko w niedzielę (13.03) o godz. 11.00 zaprasza Piotr Dorosz.

Zobacz także
Czytaj także

Ostatki

Ostatnia aktualizacja: 12.02.2024 00:01
Huczne zabawy odbywały się w ostatnie trzy dni karnawału, o których powiadano, że są to zapuśne, szalone, mięsopustne, kuse – diabelskie dni albo po prostu ostatki.
rozwiń zwiń