Audycję rozpoczęła melodia grana na kozie. Tak bowiem nazywa się dudy podhalańskie – instrument niegdyś popularny wśród pasterzy, pasących na górskich halach owce i… kozy! Skąd taka nazwa? Prawdopodobnie stąd, że dudy często wykonuje się właśnie z koziej skóry, a ich przebierka – część podobna do fletu, na której gra się melodie – formowana jest w kształt koziej głowy.
Kozy im mniejsze i młodsze, tym bardziej pocieszne i skore do zabawy! Potwierdzamy, że powiedzenia: „Gdyby kózka nie skakała, toby nóżki nie złamała” oraz „Na pochyłe drzewo każda koza skacze” nie wzięły się znikąd! Małe kózki faktycznie uwielbiają wskakiwać, na co tylko się da. Dowiedzieliśmy się także, co koza lubi jeść (uwaga! Jest wszystkożerna, może więc zjeść coś, czego się nie spodziewamy!).
Piotr Dorosz przypomniał nam także postać najsłynniejszej polskiej kozy, a właściwie koziołka! Czy kojarzycie jegomościa z bródką, w czerwonych portkach? To Koziołek Matołek! Bohater wierszowanej opowieści Kornela Makuszyńskiego (tekst) i Mariana Walentynowicza (odpowiedzialnego za kolorowe rysunki) postanowił wybrać się do Pacanowa, gdzie podkuwa się kozy, a w trakcie tej podróży przeżywał wiele niezwykłych przygód!
Zarówno kozy, jak i owce dają mleko, które można przerabiać na wiele różnych sposobów. Owieczki ponadto są źródłem wełny, a bez wełny także wieś obejść się nie mogła. Mistrzami hodowli owiec i pozyskiwania przeróżnych produktów z ich mleka i wełny byli Górale. I do tej pory takich pasących owce Górali możecie spotkać (nie tylko w polskich) górach! Jak pozyskuje się wełnę? To proste! Owieczki są bardzo puchate, ponieważ przez całą zimę rośnie ich futro – to właśnie wełna! Kiedy wełna staje się już bardzo ciężka, a pogoda coraz cieplejsza, owce się strzyże i dzięki temu zyskuje się mnóstwo owczego futra, które później przerabia się na wełnę. Dawniej takie owcze futro prało się, po czym trafiało ono pod strzechy, gdzie kobiety, siedząc przy wrzecionach i kołowrotkach snuły wełniane nici. Potem tkano z nich wełniane tkaniny. Z nich zaś powstawały piękne stroje, na przykład góralskie portki czy cuchy – specjalne „peleryny” góralskie.
Nasz redaktor Piotr Dorosz opowiedział nam także o swojej przygodzie z rozzłoszczonym baranem. Zaczęło się niewinnie, młody Piotruś szedł drogą przez wieś ze starszym kuzynem. Wracali z łowienia ryb w pobliskim stawie. Przechodzili obok łąki, na której pasły się owce jednej z ciotek, w tym jurny baran, który postanowił przepędzić chłopców ze swojego terytorium! Jak poradzili sobie nasi bohaterowie? Posłuchajcie audycji uważnie!
Oprócz kózek i owieczek na wsi często spotkać można było świnki. Opowiedzieliśmy kilka słów i o nich! Świnki mieszkają w chlewiku (albo chlewie). Potwierdzamy też, że świnki lubią taplać się w błocie. Dzięki temu chłodzą się i tworzą na sobie warstwę ochronną przed słońcem. To powoduje także, że są brudaskami. Stąd powiedzenie, że „coś jest brudne jak świńska noga”. Usłyszeliśmy także zabawną piosenkę o „świniorzu” zalecającym się do pewnej dziewczyny…
Tajemnicze życie wilków w ciemnym lesie zafascynowało dziennikarkę propagatora przyrody, Annę Maziuk.
Nasza cotygodniowa zabawa z przysłowiem także dotyczyła zwierzęcia, ale tym, który nie żyje w zagrodzie, jak owce czy świnki…. A brzmi ono: „Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka”… Co o takim powiedzeniu myślą dzieciaki z House of Montessori?
- Jeden wilk tak polował, że się poobijal przez ludzi. Bo polował na ich zwierzęta – stwierdził jeden z przedszkolaków.
- Co nosił wilk? Może pożywienie? – zastanawiał się drugi.
- A wilka mógłby ponieść lew. Albo miś. Bo oni są więksi.
- Leśniczy mógłby ponieść wilka. Jakby go zastrzelił.
- Chyba myśliwy, a nie leśniczy. Bo leśniczy daje im jedzenie. A myśliwi zabijają – zauważyła jedna z dziewczynek.
A Wy, jak myślicie? Co może oznaczać nasze przysłowie?
Dziś nieczęsto już widujemy wilki w okolicy wiejskich obejść. Dawniej częściej polowały one na zwierzęta takie jak owce czy kozy. Przysłowie „Nosił wilk razy kilka…” mówi o tym, że choć wilkowi udało się kilka razy zdobyć i „ponieść” jakieś upolowane zwierzę, musiał mieć się na baczności, bo i na niego ktoś mógł zapolować. Na przykład właśnie myśliwy – jak słusznie spostrzegła jedna z dziewczynek z House of Montessori. Wtedy to myśliwy „niósł” wilka.
To przysłowie jest pewną przestrogą. Jeśli ktoś robi coś złego, zagraża innym, może się spodziewać, że prędzej czy później i jemu przydarzy się coś złego (z rąk kogoś silniejszego). Choć wilki polują po to, by przeżyć, nie po to, by zrobić komuś na złość, to właśnie one stały się bohaterami tego staropolskiego przysłowia.
***
Na audycję Źródełko w niedzielę (19.06) o godz. 11.00 zaprasza Piotr Dorosz.