Także sam tytuł, na tle wymienionych arcydzieł, nie czarował magią, nie drażnił, nie ekscytował. Korespondencja z przyjaciółmi! W dodatku wybrane fragmenty! A może to, czego Autor nie włączył do książki, było ciekawsze i prawdziwie bulwersujące? Takie mogło być pierwsze wrażenie.
Zaskakiwała treść. Nie było takiej dziedziny życia społecznego i państwowego, której autor owych "wybranych fragmentów" nie poddałby czy to surowej krytyce, czy też życzliwemu zatroskaniu, czy wreszcie bezwarunkowej afirmacji. Pisarz o niepodważalnym do tej pory autorytecie wypowiadał się o literaturze i sztuce, o sądownictwie i nauczaniu, o Cerkwi prawosławnej, o ziemiaństwie, udzielał rad, jak kochać Rosję, tłumaczył, czym i kim jest Rosjanin, człowiek rosyjski, jaka jest rola kobiety we współczesnej Rosji, w jaki sposób nieść pomoc ubogim i dotkniętym przez los, jak ma sprawować swój urząd gubernator, bezlitośnie piętnował korupcję i łapownictwo, krytycznie wypowiadał się o Ameryce, a dla wzmocnienia swojej niezachwianej wiary w świętą moc carskiego jedynowładztwa, powoływał się na ustne i pisemne świadectwo Aleksandra Puszkina!
Wiele nauk, pouczeń, przestróg i porad Mikołaja Gogola czytamy dzisiaj z niedowierzaniem, ale i wtedy, gdy ukazała się ta książka, czytano ją i rozprawiano o niej z zakłopotaniem, zastanawiano się, jak to możliwe, by człowiek tej miary tak dalece zatracił, jak to ujął Vladimir Nabokov, "wyczucie prawdy i wolności". A jednak jest to książka ważna, partiami fascynująca, choćby i z tego względu, że, jak przyznał sam Gogol, zagalopował się w niej jak prawdziwy Chlestakow.
"Wybrane fragmenty korespondencji z przyjaciółmi" Mikołaja Gogola w przekładzie Feliksa Netza czyta Jacek Mikołajczak.