Philae wylądował na komecie 67P/Churyumov–Gerasimenko w listopadzie 2014 roku. Zatrzymał się w cieniu, dlatego jego panele słoneczne nie zadziałały i urządzenie pracowało przez 60 godzin na bateriach zapasowych. 15 listopada przeszło w stan hibernacji. Nie było wiadomo, czy jeszcze się wybudzi.
Od marca warunki na komecie zaczęły się poprawiać - zaczęło tam docierać więcej światła słonecznego. Sonda Rosetta, która ciągle krąży wokół komety, rozpoczęła nasłuch. Wieczorem 13 czerwca nadeszła upragniona wiadomość - Philae obudził się. Kontakt radiowy trwał ok. 80 sekund. Urządzenie na powierzchni przesłało podstawowe dane telemetryczne.
- Ciągle badamy te dane, ale już możemy potwierdzić, że podsystemy lądownika nominalnie działają bez zauważalnego spadku jakości, mimo półrocznego przebywania na zamrożonej powierzchni komety - mówi kierujący ekipą lądownika Stephan Ulamec z ESA. - Znajduje się on w najlepszym możliwym stanie.
Druga porcja danych dotarła do ESA w niedzielę 14 czerwca. Były to trzy krótkie sygnały - po 10 sekund każdy. Wskazują one, że temperatura wewnątrz urządzenia wzrosła już do –5ºC.
Inżynierowie Europejskiej Agencji Kosmicznej spekulują, że lądownik zapewne jest już oświetlany przez Słońce, dlatego zaczął wytwarzać własną elektryczność. Dzień na komecie trwa teraz trzy godziny. Docelowo chodziłoby o naładowanie i doładowanie baterii lądownika tak by mógł pracować bez przerwy.
(ew/ESA)