Jakub Urlich: Makaron, który liczy, sterowanie piłką przy pomocy fal mózgowych i poszukiwanie koloru złota. Dzisiaj za sprawą czternastego już Pikniku Naukowego Polskiego Radia i Centrum Nauki „Kopernik” będziemy świadkami niezwykłych eksperymentów. A w naszym studiu profesor Łukasz Turski, przewodniczący Rady Naukowej Pikniku Naukowego. Dzień dobry, panie profesorze.
Prof. Łukasz Turski: Dzień dobry państwu, dzień dobry wszystkim państwu. Bardzo jest fajna pogoda, cieplutko, będzie trochę cieplej.
J.U.: Chociaż mogą być burze, zapowiadaliśmy.
Prof. Ł.T.: Nie takie rzeczyśmy przeżyli.
J.U.: Pewnie, damy sobie radę. Ale, panie profesorze...
Prof. Ł.T.: Przypominam, że pierwszy Piknik zakończył się gigantyczną burzą.
J.U.: I wszystko było dobrze.
Prof. Ł.T.: No, fantastycznie. Spaliliśmy telebim, wysiadł prąd na połowie Starego Miasta, ale nie, nie, wszystko będzie super. Tak że strasznie zapraszamy wszystkich państwa. Jedyny problem, że podobno tam w parku może być trochę komarów, więc warto przynieść Offa, bo komary są nieprzyjemne.
J.U.: A może naukowcy wymyślą jakieś doświadczenie, jakiś sposób na te komary.
Prof. Ł.T.: No, już pracujemy, pracujemy, na Pikniku już mamy cyberrybę, więc pracujemy nad cyberkomarem.
J.U.: Cyberkomarem, który będzie zwalczał te zwykłe komary czy jeszcze bardziej żądlił ludzi?
Prof. Ł.T.: No, to zobaczymy, jak wyjdzie. [śmieje się]
J.U.: Panie profesorze, bo ja co roku, kiedy czytam zapowiedzi Pikniku, to mam wrażenie, że jest mowa o magii tak naprawdę, że to wszystko jest niemożliwe, bo jak na przykład rozpuścić... o, właśnie pan pije wodę ze szklanej szklaneczki. Jak rozpuścić szkło w wodzie?
Prof. Ł.T.: Zapraszam na Piknik, nie powiem, są tajemnice zawodowe.
J.U.: Nie no, panie profesorze, to nie może być tak. Jak to zrobić?
Prof. Ł.T.: Nie, nie, nie, trzeba przyjść. No oczywiście to jest rozpuszczanie pewnego szkła i w pewnej wodzie i w odpowiedni sposób, więc...
J.U.: A, czyli nie każdego szkła w każdej wodzie.
Prof. Ł.T.: Nie każdy to może zrobić w domu, ale ja panu gwarantuję, że mamy jeszcze trochę rzeczy. Na przykład mogę już coś ujawnić.
J.U.: Tak?
Prof. Ł.T.: W tym roku takim hitem jest wyznaczanie liczby Π przy pomocy patyka, rzucania patykiem.
J.U.: Ale specjalnego patyka, jak się domyślam.
Prof. Ł.T.: Nie, każdego patyka.
J.U.: No jak?
Prof. Ł.T.: Każdym patykiem, rzucając patykiem wyznaczamy liczbę Π. Jest sześćdziesiąt kilka szkół, fantastyczna rzecz, szkół z małych miejscowości, które przystąpiły do tego konkursu i nagrały filmiki, które są na YouTubach... Jak to się po polsku nazywa?
J.U.: Na YouTubie.
Prof. Ł.T.: Na YouTubie, tak? Na tym YouTubie się te filmiki pokazały, więc koledzy mnie rozszarpią, ale powiem. W przyszłym roku już, panie i panowie, urządzamy konkurs, jak polować na lwy.
J.U.: Za pomocą patyka?
Prof. Ł.T.: Nie, matematycznego polowania – jak przy pomocy matematyki upolować lwa na pustyni.
J.U.: No bo na przykład czy da się zamienić wodę w wino? Dzisiaj (...) takie doświadczenie.
Prof. Ł.T.: No, to chyba, wie pan, w Polsce to każde dziecko...
J.U.: Ale nie każdy może dokonywać cudów.
Prof. Ł.T.: Ale może to nie był do końca cud, może to się da zrobić. Wie pan, wszystko się da zrobić, nauka jest w jakimś sensie... Bardzo ładnie pan to powiedział, bardzo mi się to podoba. Mogę korzystać z pana...?
J.U.: No pewnie, ale co?
Prof. Ł.T.: Uważam, że rzeczywiście nauka jest w jakimś sensie magią, bo, wie pan, myśmy kiedyś byli magami. To nie było tak jasne, prawda? Ponieważ nauka cała...
J.U.: Naukowcy?
Prof. Ł.T.: My, naukowcy, tak. Cała nauka to jest poznawanie kontaktu człowiek-świat. I myśmy najpierw byli zadziwieni. Jak pan sobie pomyśli o takim człowieku z Cro-Magnon czy jeszcze przed tym pierwszym, który wsadził palec w jakieś płonące drzewo zapalone przez piorun i doszedł do wniosku, że coś z tego można zrobić. Dla niego to było wszystko strasznie... A teraz to już nikt... znaczy na ogół nie wsadzamy palca w płomień. Więc to coś w tym jest, jest w tym magia, ale to jest taka dobra magia, wie pan, ta taka... My jesteśmy po dobrej stronie mocy. I to, co Piknik pokazuje, co moimfantastyczni koledzy, bo oczywiście Piknik to są ci ludzie, którzy przychodzą tam, żeby państwu pokazać te doświadczenia, te pokazy, pokazać tę naukę, ale jednocześnie ci państwo, którzy do nas przychodzicie, bo chcecie to zobaczyć. Otóż tych moich dwustu kolegów to są ci ludzie z dobrej strony mocy. I tak naprawdę chcemy państwa przekonać, że tej złej strony mocy w nauce nie ma.
J.U.: Panie profesorze, wyobrażając sobie tego człowieka z Cro-Magnon, który zobaczył płonące drzewo, w które uderzył piorun, można sobie wyobrazić, że większość z jego współtowarzyszy na ten widok ucieka jak najdalej. Ilu z nich by podeszło do takiego płonącego drzewa?
Prof. Ł.T.: Wystarczyło, jak się okazuje, że pewnie jeden albo dwóch i już potem było dobrze. Ale wracając...
J.U.: Ale teraz ilu jest takich ciekawych, odważnych ludzi?
Prof. Ł.T.: Myślę, że bardzo dużo, to zobaczymy. Proszę państwa, jest jedyny problem, że my w tym roku z przyczyn różnych musimy być w innym nieco miejscu, to jest Park Rydza-Śmigłego, dawny Park Kultury i Wypoczynku w Warszawie przy ulicy Rozbrat koło Pomnika Sapera, tak że zapraszamy do nowego miejsca. Ale, wie pan, myślę, że jest bardzo dużo, te tłumy, które przychodzą... I chyba na drugim Pikniku powiedziałem to i powtórzę to teraz – jeżeli media będą bez przerwy powtarzały, że ulice są dla szalikowców, to one będą dla szalikowców. A dzisiaj na ulice wychodzą nie szalikowcy, wychodzą ludzie, którzy chcą się czegoś dowiedzieć i pokazują, że można zrobić dużo i możemy się fantastycznie bawić, myśląc.
J.U.: Bawić się na przykład fulenerami.
Prof. Ł.T.: No, fuleren. To takie piłki, proszę pana, o, właśnie, wracamy do tego. Fuleren to jest coś, za co przyznano Nagrodę Nobla, to jest coś, co jest podstawą takiej technologii właśnie związanej z tą nanotechnologią tych rurek, nanorurek, które być może zmienią świat, a może nie. Otóż fulereny wie pan, gdzie są?
J.U.: Nie. Na Pikniku.
Prof. Ł.T.: No właśnie, człowiek z Cro-Magnon je produkował masowo. W sadzy, która jest w każdej jaskini, w której żyli, są fulereny. Każdy z państwa może sobie wyprodukować dowolną ilość fulerenów...
J.U.: Ale po co?
Prof. Ł.T.: No, wie pan, w domu to tak dla zabawy, ale warto wiedzieć, że jak państwo zapalą świeczkę i wezmą kawałek szkła i – jak to się mówi – okopcą to szkło i potem paluchem tę sadzę, to brudzi, ale nauka kosztuje. Pojadą palcem po tej sadzy, to w tej sadzy... dlatego ona jest taka miękka, takie uczucie...
J.U.: Jest taka delikatna.
Prof. Ł.T.: To dzięki temu, że w niej są fulereny.
J.U.: Ach, jasne, wszystko jasne.
Prof. Ł.T.: Tak że one były z nami zawsze, tylko trzeba było czekać do drugiej połowy, właściwie końca XX wieku, żeby ktoś wpadł na pomysł...
J.U.: Żeby ktoś wsadził palce w tę sadzę.
Prof. Ł.T.: Odpowiedni palec w odpowiedni... żeby zrozumiał, jakie niesamowite rzeczy się w tym kryją. Wie pan, ale to nie tylko w tym. Kryją się fantastyczne rzeczy we wszystkim – w historii literatury, w historii sztuki, w archeologii, w ogóle wszystko. Nauka jest super, fantastyczna, to jest najlepsza zabawa, jaką myśmy sobie wymyślili. I jednocześnie ona nam daje to, że na tym początku XXI wieku wszyscy państwo żyjemy, proszę państwa, jak nigdy w historii, bogaci, zdrowi i bezpieczni. I to wszystko jest skutek działania tych dziwnych gości, którzy w sadzy dłubią paluchami, bo coś podpalają, rozpuszczają szkło, robią cyberryby...
J.U.: Pana entuzjazm, panie profesorze, jest...
Prof. Ł.T.: ...robią cyberryby, już nawet nie potrafię tego wypowiedzieć. I robią to fajnie.
J.U.: Pana entuzjazm jest porażający.
Prof. Ł.T.: Po prostu to jest strasznie fajne. Wie pan, ale mogę jeszcze coś powiedzieć?
J.U.: Tak.
Prof. Ł.T.: Otóż na pierwszym Pikniku mieliśmy konkurs i już nie pamiętam, ale jedna z osób... tam był strasznie ciekawy ten konkurs, była dziewczynka, która miała wtedy dziewięć, może dziesięć lat, w tej chwili to już jest dorosła pani. I ja zawsze korzystając z państwa uprzejmości, że mam możliwość mówić do słuchaczy Polskiego Radia, proszę ją, że gdyby ta pani słuchała teraz radia i nie miała nic innego do roboty i chciała, gdyby przyszła na Piknik, może już przychodzi, tylko ja o tym nie wiem, to żeby się jakoś do mnie zgłosiła, bo strasznie chciałbym jej zadać to samo pytanie. Bo wtedy jeden z reporterów Polskiego Radia zadał jej pytanie: „Dlaczego jesteś taka rozentuzjazmowana na tym Pikniku?”. Ona wtedy stanęła i do tego mikrofonu zupełnie niespeszona powiedziała: „Bo w szkole to wszystko jest tak strasznie nudne, a tu jest taka frajda, takie jest to ciekawe”. Otóż bardzo ją proszę, żeby się ujawniła, a jeżeli... Chyba że już jest w Londynie czy w Irlandii. Natomiast wszystkim państwu mówię...
J.U.: Na pewno dzisiaj przyjdzie.
Prof. Ł.T.: Nauka jest fantastycznie ciekawa. Przyjdźcie do nas dzisiaj, nie bójcie się upałów, deszczu, burz. Będzie super.
J.U.: Przyjdźcie albo przyjedźcie, bo zostanie uruchomiona specjalna linia autobusowa numer 271, można nią dojechać z centrum Warszawy, z Alej Jerozolimskich dokładnie, do Parku Rydza-Śmigłego przy ulicy Rozbrat, gdzie dziś 14. Piknik Naukowy pod hasłem „Wielki mikroświat”. Ale, panie profesorze, na sam koniec – tam jest jeden temat, który bardzo mnie zainteresował. Skąd przychodzi natchnienie? Niech pan mnie nie zbywa, że mam przyjść na Piknik. Skąd przychodzi natchnienie?
Prof. Ł.T.: To ja panu odpowiem.
J.U.: Tak.
Prof. Ł.T.: Powiedział pan przed chwilą numer autobusu?
J.U.: 271.
Prof. Ł.T.: No. To niech pan się zastanowi nad tym numerem. Jak pan się dłużej zastanawia, to przyjdzie do pana natchnienie, żeby na przykład przeczytać jakąś dobrą książkę z matematyki.
J.U.: A! Profesor Łukasz Turski, przewodniczący...
Prof. Ł.T.: Jeszcze raz: dziś się spotykamy na Pikniku. I bardzo dziękuję Polskiemu Radiu za to, że miałem okazję rozmawiać z państwem.
J.U.: Bardzo proszę, bo to w końcu też nasz Piknik.
Prof. Ł.T.: To jest nasz wspólny Piknik i też się strasznie cieszę, że przez tyle lat, czternaście lat nam się udało to robić. Jak to było? Przerobimy tę piosenkę: „Czternaście lat minęło jak jeden dzień”.
J.U.: Panie profesorze, dziękuję. Profesor Łukasz Turski w Sygnałach Dnia.
(J.M.)