Artur Furdyna - Przewodniczący Towarzystwa Przyjaciół Rzek: Iny i Gowienicy w Stepnicy koło Szczecina - to niewątpliwie ekolog-pasjonat. Swoje zamiłowania, jak sam mówi o sobie, wyssał z mlekiem matki. Jego zawodem i pasją są ryby. Szczególnie szlachetne trocie i łososie. Ina i jej dopływy, kiedyś niemal zupełnie martwe, dziś wracają do życia. Przepiękne ryby można podziwiać gołym okiem - przekonuje Marka Borowca Artur Furdyna.
Artur Furdyna: - Takie widoki w Polsce większości naszych rodaków wydają się niemożliwe, do obejrzenia tylko na kanałach National Geographic. Tam widać 2 ryby trące się nadal, to jest przepiękny spektakl przyrodniczy i możliwość wspaniałej edukacji, zresztą jest nadzieja, żeby zrobić tu ścieżkę edukacyjną, ale trzeba powiedzieć szczerze, że te ryby są tutaj tylko dlatego, że wspólnie pracownicy wylęgarni i członkowie Towarzystwa prawie miesiąc spędzili całą dobę nad tą wodą. Dopóki nas tutaj nie było, nie pilnowaliśmy, to tu wycierały się 2-3 ryby i to nie wiadomo, czy skutecznie, ponieważ kłusownicy i, niestety, okoliczni mieszkańcy wybijali te ryby różnymi narzędziami: począwszy od pały do specjalistycznych ościeni, żeby kawałek mięsa dorwać.
Często spędzacie czas nad wodą?
Artur Furdyna: - Od czasu kiedy zaczęło się to naturalne tarło troci wędrownej, obstawiamy tę rzeczkę przez całą dobę. Z Zarządem Zachodniopomorskim Melioracji i Urządzeń Wodnych wymieniliśmy dno tego cieku, wprowadziliśmy tu z powrotem żwir, ponieważ był prawie sam piasek i ryby zaakceptowały tę naszą pracę, bo widzimy ryby, które wybudowały gniazda na tych naszych tarliskach.
Co pana przyciągnęło do tego, aby zajmować się trocią i łososiem?
Artur Furdyna: - Ja jestem w drugim pokoleniu ichtiologiem, po moich rodzicach, którzy byli z wykształcenia ichtiologami, wychowałem się nad wodą, a ryby łososiowate umiłowałem sobie szczególnie za to, że można z nimi obcować prawie na dotknięcie ręki. Wędkarzem jestem od 6 roku życia, kiedy się sprowadziłem w te strony, dowiedziałem się, że na Inie są takie piękne ryby, porozmawialiśmy z kolegami, że skoro w Inie – odzyskanej z rzeki zatrutej ściekami – na powrót pojawiły się ryby, doszliśmy do wniosku, że trzeba zacząć to chronić. Mamy satysfakcję, że łowimy ryby, których sami dopilnowaliśmy i daliśmy się naturalnie wytrzeć.
Obecnie Towarzystwo Przyjaciół Rzek: Iny i Gowienicy liczy ponad 60 osób. Głównym celem Towarzystwa jest świadome wędkarstwo, w zgodzie z naturą. Jak zapewniają członkowie, więcej w nim zabiegów ochronnych, niż łowienia ryb. Chcą, by następcy zastali rzeki piękne, dzikie i pełne życia. Link do strony Towarzystwa: www.tpriig.pl