Gdy zawodzą źródła historyczne, pomocą może stać się medycyna sądowa. Właśnie do niej uciekli się badacze w przypadku tajemnicy śmierci generała Władysława Sikorskiego. O tym, jakie są możliwości tej dziedziny, opowiada prof. Piotr Girdwoyń, dyrektor Centrum Nauk Sądowych Uniwersytetu Warszawskiego.
Słysząc o ekshumacji i badaniu szczątków generała Władysława Sikorskiego, wielu ludzi zapewne zastanawia się, czy po 65 latach od śmierci da się sprawdzić, jaka była prawdziwa przyczyna jego zgonu. Czy medycyna sądowa jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie?
Teoretycznie tak. Istnieją takie przypadki, w których przyczynę śmierci dało ustalić się nie tylko po 65 latach, ale nawet po kilkuset lub kilku tysiącach lat od zgonu danej osoby. To jednak zawsze zależy od stanu zachowania zwłok lub przetrwania innych śladów, na przykład na ubraniu, które mogłyby wskazywać na przyczynę śmierci.
A w jakim stanie zwykle znajduje się ciało po 65 latach od pochówku?
W bardzo różnym. Jeżeli mamy do czynienia ze zwłokami zakopanymi w ziemi, to nastąpi takie strupieszenie, że zostaną tylko kości. Jeżeli z kolei ciało znajdowało się w warunkach suchych i przewiewnych, to się po prostu zmumifikuje, jak to ma miejsce w przypadku zakonników w niektórych kryptach klasztornych. Wtedy do dyspozycji badaczy będą również fragmenty tkanek, na przykład skóra czy włosy. To bardzo cenna okoliczność z punktu widzenia medycyny sądowej: we włosach możemy poszukiwać śladów trucizny. Podręcznikowym niemal przykładem jest tutaj Napoleon i hipoteza o otruciu go arszenikiem. Podobnych przesłanek, czyli obecności jakichś toksyn, można również szukać w tkankach. Jeżeli chodzi o materiał kostny, który zazwyczaj pozostaje najdłużej, to w jego przypadku szuka się urazów, które mogłyby być przyczyną śmierci.
A czy da się stwierdzić, kiedy kość została złamana – przed czy po śmierci?
Teoretycznie się da. Prostym przykładem jest sytuacja, kiedy powodem śmierci jest strzał z przyłożenia w tył głowy – wtedy w kościach czaszki znajduje się otwór wlotowy, a obraz dla badających ją bardzo charakterystyczny. Istnieje również możliwość rozróżnienia tzw. urazów przyżyciowych, czyli powstałych za życia, od powstałych na przykład wskutek transportu zwłok, a zatem po zgonie danej osoby. W przypadku generała Sikorskiego będzie to zapewne trudne, chyba że zostaną u niego znalezione bardzo specyficzne obrażenia, charakterystyczne, dajmy na to, dla uderzenia tępym narzędziem.
Pojawiła się wątpliwość, czy w grobie na Wawelu w ogóle spoczywa generał Sikorski. Czy nauka może potwierdzić tożsamość pochowanej osoby?
Tak, w stu procentach – przy pomocy badań genetycznych. Jest to łatwe zwłaszcza wówczas, gdy żyją krewni w żeńskiej linii: wówczas analizuje się tzw. mitochondrialne DNA, dziedziczone po linii matki. W sprzyjających warunkach możliwe są również badania DNA jądrowego. Bardzo dobrym przykładem takiej identyfikacji po latach było ciało Josefa Mengelego, którego DNA zbadano długo po śmierci. Wcześniej próbowano potwierdzić jego tożsamość badaniami antropometrycznymi – mierzono wielkość jego głowy, stawów i tym podobne. Warunkiem identyfikacji przy pomocy DNA jest jednak istnienie materiału porównawczego, a zatem krewnych lub zachowanych tkanek. Dobrym przykładem na identyfikację przy pomocy ostatniego z tych sposobów jest Mikołaj Kopernik [jego czaszkę zidentyfikowano dzięki włosom zachowanym na rękopisach Kopernika – przyp. MK].
Jedną z hipotez dotyczących śmierci generała Sikorskiego jest ta, że został uduszony jeszcze zanim znalazł się w samolocie. Czy po sześciu dekadach od wypadku można będzie ją sprawdzić? Jak donoszą media, na zachowanych tkankach nie ma fizycznych śladów po uduszeniu. Czy to znaczy, że nic nie będzie się dało na ten temat definitywnie stwierdzić?
To zależy jaki byłby mechanizm tego uduszenia. Nie zapominajmy, że np. utonięcie też jest rodzajem uduszenia, a w jego przypadku na pozostałościach kostnych nie znajdziemy żadnych śladów. Natomiast gdyby w grę wchodziło tzw. zagardlenie, które jest działaniem siłą, to wtedy, oczywiście, zostaje ślad. Dobrym przykładem są garoty – maszyny do egzekucji, które zakręcało się na szyi skazańca, aby ją zmiażdżyły. Dochodziło wtedy np. do złamania kręgosłupa w odcinku szyjnym. Takie ślady są charakterystyczne. Być może lekarz mógłby powiedzieć więcej na ten temat, ale jeżeli takich śladów nie ma, to, moim zdaniem, trudno będzie cokolwiek stwierdzić.
Inną hipotezą jest śmierć przez postrzelenie. Czy i w tym przypadku potwierdzeniem mogą być tylko ślady na kościach?
To zależy, w jakim stanie zachowania jest ciało. Jeżeli jest na nim skóra, to można poszukiwać na niej jakichś śladów drobin prochu lub czegoś, co mogło w niej utkwić – zwłaszcza, jeśli postrzelenie miałoby miejsce z bliska. Gdyby zwłoki były ubrane, to na ubraniu mogły zachować się krew czy elementy tkanki mózgowej, czyli materiał biologiczny, na podstawie którego można by stworzyć hipotezę o postrzeleniu. Jednak i tu głównym polem poszukiwań są kości.
Czy sądzi Pan, że badania ciała generała Sikorskiego mają szansę wyjaśnić zagadkę jego śmierci?
Nie znam wyników tych badań, więc trudno mi spekulować. Na pewno dadzą nam jakąś nową informację, która w pewien sposób rozjaśni sytuację. Jednak czy kategorycznie sprawa się wyjaśni – nie jestem pewien. W podobnych przypadkach zawsze trzeba zachować naukowy sceptycyzm.
Rozmawiała Marta Kwaśnicka.