Kiedy we wrześniu 1991 roku małżeństwo Eriki i Helmuta Simonów, wędrując po alpejskich przełęczach, zauważyło zwłoki, raczej nie sądzili, że przyniosą im one sławę i (być może) pieniądze. Podejrzewając, że może być to od dawna zaginiony turysta, jakich wiele znajduje się po latach w tym regionie, zawiadomili właściciela pobliskiego schroniska, a ten z kolei włoską i austriacką policję. Tak właśnie dokonało się jedno z największych odkryć współczesnej archeologii.
Dopiero po przewiezieniu ciała do Innsbrucku doceniono jego wartość naukową, przeprowadzając szereg szczegółowych analiz i rozpoczynając międzynarodowy konflikt o to, gdzie powinny spocząć jego zwłoki. Problemem okazało się miejsce, w którym znaleziono zwłoki. Leży ono niemalże dokładnie na linii granicy miedzy Austrią i Włochami, a linia ta 20 lat temu nie była zbyt dokładnie wytyczona w śniegu i lodzie. Dopiero pomiary za pomocą systemu GPS pozwoliły na określenie, iż Őtzi leżał mniej więcej 100 metrów od granicy po stronie Italii. Dodatkowym argumentem stało się miejsce jego zamieszkania sprzed 5000 lat - skoro Őtzi żył po stronie włoskiej i właściwie nigdy nie oddalił się od domu na więcej niż 60 kilometrów, to powinien również tam spocząć - konkludowali Włosi, całkowicie zapominając, że w epoce Őtziego nikt nawet nie śnił o czymś takim, jak państwo włoskie.
Niemniejszy ambaras sprawili odkrywcy ciała, wykłócając się o udział w zyskach z biletów do muzeum w Bolzano, gdzie wystawiono na widok publiczny wszystko, co zostało po życiu człowieka z lodu. Dodatkowo pojawili się kolejni pretendenci do miana odkrywców Őtziego, wśród nich na przykład słoweńska aktorka. Wszyscy oczywiście domagają się tak zwanego „znaleźnego”, choć prawnicy raczej wykluczają, że uda im się cokolwiek osiągnąć. Nie obyło się również bez teorii spiskowej. Gazety co chwilę donoszą o "klątwie człowieka" z lodu, w wyniku której zginąć miało już prawie dwadzieścia osób.
Dlaczego Oetzi jest tak wyjątkowy?
Czas nie obchodzi się z nami delikatnie. Elementy organiczne zachowują się wyłącznie w trzech, zdarzających się niezmiernie rzadko, przypadkach. Naturalna mumifikacja może nastąpić w bardzo ciepłym klimacie, po pochowaniu nieboszczyka na przykład w piaskach pustyni, w bagnach o odpowiedniej kwasowości, które spotkać można na północy Europy i w końcu tak, jak w przypadku Őtziego - w lodzie. Od dawna wydobywa się zamarznięte mamuty, pamiętające jeszcze czasy, gdy ludzie biegali za nimi z dzidami, ale dotychczas nie zdarzyło się, by w ten sposób przetrwały do naszych czasów szczątki człowieka. Dlatego właśnie skorzystano z tej wyjątkowej okazji i sprawdzono właściwie wszystko: zęby, włosy, tkanki, ślady DNA, każdy najmniejszy nawet szczegół. W efekcie z tysiąca analiz wyłonił się obraz tak kompletny i wyraźny, że dorównywać mu mogą jedynie wyniki wykopalisk w Pompejach. W obu przypadkach wiemy, jak wyglądali i co jedli ludzie tamtych czasów, w co się ubierali, na co chorowali i co stanowiło podstawę ich życia oraz przyczynę ich śmierci.
Zwłoki znajdowały się na wysokości 3210 m. n.p.m. Nie wiadomo, co Człowiek Lodu robił w tym miejscu i dlaczego zginął. Spekulowano, że zamarzł wskutek burzy śnieżnej albo, że jego plemię przeniosło jego zwłoki w to górzyste miejsce, żeby dokonać pochówku.
Badania przy użyciu tomografu wskazują jednak, że zginął od strzały, która od tyłu przeszyła jego tętnicę szyjną. Nie wiadomo jednak, dlaczego zabójca nie ograbił Człowieka Lodu. Odnaleziono bowiem przy nim miedziany toporek, nóż, niedokończony łuk i kołczan ze strzałami bez grotów.
"On nie mógł mieć niebieskich oczu"
Od dawna wiemy, że Őtzi nie był wysoki, mierzył w chwili śmierci 1 metr 65 centymetrów wzrostu, co przy wadze 38 kilogramów nadawało mu z pewnością wygląd raczej chudego i dość kruchego przedstawiciela naszego gatunku. Do tego Őtzi chorował. Musiało go łamać w kościach, bo miał rozwinięty reumatyzm, poza tym trawiły go od środka pasożyty układu pokarmowego. Nic dziwnego, że z jego zdrowiem nie było najlepiej - miał już przynajmniej 40-45 lat, co w tamtym czasie było wiekiem bardzo statecznym. Przez dłuższy czas uważano, ku uciesze zwolenników tej opcji żywieniowej, że Őtzi był wegetarianinem, ale nie dało się zbyt długo podtrzymać tego twierdzenia.
Teraz zobaczyliśmy jego twarz. Najnowszą rekonstrukcję twarzy wykonali specjaliści holenderscy, Alfons i Adrie Kennis, przy użyciu nowoczesnych technik kryminalistycznych. Z ich rekonstrukcji wyłoniła się zniszczona twarz o głęboko osadzonych, brązowych oczach, zapadniętych policzkach, pokryta gęstym zarostem. Na podstawie badań DNA ustalono, że Człowiek Lodu nie mógł mieć niebieskich oczu, jak wcześniej sądzono.
Najnowsza rekonstrukcja zostanie zaprezentowana na wystawie w Muzeum Archeologicznym Południowego Tyrolu w Bolzano we Włoszech, która będzie trwała od marca do stycznia 2012 roku. Wystawa, zatytułowana "Oetzi 20", została zorganizowana w 20. rocznicę odkrycia Człowieka Lodu.
(Iza Romanowska/kk/pap)