Boska cząstka może być sobowtórem. CERN się myli?
Tydzień temu świat oszalał na punkcie bozonu Higgsa. Ale naukowcy starają się chłodzić zbyt gorące nastroje. To może być zupełnie inna cząstka - mówią.
Po przeanalizowaniu danych zebranych przez LHC fizycy Ian Low, Joseph Lykken i Gabe Shaughnessy Narodowego Laboratorium Argonne (USA) twierdzą, że eksperymenty CERN wcale nie są jednoznaczne. Tak naprawdę mogą wskazywać na istnienie dwóch innych cząstek.
Model Standardowy przewiduje, że we Wszechświecie musi znajdować się pole Higgsa, które powoduje, że wszystkie cząstki nabierają masy. Bozon Higgsa to taki "wysłannik" pola Higgsa, który oddziałuje z pozostałymi cząstkami. Jego istnienie pomaga wyjaśnić, dlaczego niektóre cząstki są masywne, a inne - nie.
Eksperymenty przeprowadzane w CERN polegają na zderzaniu ze sobą cząstek (np. protonów) i oglądaniu "odłamków" powstałych po tych derzeniach. Problem polega jednak na tym, że rozkład cząstek zachodzi bardzo szybko i tak naprawdę nie udało nam się ustalić z całą pewnością, co kryje się za sygnałem o energii 126 GeV.
Ian Low i jego koledzy przyznają, że najprawdopodobniejszą wersją jest bozon Higgsa, ponieważ uzyskany sygnał posiada cechy, jakie przypisuje mu MS (przypomnijy okrzyk Piera Oddone z amerykańskiego Fermilab: Jeśli coś wygląda jak kaczka, rusza się jak kaczka, to jest kaczką!). Ale teoretycznie możliwe są także inne cząstki. Zespół Lowa podaje kilka przykładów: mogą to być dublet lub tryplet bozonu Higgsa, czyli grupa cząstek, a nie pojedynczy obiekt, które są źródłem istnienia pola Higgsa.
Musimy jednak pamiętać, że nikt w CERNie nie ogłosił jednoznacznie, że nowa cząstka to na pewno poszukiwany od dawna bozon Higgsa. Tego typu utożsamienia to raczej dzieło dziennikarzy. Od samego początku badacze mówili tylko o tym, że nowa cząstka zachowuje się jak bozon Higgsa, ale nie wiadomo jeszcze, czy na pewno nim jest. - Zapytajcie mnie ponownie za cztery lata - mówił wymijająco szef CERN, Rolf Heuer. Aby uzyskać pewność, trzeba po prostu kolejnych badań.
Po przeanalizowaniu danych zebranych przez LHC fizycy Ian Low, Joseph Lykken i Gabe Shaughnessy z Narodowego Laboratorium Argonne (USA) twierdzą, że eksperymenty CERN wcale nie są jednoznaczne. Tak naprawdę mogą wskazywać na istnienie innych cząstek.
Model Standardowy przewiduje, że we Wszechświecie musi znajdować się pole Higgsa, które powoduje, że inne cząstki nabierają masy. Bozon Higgsa to taki "wysłannik" pola Higgsa, który oddziałuje z pozostałymi cząstkami. Jego istnienie pomaga wyjaśnić, dlaczego niektóre cząstki są masywne, a inne nie.
Eksperymenty przeprowadzane w CERN polegają na zderzaniu ze sobą cząstek (np. protonów) i oglądaniu "odłamków" powstałych po tych zderzeniach. Problem polega jednak na tym, że rozkład cząstek zachodzi bardzo szybko i tak naprawdę nie udało nam się ustalić z całą pewnością, co kryje się za sygnałem o energii 126 GeV. Wiemy tylko, że coś "tam" jest.
Ian Low i jego koledzy przyznają, że najprawdopodobniejszą interpretacją wyników jest bozon Higgsa, ponieważ uzyskany sygnał posiada cechy, jakie bozonowi przypisuje MS (przypomnijmy okrzyk Piera Oddone z amerykańskiego Fermilab: Jeśli coś wygląda jak kaczka, rusza się jak kaczka, to jest kaczką!). Ale teoretycznie możliwe są także inne cząstki. Zespół Lowa podaje kilka przykładów: mogą to być dublet lub tryplet bozonu Higgsa, czyli grupa cząstek, a nie pojedynczy obiekt, które są źródłem istnienia pola Higgsa.
Musimy jednak pamiętać, że nikt w CERN-ie nie ogłosił jednoznacznie, że nowa cząstka to na pewno poszukiwany od dawna bozon Higgsa. Tego typu utożsamienia to raczej dzieło dziennikarzy. Od samego początku badacze mówili tylko o tym, że nowa cząstka zachowuje się jak bozon Higgsa, ale nie wiadomo jeszcze, czy na pewno nim jest. - Zapytajcie mnie ponownie za cztery lata - mówił wymijająco szef CERN, Rolf Heuer. Aby uzyskać pewność, potrzeba po prostu dalszych badań.
(ew/Gizmodo.com/Discovery.com)