Badania terenu, na którym miałby się znajdować skład z czasów II wojny światowej przeprowadzą, niezależnie od siebie dwa zespoły. Będą to badania nieinwazyjne, które mają wykazać czy pod ziemią rzeczywiście znajduje się znalezisko.
Pierwszy zespół, w którego skład wchodzą m.in. osoby, które zgłosiły znalezisko, czyli Piotr Koper i Andreas Richte, rozpocznie badania, gdy tylko poprawią się warunki atmosferyczne w Wałbrzychu. Obecnie pada tam deszcz, który uniemożliwia rozpoczęcie prac.
- Badania mają udowodnić to, co my już wiemy, czyli, że pod ziemią znajduje się pociąg. Potrzebujemy trzech dni dobrej pogody na ich przeprowadzenie - powiedział w poniedziałek podczas konferencji prasowej Piotr Koper.
Zespół będzie poszukiwać składu z czasów II wojny światowej przy pomocy wykrywaczy metali, które badają grunt do siedmiu metrów głębokości, magnetometru oraz georadarów. - Teraz, gdy teren jest oczyszczony z zarośli te badania będą dużo dokładniejsze. Przeprowadzimy je na własny koszt - dodał Koper. Zadeklarował on również, że jego zespół może na własny koszt odkopać pociąg.
Źródło: TVN24/x-news
Decyzję o wybraniu dwóch niezależnych od siebie zespołów, które zajmą się poszukiwaniem składu z czasów II wojny światowej podjął specjalny zespół powołany przez prezydenta Wałbrzycha Romana Szełemeja.
Rzecznik wałbrzyskiego magistratu Arkadiusz Grudzień powiedział, że gmina Wałbrzych nie dołoży do badań "ani złotówki". - Na chwilę obecną skupiamy się tylko i wyłącznie na etapie badań nieinwazyjnych. Zbyt wcześnie, by mówić o wydobywaniu czegokolwiek - powiedział Grudzień.
Po zakończeniu badań przez pierwszy z zespołów na teren domniemanego znaleziska wejdzie grupa specjalistów z Akademii Górniczo-Hutniczej z Krakowa. Będzie z nim współpracował jeden z kanałów telewizyjnych.
Pod koniec września teren, na którym ma się znajdować tzw. "złoty pociąg" został przebadany przez wojsko pod kątem saperskim, radiacyjnym i chemicznym. Nie znaleziono tam materiałów niebezpiecznych.
Źródło: TVN24/x-news
Według mediów w okolicach Wałbrzycha miałby się znajdować ukryty pociąg z II wojny światowej. Pojawiły się spekulacje, że może chodzić o celowo zasypany tam pociąg ze złotem i innymi kosztownościami wywiezionymi pod koniec wojny z Wrocławia. Nigdy nie odnaleziono zawartości ani samego pociągu.
Generalny konserwator zabytków, wiceminister kultury Piotr Żuchowski wyrażał w sierpniu przekonanie, że "złoty pociąg" istnieje "na ponad 99 procent". Jednak zdaniem niektórych znawców tematu "złoty pociąg" - a przynajmniej z takim ładunkiem - to tylko legenda.
Wobec zainteresowania poszukiwaniami wojewoda dolnośląski zwołał zespół zarządzania kryzysowego. Władze nie ujawniły dokładnej lokalizacji miejsca, w którym dokonywano wstępnego rekonesansu; teren nadzorowały Służba Ochrony Kolei i Straż Leśna.
PAP/IAR/PR Wrocław/aj