Anglicy chlubią się swoja Rakietą („Rocket”), która prawie 200 lat temu przemierzała wyżyny północnej Anglii. Okazuje się, że także i my posiadamy swoją kolejową legendę. Jest nią Lux-Torpeda (zwana u nas także motoekspresem), której pierwszy egzemplarz został zakupiony 74 lata temu, 5 października 1933 roku, od austriackiej firmy Austro-Daimler.
Przed wojną była prawdziwą sensacją: srebrna, o opływowym, aerodynamicznym kształcie, całkowicie inna od parowozów, które dominowały wówczas na naszych torach. Czteroosiowy wagon o napędzie spalinowym był prawdziwą limuzyną na szynach. Do eleganckiego samochodu upodabniała ją również wysunięta do przodu maska silnika.
Pierwsze Lux-Torpedy z dwoma silnikami benzynowymi nie mogły poszczycić się znakomitymi osiągami – największa osiągana przez nie prędkość wynosiła zaledwie 100 km/h. Wagony budowane na licencji austriackiej w kolejnych latach (1934-35) w Chrzanowie, wyposażone w silniki Diesla, mogły jechać odrobinę szybciej – 115 km/h.
Od 1936 roku Lux-Torpeda rozpoczęła regularne kursy na trasie z Krakowa przez Rabkę do Zakopanego. I tu prawdziwa sensacja – liczącą niecałe 150 km trasę pokonywała ona w 2 godziny i 45 minut. Raz, nie zatrzymując się, udało jej się przejechać ją w 2 godziny i 18 minut. Że jechała długo? Najszybszy pociąg, który dzisiaj pokonuję tę trasę, ekspres, jedzie aż 3 godziny i 7 minut!
Inna trasa, którą obsługiwała Lux-Torpeda, łączyła Warszawę z Poznaniem (od 1939 roku). Po wybuchu wojny dwa ocalałe wagony, wyposażone tylko w miejsca I klasy, jeździły z Krakowa do Zakopanego i Krynicy; obsługiwały również wycieczki gości Gubernatora Generalnej Guberni.
Wydaje się, że żadna z Lux-Torped nie zachowała się do naszych czasów. Przejęte przez Sowietów ocalałe wagony wróciły do stolicy Małopolski, ale wkrótce po wojnie zostały pocięte na złom. Jedyne, co pozostało po dumie naszego kolejnictwa, to zatem stare zdjęcia i opisy. Także przejazd z Krakowa do Zakopanego w mniej niż 3 godziny pozostał tylko wspomnieniem…
Eugeniusz Wiśniewski