Władze Stanów Zjednoczonych zamierzają podpalić zagrażającą wybrzeżom Louisiany plamę ropy w Zatoce Meksykańskiej. Choć taka operacja jest niebezpieczna dla środowiska, rozwiązanie to może być mniej szkodliwe niż pozostawienie ropy w stanie ciekłym.
Amerykańska straż przybrzeżna ustaliła, że z zatopionej w wyniku eksplozji platformy wiertniczej w Zatoce Meksykańskiej do wody wydobywa się pięć razy więcej ropy niż początkowo szacowano. Według nowych obliczeń z wycieku znajdującego się 1,5 kilometra pod poziomem morza wydobywa się dziennie 5 tysięcy baryłek ropy.
Władze Stanów Zjednoczonych poinformowały o planach podpalenia zagrażającej wybrzeżom Louisiany plamy ropy unoszącej się na wodach Zatoki Meksykańskiej. Choć taka operacja jest niebezpieczna dla środowiska, rozwiązanie to może być mniej szkodliwe niż pozostawienie ropy w stanie ciekłym.
Eksperci straży przybrzeżnej zapewnili, że przeanalizowali sytuację i uznali, że plamę trzeba podpalić, bo w przeciwnym razie wybrzeżu Louisiany grozi „jeden z najpoważniejszych wycieków ropy w historii Stanów Zjednoczonych". Próby załatania dziur przy pomocy automatycznych batyskafów nie przyniosły rezultatu. Dlatego teraz straż przybrzeżna zapowiedziała, że podpalenie ropy jest najlepszym wyjściem z sytuacji.
Ekolodzy mają obawy: „To jest jakaś opcja, ale takie decyzje są bardzo trudne. Lokalne władze powinny dobrze zastanowić się, jakie będą tego zyski, a jakie straty" - mówi Louisa Wood z ONZ-wskiego Centrum Monitoringu Przyrody. Podkreśla jednocześnie, że ropa, która dotrze do wybrzeża, mogłaby zaszkodzić uprawom rolnym, łowiskom oraz wielu gatunkom roślin i zwierząt.
Tymczasem eksperci straży przybrzeżnej zapewnili, że przeanalizowali sytuację i uznali, że plamę trzeba podpalić, bo w przeciwnym razie wybrzeżu Louisiany grozi „jeden z najpoważniejszych wycieków ropy w historii Stanów Zjednoczonych".