Ornitolog i rysownik Tomasz Cofta uważa, że wybitni malarze europejscy, tacy np. jak Rubens, w ogóle nie potrafili malować ptaków. Flamandzki geniusz wyręczał się w tym względzie pracą innego twórcy. Zwykłego łabędzia z kolei nie umiał namalować z kolei nie kto inny, jak Leonardo da Vinci.
- Wielu znanych europejskich malarzy, którzy bardzo dobrze malowali, zupełnie nie potrafiło namalować ptaków. Widać w ich obrazach uderzający kontrast między postacią ludzką lub nawet koniem a jakimś przypadkowo namalowanym ptakiem. Ptaki występujące jako elementy tła, traktowane jak ozdobnik, wyglądały często jakby nie wyszły spod pędzla mistrza, tylko kogoś innego - ocenia Tomasz Cofta z Gdańska, biolog i ornitolog, pracownik naukowy Uniwersytetu Gdańskiego. Obecnie zajmuje się wykonywaniem ilustracji ptaków, za pomocą komputera, dla specjalistycznych wydawnictw z całego świata.
W Lascaux i w średniowieczu
Pierwszy wizerunek ptaka w Europie znajdujemy na słynnych rysunkach w jaskini w Lascaux we francuskiej Akwitanii, wykonanych ponad 13 tys. lat przed Chrystusem. W późniejszej sztuce starożytnej Europy ptaki są nieliczne, ale się zdarzają. Na przykład na jednym z fresków z grobowca etruskiego sprzed 2,5 tys. lat uwieczniono kaczki. - Po białej obróżce na szyi można domyślać się, że jest to kaczka krzyżówka. Na ogół nie są to jednak konkretne ptaki, tylko stylizowane - ocenia Cofta.
Tego, kto spodziewałby się, że w średniowieczu artyści wykazywali większą dbałość o przedstawianie ptaków, spotka rozczarowanie. Z nielicznymi wyjątkami były one malowane w sposób schematyczny i uproszczony. - Średniowieczny autor uwieczniał np. na obrazie o Arce Noego gołębicę z gałązką oliwną. Ani jednak układ piór, ani sylwetka nie wskazuje, że to jest ten ptak. Gdybyśmy nie znali biblijnej opowieści, nie dałoby się w żaden sposób powiedzieć, że chodzi o gołębicę – ubolewa ornitolog z Gdańska.
Nowe spojrzenie na ptaki przyniósł dopiero renesans - np. Jan van Eyck (1390-1441), który na "Ołtarzu Gandawskim" wyjątkowo umiejętnie odtworzył jaskółki w locie. - Jestem pewien, że malarz ten oglądał latające dymówki, bo ich sylwetki są prawdziwe. Takiego ułożenia skrzydeł nie można sobie wyobrazić i namalować, nie widząc wcześniej tego ptaka w locie - ocenił ornitolog. A warto dodać, że na słynnym ołtarzu z Gandawy Jan van Eyck z powodzeniem przedstawił kilkadziesiąt różnych gatunków roślin i zwierząt!
Leonardo nie widział łabędzia
Co ciekawe, mistrzem w malowaniu ptaków nie był na pewno Leonardo da Vinci (1452-1519). A przecież włoski geniusz bez ustanku szkocował ptaki - nie dbał jednak w ogóle o cechy gatunku, chcąc dociec, w jaki sposób unoszą się w powietrzu. - Nie miał odpowiednich narzędzi – ocenia Cofta. - Lot ptaków da się bowiem dobrze oglądać dopiero przez lornetkę, a ta weszła do powszechnego użytku podczas I wojny światowej.
Da Vinci jest np. autorem kilku rysunków i obrazów przedstawiających Ledę i towarzyszącego jej łabędzia. Zdaniem gdańskiego ornitologa, ptak ten w wykonaniu włoskiego twórcy ma niemalże "smoczą głowę" i "skrzydła anielskie" i gdyby nie wiedza o tym greckim micie można by pomyśleć, że to bardziej gęś. Wszystko dlatego, że Leonardo nie widział żywego łabędzia, a za wzór posłużyły mu obrazy dawniejszych malarzy.
Ignorant Rubens
Prawdziwy rozkwit malarstwa z ptakami, który nastąpił w XVII wieku, zawdzięczamy malarzom flamandzkim i holenderskim. Ptaki przez nich malowane są w różnych konfiguracjach, np. na targu, w spiżarni, na kuchennym stole, a także w parku lub na wiejskim podwórku.
Wśród artystów, którzy uwieczniali wówczas na swych płótnach ptaki, był też Rubens. Jak się jednak okazuje, był w tej dziedzinie amatorem. Istnieje wykonany przez niego obraz dziecka, które trzyma w dłoni ptaszka na sznureczku. – Możliwe, że to jakaś papuga, ale nawet do niej trudno to porównać. Postać ptaka jest tu malowana o kilka artystycznych klas niżej niż portret. Całkiem też możliwe, że to dziecko pozowało z ptaszkiem, który ciągle ruszał się, a malarzowi nie chciało się wziąć go do ręki i naszkicować - komentuje Cofta.
Na innym obrazie Rubensa, "Diana wracająca z polowania", widać całą masę różnego rodzaju bardzo dokładnie namalowanych ptaków. - Tyle tylko, że nie malował ich Rubens, ale jego współpracownik Frans Snyders, który znał się akurat na tym jako mało kto – mówi gdański ornitolog.
Czy ktokolwiek z wielkich malarzy znał się na ptakach? Cofta bez chwili wahania wymienia obraz "Portret Roberta Chesemana" (1533) Hansa Holbeina Młodszego, który był nadwornym malarzem króla Henryka VIII. - Mężczyzna trzyma na ręku białozora - północnego sokoła, występującego m.in. w Szkocji, Norwegii i Islandii. Sokół jest tak namalowany, jak nikt nie namalował ptaka aż do XX wieku. To wręcz fotograficzna wierność. Widać, że ten ptak jest żywy, trójwymiarowy; każde z piór ma swój cień. Ten białozór jest absolutnie mistrzowski, zapiera wprost dech w piersiach - podkreślił Cofta.
(ew/pap)