Jerzy Sosnowski oraz Stefan Szczepłek, dziennikarz sportowy „Rzeczpospolitej” przenieśli się do lat siedemdziesiątych kiedy nasz futbol odnosił największe sukcesy na arenie międzynarodowej.
Wszystko zaczęło się od słynnego pojedynku w roku 1970 między Górnikiem Zabrze i AS Roma w półfinale Pucharu Zdobywców Pucharów. Ponieważ regulamin rozgrywek skonstruowany był inaczej niż teraz, po dwóch nierozstrzygniętych meczach rozegrano dodatkowe spotkanie na neutralnym terytorium. Trzeci mecz w Strasburgu także zakończył się remisem i o awansie do finału zadecydował los, czyli rzut monetą. Jak stwierdził Stefan Szczepłek, tym razem szczęście sprzyjało Polakom i to oni awansowali do finału.
Po sukcesie Górnika przyszedł czas na reprezentację. Dwa lata później, w roku 1972, nasi piłkarze zostali mistrzami olimpijskimi w Monachium. Szczepłek przypomniał, że niewiele brakowało, abyśmy w ogóle nie awansowali do finału igrzysk w Monachium. W eliminacjach przegraliśmy w Starej Zagorze mecz z Bułgarami i choć w rewanżu wygraliśmy potem 3:0, musieliśmy cierpliwie czekać na wyniki późniejszego spotkania Bułgarii z Hiszpanią.
– Chodziło o to, aby Hiszpanie w ostatnim meczu urwali punkt Bułgarom. To było niemożliwe, bo w pierwszym spotkaniu przegrali 0:8. To była różnica klas. Ale stał się cud, bo Hiszpanie zremisowali 3:3 i dowiedzieliśmy się, że jedziemy na igrzyska olimpijskie – powiedział.
Przypomniano późniejszy sukces na olimpiadzie, zwycięski remis na Wembley oraz największy sukces naszej drużyny – srebrny medal na mistrzostwach świata w Monachium.
- Mogliśmy wtedy zostać mistrzami świata, ale szczęście nas upuściło – wspominał tamte czasy Stefan Szczepłek.
Aby wysłuchać całej audycji wystarczy kliknąć „Złote czasy Orłów Górskiego” w boksie "Posłuchaj".
(miro)