Słynne dzieło Leonarda da Vinci – podobnie jak jego twórcę – otacza mnóstwo tajemnic. „Mona Lisa” może być autoportretem w przebraniu – twierdzą włoscy badacze. Żeby to sprawdzić, chcą potwierdzić miejsce pochówku malarza i zbadać jego szczątki.
To kolejna zagadka, po Caravaggiu, którą obecnie rozwiązują włoscy naukowcy. Grupa specjalistów uważa, że odnalazła klucz do rozwiązania zagadki miejsca pochówku renesansowego geniusza.
Grób-zagadka
Wiemy, że Leonardo zmarł we Francji, gdzie przez ostatnie lata życia pozostwał malarzem króla tego kraju, Franciszka I. Mieszkał m.in. w Cloux niedaleko jednego z zamków nad Loarą, Amboise. Artysta został pochowany w kościele kolegialnym Saint Florentin właśnie na zamku Amboise. Kościół ten został zniszczony w czasie rewolucji francuskiej. Podobno kościelny ogrodnik Goujon zebrał porozrzucane kości i pochował je w kącie pałacowych ogrodów. W 1863 roku poeta i leonardysta Arsène Houssaye przekopał teren dawnej kolegiaty i znalazł kawałki płyty z grobowca z literami: EO...DUS VINC i prawie cały szkielet z czaszką sporych rozmiarów. Uznał, iż są to szczątki Leonarda. Odkryte kości znajdują się obecnie w kaplicy św. Huberta na terenie zamku. Ich tożsamość nie jest jednak do końca pewna. Aby potwierdzić, czy należały do Leonarda, Włosi poproszą władze francuskie o możliwość przeprowadzenia testów DNA i porównania czaszki z portretem Giocondy. Pomoże w tym cyfrowa rekonstrukcja twarzy malarza, dokonana na podstawie jego szczątków – jeżeli okażą się rzeczywiście należeć do niego.
- Nie wiemy, co znajdziemy, kiedy grób zostanie otwarty. Być może jest w nnim tylko pył – mówi Giorgio Gruppioni, antropolog biorący udział w projekcie. – Jeżeli jednak zachowały się jakieś ziemskie szczątki, wciąż zawierają zapis wydarzeń z życia zmarłego, czasami także jego śmierci – dodaje.
Włoski entuzjazm może być przedwczesny. We Frencji procedury ekshumacyjne trwaja na ogół bardzo długo – a w przypadku Leonarda mogą potrwać nawet dłużej niż zwykle. Jean-Louis Sureau, dyrektor muzeum pałacowego w Amboise, wyjaśnia, że na włoski wniosek o ekshumację zostanie powołana specjalne ekipa ekspertów, a całą kwestię będzie trzeba skonsultować z francuskim Ministerstwem Kultury.
– Grób w Amboise to pochówek symboliczny. W rzeczywistości miejsce pochówku Leonarda to wielki znak zapytania – mówi Alessandro Vezzosi, dyrektor muzeum malarza we włoskim Vinci. Vezzosi już wcześniej zwracał się do Francuzów z prośbą o ekshumację, aby zbadac przyczynę śmierci włoskiego geniusza epoki renesansu. Spotkał się z odmową.
DNA w farbie?
Obecni wnioskodawcy to część 100-osobowej grupy ekspertów powołanej w 2003 roku jako Narodowy Komitet ds. Historycznego i Artystycznego Dziedzictwa. Mają na celu rozwiązanie największych zagadek z włoskiej historii.
Jeżeli tym razem grób zostanie udostępniony, Włosi planują wpuścic tam niewielka kamerę, która potwierdzi obecność kości. Dopiero potem rozpocznie się właściwa ekhumacja, a szczątki poddane zostaną datowaniu węglem C14 i badaniom genetycznym.
Problemem może być jednak zdobycie porównawczej próbki DNA. Leonardo nie posiada żyjących krewnych, nieznane są również odpowiednie groby. Możliwości daje jednak badanie malarstwa słynnego Florentczyka – miał on bowiem rozprowadzać farbę palcami, a nawet mieszać ją ze śliną, zatem część jego DNA mogła zachować się w pigmentach. Uzyskanie materiału genetycznego z płócien będzie jednak niezwykle trudne.
Nieco informacji dostarczą z pewnością same kości – mogą powiedzieć naukowcom, w jakim wieku zmarł ich właściciel, jakiej był płci i na jakie cierpiał choroby. Pewność da jednak tylko badanie DNA.
Mona Lisa, która miałaby być autoportretem, wisi w paryskim Luwrze, gdzie co roku oglądaja ją miliony turystów. Od wieków zastanawiano się, kto jest przedstawiony na płótnie. Spekulacje podgrzewa tylko tajemniczy usmiech przedstawionej na obrazie kobiety. Próba nałożenia na siebie cech twarzy z autoportretów artysty i twarzy Giocondy wskazała, że rysy tych dwojga rzeczywiście się pokrywają. Nie od dzisiaj jednak wiadomo, że malarze mają charakterystyczne dla siebie sposoby na przedstawianie ludzkich twarzy, autoportret nie musi być zaś lustrzanym odbiciem, ale raczej projekcją mniemania na swój temat. – Obraz jest podobny do lustra, ale tylko dlatego, że każdy znajduje w nim potwierdzenie hipotezy, którą chce dowieść – mówi Vezzosi.
Dotąd sądzono, że kobieta z obrazu może być żoną florenckiego kupca lub nawet matką Leonarda. Większość naukowców i historyków sztuki uważa, że Mona Lisa to bądź kochanka Juliusza Medyceusza, bądź Lisa Gherardini, żona Francisca Gioconda – i to od tej ostatniej wzięły się dwa najczęściej funkcjonujące tytuły obrazu, „La Gioconda” i „Mona Lisa”.
Eugeniusz Wiśniewski