Kultura

Michał Nogaś nie mógł się oderwać od M.M.

Ostatnia aktualizacja: 13.04.2011 13:44
- To książka-szkatułka. Klucz do Marylin Monroe, który sama nam zostawiła - pisze dziennikarz Trójki o książce "Marilyn Monroe. Fragmenty" dla kultura.polskieradio.pl

- 1 -

Najkrócej rzecz ujmując: nie mogłem się oderwać. Wcale nie od zdjęć, mimo że piękne, mimo że ona czaruje wzrokiem. Nie mogłem się oderwać od słów. Notatek, listów, myśli, wierszy, opisów snów. Dzięki tej książce, Marilyn Monroe, przez dziesięciolecia uważana przez wielu za słodką, głupkowatą blondyneczkę, uśmiechającą się zalotnie do szalejących za nią dżentelmenów, objawiła się jako rozsądnie myśląca, choć jednocześnie mocno zagubiona, pełna strachu, przez co tak niezwykle prawdziwa kobieta. 

Ta książka jest, de facto, dziełem przypadku. Bo gdyby Anna Strasberg nie postanowiła pewnego dnia uporządkować dokumentów odziedziczonych po swym, zmarłym w roku 1982, mężu, ten stos kartek zapewne dalej leżałby zapomniany na strychu. Nieboszczyk Lee był jednym z najbliższych przyjaciół Marilyn Monroe i spadkobiercą tego, co pozostawiła. Młoda wdowa Anna, trzecia żona Strasberga, zasięgnęła opinii przyjaciela rodziny, ten z kolei zapytał, co o pomyśle wydania zebranych wierszy, zapisków i listów MM myśli zaznajomiony z nim wydawca. Później wszystko poszło szybko i oto dostaliśmy perełkę.

 

- 2 -

Monroe od samego początku wie, do jakiego świata wkracza, pierwszy smak biedy, upokorzenia i odrzucenia ma już dawno za sobą. Dowodzi tego „Osobisty zapisek”, wystukany na maszynie w połowie lat 40-tych. Jest jeszcze wówczas Normą Jeane i odkrywa, że małżeństwo z Jamesem Dougherty, zawarte gdy ona ma 16 a on 21 lat, było może drogą do uniknięcia powrotu do domu dziecka, ale okazało się jednym wielkim pasmem rozczarowań. On ma inną kobietę, „związek z nim był w gruncie rzeczy oparty na niepewności”, „zmagałam się z licznymi wątpliwościami co do tego, jak (…) ma się do tłumionego przeze mnie wyobrażenia wymarzonego mężczyzny” – pisze MM. Układa swoje myśli w ciąg zdań i sama dziwi się, jak bardzo logicznie wygląda to na papierze. Przez lata, do śmierci, przechowywać będzie te nastoletnie przemyślenia. „To wcale nie jest śmieszne, kiedy znasz samego siebie zbyt dobrze albo sądzisz, że znasz – każdy potrzebuje trochę próżności, aby przetrwać i podnieść się po porażkach”.

                                                          - 3 -

Marilyn nieustająco czyta. Podobno ma w swojej bibliotece czterysta książek. Pozuje z nimi do zdjęć. Wybrane tytuły z tego zbioru: „Ulisses”, „Słońce też wschodzi”, „Tortilla Flat”. Robi notatki, wypisy. Wreszcie – sama pisze! To „Wiersze niedatowane”, o których Krystian Lupa powie po latach, że są zbliżone do poezji Rainera Marii Rilkego. „Naprawdę czasem nie mogę znieść/Ludzi – wiem/że wszyscy mają swoje problemy/tak jak ja mam swoje – naprawdę jestem jednak/zbyt zmęczona na to. Próbować zrozumieć,/iść na ustępstwa, widzieć pewne rzeczy/to po prostu mnie nuży”. Te wiersze podszyte są strachem, przewija się w nich myśl o samobójstwie. Arthur Miller, wybitny dramatopisarz i jej mąż przez cztery lata, powiedział – co zacytowano w książce: „Była poetką, która na rogu ulicy próbuje recytować tłumowi wiersze, ten zaś zdziera z niej ubranie”.

                                                           - 4 -

Może nie do końca szanowała papier. W kolejnych nowych notesach zdania, pisane jej ręką, zajmowały tylko kilka pierwszych stron. Jeden z nich otwiera przejmujące wyznanie: „Sama!!!!!/jestem sama – zawsze jestem/sama/cokolwiek by się działo”. W drugim zapisuje wspomnienia z dzieciństwa, wciąż czuje się lojalna wobec ciotki Idy, mocno konserwatywnej opiekunki, ale wie, że aktorstwo może być ucieczką, oswobodzeniem. „Na scenie – nie będę/(…)ukarana/ani wychłostana/ani zagrożona/ani niekochana/ani wysyłana do piekła aby płonąć ze złymi ludźmi/czuć że też jestem zła”.

Miewa koszmarne sny, problemy z koncentracją, gwałtownością, brakiem pewności i wiary w siebie („Już nigdy więcej przerażonej samotnej małej dziewczynki”). Zapisuje je na „Papierze firmowym hotelu Waldorf-Astoria” i we „Włoskim kalendarzu”. Jest wtedy dość szczęśliwa. Wszystko zaczyna się psuć, gdy któregoś dnia Arthur Miller zostawia na wierzchu swój notatnik. Marilyn odkrywa, że mąż, ten „ukochany mężczyzna”, zwyczajnie się jej wstydzi. „Zobaczyłam to, co chciał, abym zobaczyła, i jestem dziwnie spokojna, wstrzymując jednocześnie oddech”. Kreśli przejmujące zdania o rozgoryczeniu, ale nie dramatyzuje, jest nad wyraz dojrzała.

Porzuca ciche trwanie u boku dramaturga, by jej życie nabrało tempa. Kręci „Pół żartem, pół serio”, jest na szczycie. To także okres intensywnej psychoanalizy, związane z nią odczucia zapełniają kolejne strony. Na luźnych kartkach wytycza sobie nowe cele: chce studiować, ćwiczyć aktorstwo, nagrać płytę. Gotuje, wydaje przyjęcia! Wśród luźnych „Zapisków kuchennych”: lista zakupów, przepisy (czy sama „zszywała lub spinała drób”?), nazwiska gości. Pisze listy, jeden z nich po wyjściu ze szpitala psychiatrycznego. Trafiła tam na kilka dni w 1961 roku, bo psychoterapeuta chciał, by skonfrontowała się z lękiem, który nosiła w sobie od dziecka – dziedzicznego szaleństwa. Wyrywa się jej w korespondencji: „Wiem, że nigdy nie będę szczęśliwa, ale mogę być wesoła!”

                                                            - 5 -

Uwielbia fotografów, którzy robią jej piękne zdjęcia. Oddaje się im w pełni. (Gdy Ameryka mówi o, właśnie odkrytych, jej nagich zdjęciach z młodości, wyznaje z rozbrajającą szczerością: „Byłam głodna”.) Nie ufa dziennikarzom. Na kilka dni przed śmiercią przygotowuje „Pisemne odpowiedzi do wywiadu”. To ostatnie zapiski. O związku z Millerem: „W początkach małżeństwa to była relacja nauczyciela i uczennicy”. O osobach, które podziwia: „Prez. oraz Robert Kennedy – symbolizują młodość Ameryki, jej energię, błyskotliwość i współczucie”. O snach: „Są zbyt intymne, żeby je ujawniać publicznie. Mój koszmar to bomba H. A pański?”

                                                            - 6 -

To książka-szkatułka. Klucz do Marylin Monroe, który sama nam zostawiła. A wydawcy dołączyli jeszcze mowę pogrzebową, którą nad trumną wygłosił Lee Strasberg. Wszystkie zawarte w niej zdanie przyćmiewa to jedno: „Dla całego świata stała się symbolem wiecznej kobiecości”.

                                                           - 7 -

Chciałbym ją poznać osobiście. Zapytać, jak bardzo złośliwy był Truman Capote. Bo że nie umiał prowadzić w tańcu, to widać na jednym ze zdjęć.

 

Michał Nogaś

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni
Czytaj także

Marilyn Monroe intelektualistka

Ostatnia aktualizacja: 07.04.2011 14:30
Kojarzymy ją jako uroczą pin-up girl, słodką blondynkę. Tymczasem Marilyn Monroe czytała "Ulissesa", "Źdźbła trawy", a w swej bibliotece zgromadziła ponad 400 pozycji literackich.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Krystian Lupa o M.M.

Ostatnia aktualizacja: 12.04.2011 00:00
- Ona była przezroczysta. Rozsadzała fałszywe, stereotypowe wyobrażenie o gwieździe, wykreowane przez filmy - przeczytaj rozmowę z Krystianem Lupą o Marilyn Monroe.
rozwiń zwiń