Kultura

Daleko od Bollywood

Ostatnia aktualizacja: 11.12.2007 05:43
Większość filmów produkowanych przez Bollywood to kłamstwo - mówi hinduski reżyser Adoor Gopalakrishnan.


Na tegorocznym, 3 Festiwalu Filmów Świata Ale Kino, hinduski reżyser Adoor Gopalakrishnan zaprezentował swój najnowszy obraz "Cztery kobiety". Produkcja ta jest najlepszym potwierdzeniem tego, że kino indyjskie to nie tylko kolorowe, roztańczone, bazujące na melodramatycznych schematach Bollywood.

Na film składają się cztery opowieści o kobietach, które wywodzą się z różnych warstw społecznych. "Prostytutka", to opowieść o młodej dziewczynie, która postanawia zacząć nowe życie. Pierwszym krokiem ku temu, jest małżeństwo z biednym aczkolwiek kochającym ją szczerze robotnikiem. Nowe droga nie okaże się jednak łatwiejsza, bo piętno przeszłości będzie ciągnęło się za nią przez całe życie.

"Żona" to historia młodej, niezamężnej dziewczyny, której staropanieństwo doskwiera rodzicom. Sami znajdują jej kandydata. Wybór okazuje się chybiony. "Gospodyni domowa", to opowieść o bezdzietnej mężatce, która pragnie dziecka. Z powodu niedyspozycji męża okazuje się to niemożliwe. Swoją pomoc oferuje jej sąsiad. Rozdarta pomiędzy wiernością a pragnieniami kobieta, dla wyższych ideałów rezygnuje z macierzyństwa. "Historia Starej panny", to opowieść o dziewczynie z wyższej klasy średniej, która wbrew społecznym normom, wybiera samotność.

 

Z Adoorem Gopalakrishnanem rozmawiała Magdalena Zaliwska


W Polsce wytworzyła się dość specyficzna aura wokół kina indyjskiego.( Może to wszystko za sprawą szeroko dostępnych filmów tj. np. Żona dla zuchwałych czy Podrywacze - Garam Masala). Zazwyczaj kojarzy się ono z niezbyt skomplikowanym wątkiem miłosnym, mało wartką akcją, szczęśliwymi zbiegami okoliczności i oczywiście happy endem...
Pana film znacznie odbiega od tego schematu.
 

Rzeczywiście, w Indiach kręci się bardzo dużo filmów komercyjnych, które są nastawione tylko na dobrą sprzedaż. Przez te filmy ciągle okłamuje się ludzi a najgorsze jest to, że te kłamstwa są ciągle powtarzane. Te filmy w żaden sposób nie odtwarzają rzeczywistości i prawdziwego życia. Gdy oglądam filmy wielkich polskich twórców takich jak Zanussi czy Wajda to jestem w stanie sobie wyobrazić, jak wygląda prawdziwe życie w Polsce. Te filmy są autentyczne. Tego pozbawione są kolorowe produkcje, wywodzące się głównie z Bombaju.
Ukazują tylko to, co jest powierzchowne, nie ma w tym żadnej głębi. Mówi się widzom, że każdy bohater musi śpiewać i tańczyć a akcja powinna toczyć się jak w jakieś Szwajcarii czy Finlandii. A życie w Indiach jest zupełnie inne.

Skoro kinematografia indyjska, jest największą na świecie to znaczy, że odbiorcy są spragnieni tego typu produkcji.

Mogę mówić tylko o moim kraju. Dla zwykłych ludzi w Indiach kino to prosta, bezpośrednia i bezmyślna rozrywka, która w żaden sposób nie jest intelektualnym wyzwaniem. Zwykli widzowie są bombardowani tego rodzaju kinem i przez to przyzwyczajają się do tego typu rozrywki. A ta także powinna być czymś głębszym, bardziej skomplikowanym...

Chciałabym, żebyśmy  porozmawiali teraz o samym filmie. Jest to opowieść o kobietach, które pochodzą z różnych warstw społecznych. Te historie są tylko w pewien sposób niezależne od siebie, tworzą bowiem obraz społeczności Kerali. Film zatytułowany "Żona" może być doskonałym potwierdzeniem tego, że w Indiach ciągle obowiązuje Kodeks Manu, według którego w dzieciństwie kobieta podlega ojcu, w młodości mężowi, a kiedy ten umrze, swoim synom. Czy rzeczywiście tak jest?

Tak było przez bardzo długi czas. Natomiast to się zmienia, zwłaszcza w dużych miastach, gdzie jest coraz więcej niezależnych kobiet, które same za siebie mogą podejmować decyzje. Rozumiem jednak, że w kontekście filmu chodzi Pani o zaaranżowanie małżeństwa córce przez schorowanego ojca. Przez bardzo długi czas, taka tradycja utrzymywała się w społeczeństwie hinduskim. Miało to związek z rozwiniętym systemem horoskopów, które badali astrologowie i sugerowali kto do siebie będzie pasował. Do tego bardzo rozwinięty był system kastowy. Zatem bardzo długo szukano rodzin, które byłyby kompatybilne pod względem zamożności, pozycji społecznej i znajdowały się na  takim samym poziomie kulturowym. Aranżowane małżeństwa umożliwiały rozważenie wszystkich tych aspektów przed ślubem. Z tego względu kobieta nie mogła przejąć inicjatywy i zapoznać kogoś na własną rękę. Tak samo jak młody mężczyzna, zazwyczaj, nie oświadczał się sam poznanej kobiecie. Wiem, że takie aranżowane małżeństwa trudno wyobrazić sobie w Europie. Natomiast w Indiach rodzice dobrze zbadają małżonka i jego rodzinę. Ponieważ przy aranżowanych małżeństwach, kobiety poznają małżonków w dniu ślubu bardzo dużo tych związków okazuje się niewypałami i dochodzi do rozstań.

W tradycji Kerali, przy podziale majtku, to kobieta dostawała dom. Zazwyczaj po ślubie to mężczyzna wprowadzał się do niej. I jeśli była ona niezadowolona ze swojego męża, mogła go wyrzucić i to ona zostawała w domu. Wracając do filmu, dla głównej bohaterki, koniec małżeństwa nie był końcem życia. Ona bardzo odważnie postanowiła zmierzyć się z tą sytuacją i dochodzi do tego, że to małżeństwo nie było prawdziwe. To jest bardzo ważne, że nawet w tamtych czasach (lata 40-te) kobieta mogła dojść do takich wniosków.

Opowieść zatytułowaną "Stara panna" zakończył Pan dość odważnym zdaniem, że „kobieta może żyć bez mężczyzny”. Takie stwierdzenie może wywołać tylko polemikę.

To jest bardzo dziwne, żeby w społeczeństwie kobieta musiała zależeć od mężczyzn i nie rozumiem czemu kobiety miałyby nie mieć tej niezależności. Np. w Kerali jest wiele kobiet, które same wychowują dzieci, tylko dlatego, że rozpadło się ich małżeństwo. Ja sam też pochodzę z takiej rodziny. Gdy byłem dzieckiem, moja matka rozstała się z ojcem. To nie jest nic dziwnego, ponieważ kobiety  są bardzo silne. To natura stworzyła je silniejszymi od mężczyzn. I to jest symbol tego, że one są odważne i nie boją się tej niezależności.

Dla mnie opowieść "Prostytutka", to bardzo uniwersalna historia o tym, że zawsze można zaczynać od nowa. Czy to dobry kierunek interpretacji?

Tak, to jest właśnie bazą dla tej historii. Ale jest tu też ukazanie pewnego porządku społecznego, jaki panuje w płd. Indiach. Ta kobieta pochodziła z tzw. marginesu. Przez to znajdowała się jakby poza prawem, które dotyczy tylko ludzi którzy znajdują się w tzw. „głównym nurcie”. To społeczeństwo tworzy prawa i zazwyczaj prawa tworzone są po to by zapewnić sprawiedliwość. Kiedy ktoś znajduje się na marginesie społeczeństwa staje się niewidzialny dla prawa. W takiej sytuacji jest ta kobieta. W tym wypadku ważniejszy od prawa okazuje się  związek między dwojgiem ludzi, który gwarantuje przeżycie.

Opowieść zatytułowana Gospodyni domowa, jest doskonałym potwierdzeniem tego, że kobiety w Indiach nie są tak bardzo wyzwolone jak kobiety na Zachodzie. Są wierne pewnym zasadom.

Rzeczywiście, w tej opowieści pokazanie jest miotanie się mężatki między wiernością mężowi a pokusą zdrady. Bohaterka prawie ulega, ale w ostatniej sytuacji wycofuje się. Wierność wygrywa. Ten film nie ma wydawać werdyktu. Nawet sama bohaterka zastanawia się, czy  gdyby uległa i miałaby dziecko, to czy byłoby to lepsze? Nie mamy odpowiedzi na te pytania.

Te opowieści przedstawiają bardzo realny świat. Czy  należy je traktować jako swoisty dokument?

Wszystkie moje obrazy z jednej strony są fikcyjne, natomiast z drugiej, są takimi społecznymi dokumentami. One rzeczywiście opowiadają o jakiejś  rzeczywistości, w kontekście tego filmu dotyczy to Kerali. Rzeczywistość, którą odtwarzam nie jest tak naprawdę zewnętrzna tylko wewnętrzna i ta technika pozwala widzom wejść w tą rzeczywistość wewnętrzną. Wychodzę z założenia, że tak naprawdę film nie dzieje się na ekranie tylko w widzu. I te wszystkie dźwięki i obrazy, mają sprawić, że widz poczuje tę historię w sobie. Nawet jeśli pokazuje sny to nie są ucieczką od rzeczywistości, ale jej rozszerzeniem.

Pan zapowiadając film powiedział, że chce przez ten film pokazać publiczności Indie.

Nie chcę ukierunkowywać widowni w żaden sposób. Ale np. podczas premiery tego filmu na Międzynarodowym Festiwalu w Toronto na sali  było zazwyczaj o wiele więcej kobiet niż mężczyzn. To o czymś świadczy. Kobietom bardzo podobał się ten film. Natomiast po pokazie w Londynie, pojawił się jeden cenny głos, który utkwił mi w pamięci. Jedna z kobiet powiedziała, że chociaż akcja filmu rozgrywa się w latach 40-tych, to omawia treści aktualne nawet teraz w 2007r. Ciekaw jestem jak film odbierze Polska publiczność.

 


 

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni
Czytaj także

Nie boją się i pokażą film z gwiazdą Bollywood

Ostatnia aktualizacja: 12.02.2010 15:37
Ponad sześćdziesiąt kin w Bombaju w Indiach zdecydowało się na premierowe projekcje filmu „My name is Khan", do którego bojkotu nawoływali hinduscy nacjonaliści ze stanu Maharasztra.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Grand Prix WFF dla filmu "Lourdes"

Ostatnia aktualizacja: 18.10.2009 12:43
Film "Lourdes" zdobył Grand Prix 25. Międzynarodowego Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Film w reżyserii Jessici Hausner to próba zbadania fenomenu sanktuarium, do którego co roku przybywają setki tysięcy pielgrzymów.
rozwiń zwiń
Czytaj także

3. Międzynarodowy Festiwal Filmów Animowanych Animator 2010

Ostatnia aktualizacja: 05.07.2010 15:46
Za tydzień w Poznaniu rozpocznie się 3. Międzynarodowy Festiwal Filmów Animowanych Animator 2010. W ramach imprezy zaplanowano m.in. III Międzynarodowy Konkurs Filmów Animowanych, przeglądy tematyczne, projekcje filmów z muzyką na żywo, projekcje plenerowe, spotkania z twórcami oraz warsztaty.
rozwiń zwiń