Kultura

Paryskie skrzyżowania Rutkowskiego

Ostatnia aktualizacja: 05.11.2008 11:43
Znamieniem wypalanym przez książki Rutkowskiego jest wzbierające w czytelniku pragnienie, żeby rzucić książkę w kąt po każdej przeczytanej stronie! Z każdym kolejnym cytatem rośnie bowiem potrzeba wyjazdu do Paryża. Najlepiej byłoby czytać „Requiem dla moich ulic” po tych niebyłych ulicach spacerując.

 

 

Przepowiadanie to ulubiony gatunek Krzysztofa Rutkowskiego. Niezauważalne uważne przechodzenie od jednego tematu w drugi wydobywa z byle historii coś ważnego dla autora i daruje siebie niespiesznemu czytelnikowi, pozwalają odkryć siebie właśnie jako coś ważnego. Nie inaczej dzieje się w przypadku najnowszej książki Krzysztof Rutkowskiego „Requiem dla moich ulic”.

Siedemdziesiąt dwa fragmenty – bo tyle liczy sobie ta stustronicowa książeczka, wypełniona fotografiami Bogdana Konopki z cyklu „Szary Paryż”, a wydana ślicznie (jak zawsze!) przez słowo/obraz terytoria – siedemdziesiąt dwie przepowieści przybliżają Paryż stokroć silniej niż czynią to przewodniki Pascala. Pozwalają poczuć gorący oddech tłumów spod Bastylii, ich wyczekiwanie i niecierpliwość, przypominają prawdziwego twórcę gilotyny, karnawałowe zabawy królów i buduarowe rewolucje artystów awangardy.

Jednak przed wstąpieniem do otchłani przestrzega nas tytuł. Dlaczego „moich ulic”? Które ulice są Krzysztofa Rutkowskiego? Paryskie? Warszawskie? A może, ze względu na analogię do tytułu książki Miłosza – wileńskie? Nie, wileńskie z pewnością nie. Ale coś jest na rzeczy, bo oba teksty sugerują wspominanie.

Nadprzewodnik turystyczny

Podczas gdy Miłosz wspomina dosłownie, Rutkowski zagłębia się w historie i biografie przestrzeni, z którymi związał się na ponad dwadzieścia lat. Requiem oznacza, że teraz już dla niego umarły. Opuszcza je na zawsze i powraca do Warszawy, od której zresztą książkę zaczyna: „Warszawę Niemcy zburzyli doszczętnie. Paryż od wieków burzą sami paryżanie”. Czyli chodziłoby raczej o kontemplowanie przemijania, bo Paryż przemija codziennie (choć ostatnio podobno powoli zastyga w formie muzeum).

Na jednym ze swoich corocznych wykładów profesor Rutkowski zwracał uwagę na spiralny układ zabudowań Paryża przypominający skorupkę ślimaka (choć nie ma to być przytyk do upodobań kulinarnych Galów – sami to sobie zrobili). Podobny kształt przyjmuje układ pisanych przez niego fragmentów. Każdy kolejny mówi o pewnych miejscu i przestrzeni z nowej perspektywy, czasu i relacji, cytatu wyjętego z zapisków osiemnastowiecznego poety, notariusza rewolucji albo królewskiego kronikarza.

Wszystkie nazwy wypisane są po polsku, bo choć autor posługuje się francusczyzną doskonale, to przecież poznaje okolice w języku własnych myśli. Dzięki temu Paryż obnażający się przed nami – bo dzięki historiom z „Requiem dla moich ulic” zaglądamy do samych jego wnętrzności – wydaje się nam o wiele bardziej swojski. Przewodniki przypominają nieustannie splendor, a prawdziwe objawienia odbywały się w miejscach zawszonych i zapomnianych. Dlatego też książkę można nazwać nadprzewodnikiem po Paryżu, ale nadprzewodnikiem po Paryżu niebyłym i objawionym jedynie Krzysztofowi Rutkowskiemu.

Rutkowski czaruje

Na szczęście autor pokornie nie chce objawień zachowywać dla siebie. Opisywane przez niego wydarzenia zawsze umoczone są w pikantnym sosie i głoszą, że dopiero zmieszanie „sacrum” z „profanum” jest w stanie przybliżyć pełnię życia, pełnię żywego Paryża – ale także tego mistycznego. Bowiem na przykład w historii obelisku z Luksoru, który stanął na Placu Zgody w glorii z różowego sjenitu, Rutkowski wskazuje jak subtelne mogą być związki między decyzjami monarchów, a codziennym życiem poetów.

Obelisk podarował Mehmed Ali Karolowi X, ale prezent otrzymał Ludwik Filip, który po wielu dylematach postanowił dar przyjąć i przy pomocy swojego inżyniera – postawić ponownie. „Położyłem i postawię. Opadł, to i stanie” – powtarza inżynier, a Rutkowski opisuje: „Erekcja udała się znakomicie. Gęsty tłum na Placu Zgody z trwogą i należytą czcią patrzył, jak pyramidion powoli, lecz pewnie zastyga w pionie”.

Jednak umieszczenie mistycznego Egiptu w centrum Paryża nie przyczyniło się do pomnożenia dóbr kultury ani szczęścia paryżan. Tego samego dnia ulubieniec Rutkowskiego – Adam Mickiewicz – zamieszkał w pomieszczeniach zarezerwowanych przed laty dla drukarni Honoriusza Balzaka, który drukował tam swoją „Fizjologię małżeństwa”. Właśnie mikroskopijne cząsteczki farby drukarskiej miały być dla rodziny Mickiewiczów przekleństwem rzuconym przez Egipskich bogów (na ślepo) i przyczynić się do obłędu żony Adama.

Znamiona Paryża

Książki Rutkowskiego zazwyczaj są naznaczone podwójnie. Po pierwsze przez funkcjonowanie w gatunku przepowieści (czyli opowiadania na nowo rzeczy znanych lub nie) oraz pasaży (czyli krótkich form, rytów przejścia z jednego stanu myślenia w drugi); przez wielokrotne jawne i niejawne odwołania do pisarzy i erudytów, cytowania, kryptocytowania i szyfrowanie wypowiedzi, co sprawia niesamowitą przyjemność w lekturze niespiesznej.

Najlepiej rozmach cytatów budujących „Requiem dla moich ulic” na podobieństwo Beniaminowych „Pasaży”, oddaje cytat umieszczony na tylnej okładce: „Gdzież zniknęło tyle pięknych rzeczy? – zapytał mnie pewnego razu Balzac. W otchłani – odrzekłem”. Jeżeli ktoś nie rozpocznie lektury, będzie sądził, że to fikcyjna rozmowa autora z Balzakiem. Jeżeli lekturę rozpocznie – wówczas pozna fakt równei ciekawy i doceni dobór cytatu na okładce – wówczas dowie się, że odpowiedzi Balzakowi udziela inny poeta romantyczny – Gérard de Nerval – a ich rozmowa odbywa się w niespodziewanych okolicznościach.

Drugim z kolei znamieniem wypalanym przez książki Rutkowskiego jest wzbierające w czytelniku pragnienie, żeby rzucić książkę w kąt po każdej przeczytanej stronie! Z każdym kolejnym cytatem rośnie bowiem potrzeba wyjazdu do Paryża. Najlepiej byłoby czytać „Requiem dla moich ulic” po tych niebyłych ulicach spacerując. Najpełniej poznawałoby się Paryż, siedząc w kawiarni przy ulicy Bagien Świętego Germana, albo przy kościele Świętego Rocha, albo w karczmie Archipelag Marzeń przy ulicy Radość, albo –

Mikołaj Golubiewski

Krzysztof Rutkowski, Requiem dla moich ulic, słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2008.

 

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ:

Krzysztof Rutkowski nowym dyrektorem Programu Drugiego Polskiego Radia

 

Ostatni pasaż

Wywiad z Krzysztofem Rutkowskim

 

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni
Czytaj także

Wileńskie spotkania

Ostatnia aktualizacja: 25.05.2009 12:44
W Wilnie ruszyły międzynarodowe spotkania poetyckie "Maj nad Wilią". Tradycyjnie zainaugurowane zostały złożeniem kwatów przy pomniku Adama Mickiwicza .Tegoroczne spotkania odbywają się pod hasłem "Miasta o trudnych losach, miejsca stracone i odzyskane".
rozwiń zwiń
Czytaj także

Byk w Elektrowni

Ostatnia aktualizacja: 06.08.2009 10:28
Z inicjatywy Andrzeja Wajdy w Radomiu działa Centrum Sztuki Współczesnej "Elektrownia". Tym razem dla swych zwiedzajcąych przygotowało wystawę plakatów Franciszka Starowieyskiego.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Świąteczne opowieści

Ostatnia aktualizacja: 25.12.2009 07:00
Święta Bożego Narodzenie to czas magiczny. Spędzamy go przy rodzinnym stole, który jest miejscem spotkań i opowieści.
rozwiń zwiń