Recepcję teatralną Klątwy Stanisława Wyspiańskiego można określić jako bogatą, ale nie za sprawą liczby wystawień, która jest raczej umiarkowana (w sumie od prapremiery w 1909 roku ponad trzydzieści), lecz ze względu na charakter samego tekstu, niejednorodnego gatunkowo, i jego temat (złamanie celibatu) budzący kontrowersje.
O trudnej drodze "Klątwy" Stanisława Wyspiańskiego na sceny dramatyczne i nie tylko z krytykiem teatralnym Hanną Baltyn i reżyserem słuchowiska radiowego Pawłem Łysakiem rozmawia Iwona Malinowska. Program II Polskiego Radia. (12,15 MB)
Przed wybuchem pierwszej wojny światowej dramat ten doczekał się zaledwie trzech realizacji: w Łodzi (prapremiera), Warszawie i Kijowie. Na prapremierę trzeba było dość długo czekać, dziesięć lat od publikacji dramatu w 1899 roku. Wyreżyserował ją Andrzej Mielewski (ponadto zagrał Księdza), traktując jako realistyczną, współczesną chłopską tragedię. Realizacja odegrana przez młody i mało doświadczony zespół została bardzo dobrze przyjęta przez krytykę. Burza w prasie, niedotycząca jednak problematyki teatralnej, towarzyszyła z kolei przedstawieniu warszawskiemu z 1910 roku, ocenianemu słabiej niż łódzkie. Józef Kotarbiński (ówczesny kierownik literacki Warszawskich Teatrów Rządowych) w swym artykule Kiedy się odbywa akcja „Klątwy” Wyspiańskiego stwierdził, że czas akcji tej sztuki przypada na... średniowiecze, tłumacząc przy tym, że z tego powodu nie ma „podstaw do twierdzenia, aby Klątwa mogła obrażać głębiej pojęte uczucia religijne, albo podkopywać wiarę”. Z jednej strony recenzenci obśmiali ten „pojednawczy gest”, to usprawiedliwienie, przeczące wyraźnemu zaznaczeniu Wyspiańskiego w tekście, że dramat ów dzieje się w wieku XIX, z drugiej jednak dla innych okazało się niewystarczające. Katoliccy i zachowawczy recenzenci z oburzeniem skrytykowali tę „ohydną” sztukę, postulując przy tym jak najszybsze wycofanie jej z repertuaru.
Z większymi jeszcze trudnościami spotykali się pragnący wystawić Klątwę w Galicji. Sytuację tego dramatu w Krakowie najlepiej oddają słowa Wilhelma Feldmana: „U nas Klątwa pozostaje pod klątwą cenzury. Wystawienie arcydzieła jest «zakazane»”.
„Barbarzyńskiej”, „fanatycznej” decyzji „wyższych sfer” (kardynał Puzyna, później także biskup Sapieha) sprzeciwiano się po wielokroć na łamach prasy, ale dopiero po ponad dwudziestu latach, w 1921 roku, pod naciskiem opinii publicznej odbyła się wreszcie krakowska premiera Klątwy, wyreżyserowana przez Józefa Sosnowskiego, w większości oceniona jednak krytycznie: za niestaranność wykonania i naturalizm. Kolejne przedstawienie Klątwy w Krakowie, tym razem chwalone przez krytykę (Tadeusz Sinko uznał, że „pod każdym względem było doskonałe”), odbyło się dopiero w 1938 roku. Wyreżyserowała je Stanisława Wysocka (po raz drugi, wcześniej w Łodzi w 1920 roku) i zagrała w nim Matkę (przedtem kilkakrotnie grała Młodą). Ważnym wydarzeniem była także, o kilka lat wcześniejsza, inscenizacja Aleksandra Węgierki. W Teatrze Małym w Warszawie, w 1926 roku, razem ze Stanisławem Śliwińskim, którego dekoracje były maksymalnie uproszczone, przełamał naturalistyczną tendencję inscenizowania Klątwy. To był znaczący krok, otwierający kolejne możliwości interpretowania tego dramatu.
W historii powojennej recepcji Klątwy na szczególną uwagę zasługuje przede wszystkim realizacja Konrada Swinarskiego w 1968 roku w Starym Teatrze w Krakowie. Przedstawienie, wpisujące się w obchody setnej rocznicy urodzin pisarza, składało się z dwóch części: Sędziów i Klątwy właśnie. Klątwa Swinarskiego z jednej strony interpretowana była jako tragedia społeczna, w której zdemaskowany został społeczny irracjonalizm, fanatyzm przerażającej gromady (jak to u Swinarskiego wyraźnie zindywidualizowanej, klasowo rozwarstwionej), ciemnota i zabobon szukające kozłów ofiarnych, prowadzące do zbrodni. Z drugiej strony widziano w tej Klątwie współczesne misterium teatralne, oparte na mitycznym wzorcu: temacie sprawiedliwości, przedstawienie, w którym reżyser zmierza ku inscenizacyjnemu wizjonerstwu.
Kolejne ważne daty recepcji teatralnej Klątwy przypadają na lata 90. W 1994 roku zrealizował ją Piotr Tomaszuk. Była to trzecia, po Tulajgroszku i Merlinie – innej historii, inscenizacja Towarzystwa Wierszalin, ale po raz pierwszy propozycja klasyczna, zrealizowana jednak w typowej dla tego teatru metodzie. Historia została opowiedziana z wielką prostotą, surowością, zarysowując przed widzami rodzaj wiejskiego obrazka – pojawili się aktorzy z drewnianymi maskami tragicznymi, słychać było dźwięk liry korbowej i zaśpiewy wiejskiej gromady. Dynamiczna, „sytuacyjnie polifoniczna”, gra stawała się zaproszeniem do uczestniczenia w rytuale.
Trzy lata później, w 1997, wystawił Klątwę w Starym Teatrze w Krakowie Andrzej Wajda. Inscenizacja spotkała się ze skrajnymi opiniami od pełnych zachwytu do bardzo krytycznych. Reżyser wydobył tragedię losu i przeznaczenia, w skromnej, sterylnej scenografii, dalekiej od didaskaliów Wyspiańskiego, poprzez skoncentrowanie się na prostocie, statyczności przekazu, na słowie; stworzył przedstawienie, w którym, jak pisała Natalia Adaszyńska: „brak poszukiwań nowych interpretacji uczynił interpretacją właśnie”. Na drugim biegunie krytyki atakowano Wajdę za „monumentalizm i koturnowość”, za zagubienie w formie pełni idei dramatu.
Tablica pamiątkowa na domu pod Wawelem, w którym mieszkał Stanisław Wyspiański, źr.
Wikipedia.
Ostatnią jak dotąd inscenizację Klątwy zrealizował w 2004 roku Paweł Passini, jeszcze jako student IV roku reżyserii (Akademia Teatralna w Warszawie), w Teatrze im. Jana Kochanowskiego w Opolu. Spektakl potrójnie nagrodzony na XXIX Opolskich Konfrontacjach Teatralnych „Klasyka Polska” 2004 przez niektórych krytyków oceniany był jednak jako „obarczony wszystkimi grzechami debiutu”. Reżyser silnie wypunktował sytuację Młodej jako sytuację bez wyjścia, sytuację girardowskiego kozła ofiarnego, ratującego społeczność w czasie kryzysu. Zrezygnował z galicyjskich realiów, akcję umieścił na specjalnej arenie, starając się wykrystalizować uniwersalność tragizmu. W końcówce przedstawienia przeszedł jednak w groteskę – zamiast gromów z nieba, grad ziemniaków – zawieszając tragiczny finał.
Wydawałoby się, że Klątwa, ten dramat wyrosły z autentycznych wydarzeń, z notek prasowych, z legend z Gręboszowa i innych okolic Galicji, mógłby przebrzmieć jako owoc doraźnej publicystyki. Jej teatralne dzieje zaświadczają jednak o uniwersalności i bogactwie znaczeń, przekazywanych w formie raz to naturalistycznej, raz symbolicznej, kiedy indziej bliskiej rytuałowi czy też ascetycznej, surowej. Klątwa pozwala wreszcie na wydobywanie ze „zmysłowego konkretu” mitycznej struktury tragedii. Wyspiański stworzył tekst prawdziwie wielowymiarowy i bogaty. Czy przyjdzie nam jeszcze obejrzeć go na scenie?
Katarzyna PiętkaPOSŁUCHAJ AUDYCJI ALEKSANDRY ŁAPKIEWICZ (PR.2) POŚWIĘCONEJ TWÓRCZOŚCI PLASTYCZNEJ STANISŁAWA WYSPIAŃSKIEGO W SERWISIE KULTURA.
PRZECZYTAJ ZIELNIK WYSPIAŃSKIEGO, AGNIESZKA LABISKO.