Za bestsellery uznaje się te publikacje, które w pewnym okresie popularności uzyskują najwyższy nakład. Co wpływa na wysoki nakład danego wydawnictwa?
Tutaj nakłada się na siebie kilka czynników. Jest to tematyka, oryginalne ujecie tematu, język, którym posługuje się autor. Należy jednak pamiętać o innej, istotnej kwestii. Bardzo ważne są pieniądze, przeznaczone na reklamę. Bestsellery kreowane są przez wydawców za bardzo duże pieniądze. Przez to książka staje się produktem. Bez względu na to czy jest wartościowa, czy nie, to jeśli umiejętnie zostanie przeprowadzony cały cykl marketingowy, stanie się bestsellerem.
Czyli nie daje pan żadnej szansy młodym pisarzom, którzy dopiero wkraczają na rynek wydawniczy. Nawet jeśli będą autorami błyskotliwej publikacji, bez odpowiedniej promocji, pozostaną niezauważeni.
Nie mają żadnych szans. Powiem więcej, jeżeli nawet tym autorom uda się zyskać przychylne recenzje, to i tak nie wpłynie to na sprzedaż. Od jakiegoś już czasu można zaobserwować, że wpływ recenzji na sprzedaż jest minimalny.
A wierzy pan jeszcze w bezstronność recenzji?
Też do końca nie. Sytuacja jest bardzo trudna. Nie wierzę również w skuteczność niektórych nagród literackich. Pamiętam, jak w pierwszej edycji Literackiej Nagrody Europy Środkowej ANGELUS, statuetkę zdobył Jurij Andruchowycz. Przedstawiciele Wydawnictwa Czarne mówili, że przyznana nagroda w minimalny sposób wpłynęła na zwiększenie sprzedaży. Jurij Andruchowycz jest w Polsce znanym pisarzem, więc tym bardziej ta nagroda powinna wpłynąć na wzrost jego popularności. Nie stało się tak. Wpływ nagrody literackiej na zwiększenie sprzedaży miał miejsce wtedy, gdy jedyną znaczącą nagrodą literacką w Polsce była Nike. Pierwsza nagroda dla Myśliwskiego za „Widnokrąg" spowodowała, że ta publikacja stała się bestsellerem. Jest to trudna książka, nie dla każdego czytelnika. Jeśli osiągnęła wysoki nakład, to o czymś świadczy. Ponieważ nagród literackich jest coraz więcej, stwierdzenie kto w danym roku napisał najlepszą książkę, nie jest łatwe.
"Książka jest świetna, ale jedną uwagą jest to, że autor chce być przekorny, mówić jakby naprzeciw czytelnikom."
A może brakuje nam po prostu czystej nagrody literackiej dla powieści? Przypomina mi się jak Jacek Dukaj powiedział kiedyś, że jeśli chodzi o literaturę trendy wyznacza właśnie powieść. Na świecie Bookery, Goncourty, a u nas ciągle brakuje takiego wyróżnienia.
Myślę, że jest jeszcze miejsce na 2, 3 nagrody. Może faktycznie brakuje tej bardziej powieściowej. Kiedyś były jednak plany stworzenia poważniej nagrody literackiej tylko dla powieści. Myślę, że nie byłoby źle, ale z drugiej strony bywały lata, kiedy dobrych powieści brakowało. Czasem pojawia się w środowisku krytyków taki złośliwy żart, że jest więcej nagród literackich niż dobrych książek, co jest oczywiście nieprawdą. Myślę, że jest jeszcze miejsce dla kilku nagród literackich. Muszą być to jednak poważne przedsięwzięcia, należycie honorujące pisarzy.
Czy tegoroczną tryumfatorką może czuć się Olga Tokarczuk? Jej powieść „Bieguni" uzyskała nominację do najpoważniejszych polskich nagród literackich. Jury Nagrody Nike i czytelnicy oddający głos w konkursie ocenili tę powieść najwyżej. Powieść docenili także czytelnicy głosujący w konkursie Cogito.
"Doceniam tę książkę za to, że opisuje niezwykle interesujące miasto jakim jest Szczecin. "
Z ogromnym niepokojem czytam to, co ostatnio pisze Olga Tokarczuk, świetnie zapowiadająca się pisarka. Czasami wydaje mi się, że jest to inna pisarka niż ta, która napisała „Prawiek i inna czasy". Moim zdaniem dotyka ostatnio spraw, być może interesujących, ale znajdujących się na marginesie życia społecznego. Olga Tokarczuk należy do nielicznych pisarzy, którzy mają swój fanclub. Bez względu na to co napisze, znajdą się ci, którzy będą zachwycali się jej książkami. To samo dzieje się np. z Waldemarem Łysiakiem. Czego by nie napisał, choćby to było obrazoburcze, niemądre, ma swoich czytelników, którzy są mu wierni i wierzą w niego. Z fanclubem sympatyzują niektórzy krytycy i jak widać często skutecznie. Oprócz powieści „Bieguni" drugą książką, która była w tym roku wszędzie był „Czarny ogród" Małgorzaty Szejnert. Podobnie uzyskała nominację do głównych nagród w kilku konkursach. Cieszę się, że zdobyła nagrodę Cogito, bo w pełni na nią zasłużyła. Podobał mi się werdykt jury, który docenił jej walory, jako reportażu.
Czy pana zdaniem czytelnicy powinni sugerować się nagrodami przyznawanymi w konkursach literackich czy też nie?
Nie lekceważyłbym tych nagród. Myślę, że nadal nie do przecenienia są opinie naszych przyjaciół, znajomych. Krytyką zajmują się głównie dziennikarze, którzy pracują w poszczególnych redakcjach. Wielkich krytyków w tym momencie chyba nie mamy. Np. w prasie spotykamy wiele recenzji i po pierwszym zdaniu wiemy, że coś jest nie tak. Autorzy zwłaszcza w tych małych pisemkach, często przepisują inne teksty i nazywają to recenzją. Mamy też wiele niekwestionowanych autorytetów. Jednym z nich jest Tomasz Burek, który ograniczył ostatnio swoją działalność. Z młodego pokolenia warto docenić Macieja Urbanowskiego. Książka będzie istniała trochę inaczej, ale ludzie ciągle potrzebują pięknych opowieści, których się pięknie słucha, czyta, przeżywa. Jeżeli ktoś za coś takiego nagradza, to bardzo dobrze.
"Śmiało mogę porównać tę książkę do publikacji Juliusza Kadena-Bandrowskiego. "
Pan wie jak przyznawanie nagród literackich wygląda od zaplecza. Jest pan członkiem jury Nagrody Europy Środkowej Angelus. Jakimi kryteriami kierują się członkowie kapituły?
Jeśli chodzi o nagrodę Angelus, to nie mogę zdradzać do końca kuchni, ale powiem, że podczas trzech dotychczasowych edycji, jednogłośności nie było. Nie ukrywam, że myślałem, że w tym roku głosy członków jury będą zbliżone, ze względu na to, że zwycięska „Harmonia caelestis" jest moim zdaniem wybitną publikacją. W trakcie głosowania okazało się, że członkowie jury mają rozbieżne zdanie na jej temat. Kto wygra w danym konkursie, do końca nie jest jasne. To co mnie dziwi to fakt, że sami wydawcy często lekceważą konkursy. Nie doczytują regulaminu i przysyłają książki, które nie spełniają wymogów konkursowych. Wbrew pozorom, tych książek często nie jest aż tak dużo. Do każdej edycji Angelusa przysyłanych jest blisko 40 książek. Pierwszy odsiew jest bardzo łatwy, bo często do konkursu zgłaszanych jest wiele słabych publikacji. Trudniej jest w późniejszym etapie konkursu. Myślę, że te różnice w spojrzeniu na literaturę przez różnych jurorów, powodują, że w żadnym konkursie nie ma jednogłośności. Cały czas myślę o tym, że np. Nagrody Nike nigdy nie otrzymał Ryszard Kapuściński tylko dlatego że, kiedy wydany został „Heban" sam był jurorem tej nagrody. Podobnie było kiedyś ze Stefanem Chwinem.
"Tutaj powiem krótko - ten autor jest jak wino, im starszy, tym lepszy."
Czy nie niepokoi pana to, że pewne nazwiska przewijają się w konkursach literackich przez kilka lat? Tak jest z Jerzym Pilchem, Wiesławem Myśliwskim czy wspomnianą Olgą Tokarczuk.
Jest to bardzo niebezpieczne zjawisko. Często jest jednak tak, że autorzy podpisują umowy z wydawnictwami i zobowiązują się do napisania kolejnej książki w określonym czasie. Często wydawnictwo zgłasza do konkursu kilkakrotnie tego samego autora, przez co wiele nazwisk przewija się niemal regularnie w różnych konkursach. Mogę jednak powiedzieć, że zdumiewające jest to, że wśród tegorocznych bestsellerów nie znalazła się książka „Kinderszenen" Jarosława Marka Rymkiewicza, o którą toczyła się jedna z najpoważniejszych publicznych tegorocznych debat. Rzeczywiście było się o co spierać, ale i tak nie wpłynęło to na zwiększenie sprzedaży tej książki. Jest tak jak jest, trzeba uszanować decyzję rynku. Uważam, że szansą nagrody nieśrodowiskowej jest nagroda Cogito. Narzekania na Nike trwały przez kilka lat. Reakcją na zaistniałą sytuacją była Nagroda Józefa Mackiewicza. Jednak skład kapituły sprawił, że niektórzy pisarze nigdy nie będą do niej nominowani. Myślę, że dużą nagrodą dla młodych pisarzy jest Nagroda Kościelskich.
Pięć najlepszych książek ubiegłego roku wg Krzysztofa Masłonia:
Maciej Rybiński „Bruderszaft z Belzebubem"
Znany felietonista zaczął pisać tę książkę wiele lat temu na emigracji. Skończył niedawno. W zabawny i niesłychanie realistyczny sposób opisuje ostatni okres przed wprowadzeniem stanu wojennego w Polsce. Zwłaszcza pierwsza część książki wijąca się między 11 a 13 grudnia 1981r, jest to lektura na miarę „Moskwy Pietuszki" Jerofiejewa. Taka książka była potrzeba, bo czasem na rzeczywistość patrzymy zbyt poważnie.
Jarosław Marek Rymkiewicz „Kinderszenen"
Ten autor ma bardzo dobry okres. Książka jest świetna, ale jedną uwagą jest to, że autor chce być przekorny, mówić jakby naprzeciw czytelnikom.
Inga Iwasiów „Bambino"
Doceniam tę książkę za to, że opisuje niezwykle interesujące miasto jakim jest Szczecin. Książka nasycona jest politykę, ale nie jest ona męcząca, jednoznacznie wyczuwalna.
Bronisław Wildstein „Dolina nicości"
Śmiało mogę porównać tę książkę do publikacji Juliusza Kadena-Bandrowskiego.
Andrzej Dobosz „Ogrody i śmietniki"
Tutaj powiem krótko - ten autor jest jak wino, im starszy, tym lepszy.
Magdalena Zaliwska