W jakim nastroju zastaję kolekcjonera sztuki w Polsce pod koniec 2008? Są powody do optymizmu, pojawiły się na rynku polskim nowości, które warto będzie śledzić w nadchodzącym roku czy może kryzys nie oszczędził oferty polskiego rynku sztuki?
Piotr Bazylko: Myślę, że rok 2008 był bardzo ciekawym rokiem. Po pierwsze bardzo wyraźnie pojawiła się, nazwijmy to, druga fala młodych artystów po Grupie Ładnie. Czyli artyści młodzi tworzący już zupełnie inną sztukę niż Wilhelm Sasnal, Rafał Bujnowski czy Marcin Maciejowski. To artyści bardziej zainteresowani swoimi przeżyciami wewnętrznymi, jakimiś wizjami, snami – powiedziałbym bardziej skupieni na watkach surrealistycznych niż na rzeczywistości, która była w centrum zainteresowania twórców z Grupy Ładnie. Z pewnością pojawiło się trochę ciekawych nazwisk, co faktycznie napawa optymizmem. W chwili obecnej jednak myślę, że problem jest taki, iż nie wiemy jeszcze jak kryzys na rynku sztuki najnowszej, i w ogóle na rynku sztuki, wpłynie na sytuacje w Polsce. Zmiana na rynkach może nie tylko spowodować spadek sprzedaży prac – ludzie po prostu mniej będą kupowali. Ale przede wszystkim może poważnie zachwiać ilością pieniędzy przeznaczaną na sztukę, a to oznacza mniej środków dla instytucji publicznych, i co za tym idzie mniej ciekawych wystaw, mniej ciekawych projektów, które w momencie boomu na rynku sztuki były realizowane odważnie, dając szansę również młodym, bo po prostu były pieniądze na ich finansowanie. Jeśli chodzi o młodych na polskim rynku sztuki to mijający rok kończymy pełni wspomnień ciekawych wydarzeń jak Establishment w CSW i Nie Ma Sorry w MSN i może nawet odkryć, ale jeśli chodzi o rok 2009 i to jak te zauważone w tym roku nazwiska i imprezy się rozwiną to jest bardzo ciężko cokolwiek przewidzieć.
Ponadto można powiedzieć, że 2008 był dla młodej polskiej sztuki udany gdyż nie tylko pojawili się nowi twórcy, ale i wrócili ci już trochę znani by zaznaczyć, że są czymś więcej niż tylko ciekawym debiutem sprzed jednego czy dwóch sezonów.
Samo pojęcie debiutu i klasyfikacji do grona „dobrze zapowiadających się” nie ogranicza się chyba do osób stawiających pierwsze kroki tylko na debiutanckich wystawach?
Tomasz Kowalski, beztytułu, 2008
Zdecydowanie pojecie debiutu jest pojęciem szerszym niż fakt zrobienia pierwszej wystawy. Wystarczy wspomnieć tutaj Tomka Kowalskiego, który debiutował przecież na przełomie roku 2006-2007, ale tak naprawdę dopiero wystawami zorganizowanymi w tym roku w zielonogórskiej BWA czy berlińskiej Galerie Carlier/Gebauer pokazał, na co go stać. W ty przypadku, więc nie jest to debiut sensu stricte, ale tak naprawdę dopiero w tym roku możemy rzeczywiście powiedzieć, że to jest artysta z bardzo duża przyszłością.
Zazwyczaj po pierwszym pokazie prac czekamy, aby sprawdzić, w jakim kierunku pójdzie artysta, czy tematy zaznaczone na debiucie to przypadek? Czy było to the best of z czasów studiów? Jak poradzi sobie z odbiorem i recenzjami debiutu? Poza tym często te pierwsze wystawy odbywają się w miejscach, które są kompletnie niezauważane i dopiero druga czy trzecia wystawa danego artysty pokazuje czy twórca ma szanse zaistnieć na stałe w polskiej sztuce. Mówiąc o młodym debiutującym rynku sztuki warto podkreślać prace artystów tworzących, przed 2008, ale, dla których z jakichś względów to właśnie ostatnie miesiące okazują się decydujące, odkrywcze i świeże lub też ugruntowują dobre wcześniej zaprezentowane motywy i wysoki poziom artystyczny.
Jakie jeszcze osoby moglibyśmy zaliczyć do grona młodych artystów, którym w tym roku udało się potwierdzić artystyczny potencjał zauważony już w poprzednich latach?
Takim najciekawszym artystą, który nie jest „czystym tegorocznym debiutantem” gdyż tworzył i wystawiał już w latach wcześniejszych jest Olaf Brzeski. Eksplozja wystaw zorganizowanych właśnie w 2008 pokazała, że jest to naprawdę bardzo, bardzo ciekawe nazwisko. Debiutował, w 2004, ale nie sposób go pominąć podsumowując mijający rok, bo artysta dopiero teraz pokazuje się szerszej publiczności: najpierw wystawa w Oknach w warszawskim CSW na przełomie roku, później wystawa w BWA we Wrocławiu i udział w „Establishmencie”. Olaf jest o tyle ciekawym artystą, że nie maluje, co jednak dalej jest rzadkością w polskiej sztuce. Ogromna większość artystów dobrze znanych w polskiej sztuce to twórcy, którzy malują. A Brzeski w związku z tym, że jest absolwentem wrocławskiej ASP, która znana jest z pracy w ceramice, rzeźbi w porcelanie, tworzy rzeźby nierzeczywiste. Ponadto kręci filmy eksperymentalne i tworzy instalacje. W tym roku miał kilka ciekawych pokazów, chociażby podczas wystawy „Establishment” w Centrum Sztuki Współczesnej w Zamku Ujazdowskim w Warszawie. Tegorocznymi wystawami pokazał, że to jest artysta, którego należy bardzo uważnie obserwować. Myślę też, że polskie kolekcje zarówno prywatne jak i publiczne powinny, zastanowić się nad zakupem jego prac. Póki nie jest jeszcze za późno i są one wystawiane w po osiągalnej cenie. Ja osobiście taką decyzję już podjąłem. W tym przypadku nie ma, na co czekać, bo historia uczy, że potem nie jest już tak łatwo dokonać zakupu prac młodych zdolnych i odkrytych przez większe spektrum.
Na kogo Pana zdaniem warto zwrócić uwagę, jeśli chodzi o „autentycznie” nowe twarze, jakie pojawiły się na polskim rynku sztuki?
W przypadku osób, które w 2008 roku naprawdę pokazują się nam po raz pierwszy to powiedziałbym, że ciekawe były dokonania artystów tworzących prace, które moglibyśmy nazwać surrealistycznymi. Wymieniłbym tutaj Pawła Śliwińskiego, Tymka Borowskiego i Pawła Dunala. To są debiutanci sensu stricte, twórcy, którzy faktycznie w mijającym roku przedstawili swoje prawdziwie pierwsze wystawy. Zarówno w galeriach jak i na akademii sztuk pięknych. Cała trójka jest absolwentami lub jeszcze studentami warszawskiej ASP i myślę, że na te nazwiska warto zawracać uwagę.
Oczywiście oni swej pozycji w sztuce jeszcze nie utwierdzili, jeszcze się dokładnie nie określili. Jestem zdania, że w sztuce, podobnie jak w muzyce rozrywkowej, to nie debiut jest tak naprawdę ważny, nie ta pierwsza płyta tylko druga. Z tymi artystami też tak będzie - dopiero po udziale w kilku kolejnych wystawach zobaczymy jak będą sobie radzić i jak artystycznie rozwijać.
Tymczasem jednak warto odwiedzić wspólny pokaz Pawła Śliwińskiego i Tymka Borowskiego w galerii A w Warszawie. Pierwszy z malarzy wykazuje dużą fascynację formami biologicznymi i jak sam mówi zależy mu na intuicyjnym odbiorze jego sztuki, nawet, jeśli prace pozwalają wychwycić jakiś temat, to przede wszystkim mają działać na emocje. Tymek Borowski wykonuje charakterystyczne odrealnione portrety umieszczone w dziwnym, figuratywnym kontekście i niewpisujące się w żaden dyskurs. Paweł Dunal natomiast w mijającym roku ukończył warszawską ASP z dyplomem w pracowni Jarosława Modzelewskiego. Zaliczany do grupy „zmęczonych rzeczywistością”. Świat jego wyobraźni zamieszkują leśne fantomy, halucynogenne grzyby, fallusy i postacie z „Kubusia Puchatka”. Na dyplom przygotował też serię abstrakcyjnych obrazów malowanych palcami. Już teraz wzbudza sporo kontrowersji.
Wspomniał Pan, że większość artystów dobrze znanych w polskiej sztuce to twórcy, którzy malują. Trzej wymienieni debiutanci to też malarze, czy oznacza to, że w innych dziedzinach sztuki młodzi nie mają nic do powiedzenia? Jak wygląda rozwój dyscyplin sztuki poza malarstwem – jak rozwija się Video-art, instalacja performatywna, fotografia w sztuce polskiej?
autor Anna Molska
Polscy kolekcjonerzy przyzwyczajeni są jednak do kupowania malarstwa i również galerie w Polsce, zwłaszcza te prywatne, które muszą utrzymywać się ze sprzedaży sztuki, a wiec zarazem bardziej brać pod uwagę przyzwyczajenia klientów, stawiają na artystów malujących, bo takie prace jest najłatwiej sprzedać. Można już znaleźć galerie oferujące prace wideo. Coraz popularniejsze są galerie sprzedające fotografię. Najsłabiej sytuacja wygląda, jeśli chodzi o ofertę instalacji.
Tutaj warto wiec wspomnieć bardzo interesującym debiucie Anny Molskiej. Co ciekawe artystka debiutowała nie w Polsce lecz jako najmłodsza uczestniczka tegorocznego biennale w Berlinie. Pisaliśmy to już w „Przewodniku kolekcjonera sztuki najnowszej”, że to jedna z najciekawszych absolwentek „Kowalni” (słynnej pracowni Grzegorza Kowalskiego na warszawskiej ASP), zajmująca się głównie fotografią i tworzeniem prac wideo. W tym przypadku już wiemy, że tutaj warto bardzo dokładnie śledzić losy artystki i dokładnie przyjrzeć się temu, co proponuje. Artystka jeszcze bez reprezentującej ją galerii, ale już obecna w kolekcji publicznej (Kolekcja Podlaskiego Towarzystwa Sztuk Pięknych).
autor Agnieszka Polska
Poza tym interesujące było to, co zaprezentowała na swojej pierwszej wystawie Agnieszka Polska w Galerii Nova w Krakowie. To również artystka, która nie zajmuje się malarstwem. Podkreślam to gdyż tych artystów działających poza sferą malarstwa jest naprawdę niewielu niestety. Agnieszka Polska tworzy naprawdę ciekawe filmy wideo, fotografie, a właściwie bardziej przetwarza archiwalne fotografie znajdując ciekawe konotacje do fotografii, które zupełnie nieświadomie funkcjonowały w obiegu publicznym. Studentka wydziału grafiki w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Niezwykły rok dla tej artystki i dwie wystawy, o których będziemy pamiętać – „Kalendarz” w art agenda nova w Krakowie i "Nie ma sorry" w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.
Ciekawe, że czołowe miejsca w rankingu (1 i 4) na blogu ArtBazaar, który prowadzę zdobyły właśnie te artystki tworzące głównie sztukę wideo, czyli w obszarze poza głównym nurtem zainteresowania mediów i kolekcjonerów. Widać, więc, że rodzi się coraz większe zainteresowanie tego typu działaniami artystycznymi, ale w tej dziedzinie jeszcze trochę drogi przed nami.
Chyba jeszcze dłuższa droga przed Street artem? Czy w tej dyscyplinie zauważył Pan jakieś nowości?
Jeśli chodzi o street art to w tej dziedzinie nie zauważyłem jakichś spektakularnych debiutów w tym roku. Powiedziałbym raczej, że w 2008 street art zadebiutował bardziej jako pełnoprawna forma sztuki, która na Zachodzie już od lat uważana jest za niezależny nurt. Istnieje szereg galerii prezentujących prace artystów zajmujących się street artem, którzy biorą udział w bardzo poważnych wystawach i prezentują się w najważniejszych galeriach. Świadczy o tym chociażby zorganizowana w zeszłym roku wielka wystawa w Tate Modern w Londynie. Teraz street art zadebiutował w Polsce wystawą we wrocławskiej BWA. Ten debiut określam nawet jako swego rodzaju inwazję polskiego street artu – to inwazja już nie tylko z ulic naszych miast, ale również z przestrzeni galeryjnych – wspomniana wystawa Out of Sth we wrocławskim BWA, powstanie galerii Zero Zer w Gdyni i Viura w Warszawie, wspaniały mural Twożywa w Warszawie, no i na koniec zaskakująca sprzedaż pracy Petera Fussa na aukcji w Phillips de Pury.
Zaczynają powstawać galerie oferujące street art - funkcjonują zarówno w Internecie jak i pomiędzy Internetem a realem, ale są to dopiero początki. Teraz nawet na Zachodzie, gdzie street art bez wątpienia cieszy się dużą popularnością, w związku z kryzysem nurt może trochę ucierpieć, jeśli chodzi o sprzedaż. Polski rynek sztuki w tej kwestii jest na samym początku, to jest na razie raczkowanie i ta dziedzina ma przed sobą jeszcze długą drogę do, nazwijmy to, urynkowienia w naszym kraju. Niemniej jednak docenić należy podjęte w tym roku inicjatywy i zdecydowanie uważam, że na przykład wrocławska wystawa była bardzo trafnym i udanym wprowadzeniem koncepcji street artu jako pełnoprawnego nurtu rozwijającego się również w polskiej sztuce.
W grudniu „Rzeczpospolita” opublikowała ranking Kompas Młodej Sztuki, w którym szefowie i właściciele galerii komercyjnych i niekomercyjnych, wskazali pięciu twórców, którzy ich zdaniem powinni odnieść sukces i zająć trwałe miejsce w życiu artystycznym. Ranking objął aż 217 młodych twórców.
W tym rankingu niezaprzeczalnie zauważa się ogromne rozstrzelanie zgłaszanych, kandydatur, co jest chyba charakterystyką tego rankingu. Łącznie 81 galerii wybrał aż ponad 200 artystów. Liczba osób umieszczonych w rankingu moim zdaniem nie napawa optymizmem, bo nie ma w Polsce 217 artystów, którzy mieliby przed sobą świetlaną przyszłość zarówno na rynku sztuki jak i w historii sztuki polskiej. Ta grupa spokojnie mogłaby być okrojona o połowę. Do wygrania wystarczyło tylko 7 wskazań. To pokazuje, że galerzyści tak naprawdę nie do końca są przekonani, co do liderów, nie widzą zdecydowanych i mocnych artystów, którzy są lepsi od innych i mają prawdziwe szanse zaistnieć na rynku sztuki. Ja osobiście zamierzam skupić się na obserwacji tych kilku młodych osób, które wymieniłem. Czas pokaże czy potwierdzą swój artystyczny potencjał.