Kultura

Sztuka latania w Yours Gallery

Ostatnia aktualizacja: 09.05.2007 11:44
"Sztuka latania" to odpowiedź fińskiego fotografa, Janne Lahtinena, na nurtujące ludzkość pragnienie wzbicia się w chmury.

''

Sztuka latania to odpowiedź fińskiego fotografa, Janne Lehtinena, na nurtujące ludzkość pragnienie wzbicia się w chmury. Seria piętnastu fotografii, na których autor stara się przy pomocy rożnych urządzeń rozpocząć lot, jest barwną prezentacją łączącą w sobie infantylizm podejmowanych prób z pięknymi i często odrealnionymi krajobrazami. Zdaniem autora jego najnowsza seria zdjęć: „(…) to w pewien sposób mój intymny powrót do okresu dzieciństwa. Włącza się we mnie dziecięca imaginacja. Latanie, bawienie się w różne gry i takie tam… to wciąż jest we mnie”.


Na fotografii Bridge falling, fantastyczna konstrukcja służy autorowi jako podest do skoku. Pod nim snuje się żwirowata przestrzeń przypominająca pustynię. Branches to obserwacja zza „pleców” postaci, która siedząc na drewnianym słupie, ma na głowie „coś” co swoim wyglądem przypomina skrzydła ważki. Dookoła śnieg, na horyzoncie delikatnie rysują się figury drzew, a czerwona kurtka na lśniąco białym tle przykuwa nasz wzrok. Pomysłowość autora sprawdza się w przypadku Waves, gdzie Lehtinen na fotelu bujanym z doczepionymi z tylu skrzydłami sunie niczym na skuterze wodnym przez wzburzone fale.

Podczas mojej rozmowy z fińskim fotografem, okazało się, że jego inspiracje to nie tylko pochodna mitu Ikara, prac Leonarda da Vinci, czy pragnień głównego bohatera filmu Ptasiek Alana Parkera.

Janne Lehtinena: Inspirację do tej serii zdjęć czerpię bezpośrednio z okresu mojego dzieciństwa. Mój ojciec jest bardzo znanym pilotem szybowcowym w Finlandii. Nikt w mojej ojczyźnie nie spędził tyle czasu w powietrzu co on! A to znaczy, że żyłem w otoczeniu różnego rodzaju statków powietrznych i spędziłem bardzo dużo czasu na lotniskach. Stąd otwarta przestrzeń jest jedną z inspiracji, którą widać na moich fotografiach.

Jak to często bywa syn bierze przykład ze swego ojca. Jednak Janne Lehtinen, czego mi nie powiedział, a o czym dowiedziałem się dopiero w rozmowie z kurator wystawy, Karoliną Krakowską, ma lęk wysokości. Mimo tego współpraca między ojcem i synem jest nadzwyczaj owocna.


''

Janne Lehtinena: Jeszcze podczas pracy nad tą serią, mój ojciec stał się ważną jej częścią, pomagając mi na każdym kroku, przynosząc mi różne rzeczy z lotniska. Asystował mi przy robieniu zdjęć. Był dla mnie wielkim wsparciem.

Nie sposób oglądać zdjęcia fińskiego fotografa bez refleksji nad rekwizytami, które mają mu posłużyć do wystartowania. Pełne fantazji przedmioty w największym stopniu kierują naszą wyobraźnię ku wspomnieniom z dzieciństwa.

Janne Lehtinena: Jeśli chodzi o rekwizyty, które wykorzystywałem do robienia zdjęć, jak skrzydła, balony i inne interesująco wyglądające konstrukcje, to albo sam je robiłem albo je znajdowałem. Na zdjęciach mam te przedmioty przede wszystkim na plecach, często są też przedstawione na tle krajobrazu i dzięki nim tworzę scenę lotu.

Wrażenia z kolejnych zarejestrowanych przez aparat prób nie były by tak wciągające gdyby nie różnorodność krajobrazu, który nadaje każdemu ujęciu znamiona oryginalności. Pustynne przestrzenie, lasy, plaże, tafla jeziora, bagna czy zwalisko kamieni, świadczą o zróżnicowanym świecie, w którym operuje aparat autora. Jak się okazuję Lehtinen nie przejechał całej Finlandii by wypełnić swoją serię.


''

Janne Lehtinena: Widoki, w których operuję mają silne odniesienie do mojego życia. Większość z nich to tereny znane mi z dzieciństwa. Jest to także bardzo ważne dla mnie samego by nie tylko robić zdjęcia, ale by je tworzyć. Miejsce, w którym pracuję, jest dla mnie i dla efektu mojej pracy bardzo istotne, gdyż jest częścią mojego życia.

Jego zdjęcia nie są dziełem przypadku. Silne motywy autobiograficzne ujawniają się na każdym kroku. Dla autora fotografia to nie tylko rejestracja widoku i pomysłu, ale także emocje, które wiążą się podczas jego powstawania.

Janne Lehtinena: Moje ulubione zdjęcie z tej kolekcji to Hopper, czyli po prostu ktoś kto skacze. Te zdjęcie jest dla mnie ważniejsze od pozostałych, ze względu na sytuację, która mu towarzyszy. Przy robieniu tego zdjęcia uczestniczyła moja żona i dwójka moich dzieci. Widzimy na nim zamarznięte morze i przerębel, a w nim wodę. Dzieci bardzo lubią tę okolicę, często się tu bawią, choć jest to w gruncie rzeczy całkiem niebezpieczne, a przy tym ciężko się skoncentrować na robieniu zdjęć kiedy nie wiesz co robią twoje dzieci.

Jak się okazuje jego dzieci są jeszcze za małe by zainteresować się pasją swojego dziadka. Bardziej interesuje je oglądanie taty podczas robienia zdjęć, gdyż „(…) dla nich to zajęcie wygląda bardzo dziwnie, a przez to jest interesujące”.

O swoim najnowszym projekcie autor mówi, że podczas pracy nad nim znów będzie sięgał do korzeni i wspomnień.


''

Janne Lehtinena: Pracuję nad cyklem rodzinny. Będzie to opowieść o mojej rodzinie, o ludziach na nią się składających, przede wszystkim w scenerii starego opuszczonego domu i rzeczy, które się w nim znajdują. Jest to dom, w którym kiedyś mieszkaliśmy. Można uznać to za rodzaj portretu mnie samego i męskiej części mojej rodziny. Obok zdjęć znajdą się opisy wydarzeń, które spotkały nas w przeciągu ostatnich piętnastu lat. Niektóre z nich są bardzo osobiste. Myślę, że książka ukaże się w przyszłym roku w czerwcu. Mam też pomysł na serią nocnych zdjęć w moim rodzinnym mieście. I znów będą one powiązane z osobą mojego ojca. On oprócz latania pracuje także w dużej fabryce papieru w moim rodzinnym mieście, gdzie cztery dni pod rząd w każdym miesiącu miewa nocne zmiany. Ja zamierzam wtedy przyjechać do niego do pracy, będę robił zdjęcia miasta nocą, a o szóstej nad ranem gdy ojciec na swoim rowerze będzie wracał z pracy, ja zrobię zdjęcie jego twarzy po przepracowanej nocy.

Autor Sztuki latania był przed szesnastu laty na wycieczce po Polsce. Wspomina ją zaskakująco dobrze.


Janne Lehtinena: Dużo się tu u was od czasu ostatniej mojej wizyty zmieniło. Wspominam wasz kraj jako typowe państwo demokracji ludowej. Jej stolica wyglądała szaro, budynki były zaniedbane. Teraz centrum Warszawy wygląda zupełnie inaczej. Są tu nowoczesne budynki i dużo firm, ale ja najbardziej zwróciłem uwagę, na reklamy, których w tamtych czasach po prostu tutaj nie było. Ja osobiście reklam nie znoszę. Wtedy było jakby spokojnie, było mniej samochodów. Osobiście wolałem tamtą Warszawę. Oczywiście nie mam na myśli sytuacji politycznej. Dziś rano byłem w ogrodzie botanicznym i przy takim zielonym budynku i tropikalnych roślinach robiłem serię zdjęć.

Jane Lahtinen nie czuje się jeszcze ukształtowanym fotografem. Mimo wielu wyróżnień i wernisaży w rodzimej Finlandii i Francji czuje, że musi jeszcze się wiele nauczyć. O swoich początkach z aparatem w ręku nie mówi bynajmniej z rozrzewnieniem.

Janne Lehtinena: Nie mogę powiedzieć, żeby zawód fotografa był kiedyś moim „wielkim marzeniem”. Raczej wszystko potoczyło się stopniowo. Dostałem pierwszy aparat kiedy miałem około siedemnaście lat. Zacząłem robić nim zdjęcia, jeździłem z nim na wycieczki, a dalej poszło „z górki”. No ale moja pasja do fotografowania zaczęła się stopniowo rozwijać. Zdecydowałem się na studia fotograficzne, na które dostałem się dopiero za drugim razem. Ale jak już to osiągnąłem to otworzył się przede mną nowy świat możliwości. No i wtedy zaczęło się fotografowanie dwadzieścia cztery godziny na dobę i poszukiwanie swojego sposobu na robienie zdjęć. Czuję, że jestem ciągłe na tej drodze…

Zdjęcia prezentowane na wystawie opublikowane zostały w wydanym w 2005 roku przez wydawnictwo Hatje Cantz albumie, zatytułowanym Sacred Bird. Album został wyróżniony w 2005 roku prestiżową nagrodą German Photo Book Award.


Petar Petrović

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni
Czytaj także

Pocałunek na murze

Ostatnia aktualizacja: 09.11.2009 12:36
Pocałunek dawnych przywódców ZSRR i NRD Leonida Breżniewa i Ericha Honeckera to najsłynniejszy obraz na murze berlińskim.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Choinkowa sztuka

Ostatnia aktualizacja: 24.12.2009 12:30
W Muzeum Lubuskim w Gorzowie można oglądać szklane cuda. Wystawa "Bombka cenniejsza niż złoto" prezentuje ponad 200 bombek powstałych w firmie „Komozja” w latach 1990-2009, wszystkie one pochodzą z kolekcji gorzowianina Bogusława Buchali.
rozwiń zwiń