Awans Islandii do 1/8 finału mistrzostw Europy wydawał się jednym z tych wydarzeń, które trudno zaliczyć do prawdopodobnych.
W poniedziałek jedna z rewelacji turnieju zmierzy się z Anglikami, którzy stanowią 53-milionowy naród zwariowany na punkcie piłki nożnej. Naprzeciwko nich wyjdzie jedenastka złożona z reprezentantów kraju, którego obywateli jest nieco ponad 300 tysięcy (około 20 tysięcy kobiet i mężczyzn jest zarejestrowanych w krajowym związku piłki nożnej). I dopiszą kolejne zdania do najlepszej historia, jaką ma póki co do zaoferowania Euro 2016.
Jeszcze kilka dekad temu islandzka piłka nożna była zjawiskiem, które mogło wywoływać lekceważący uśmiech reszty piłkarskiego świata. Zawodnicy, którym udało się zrobić z pasji swój zawód, chyba sami dziwili się tym faktem. Futbolowa tradycja? W kraju, w którym występuje najwyższy na świecie współczynnik liczby artystów do liczby obywateli, i w którym pogoda zawsze była przeszkodą dla poważnej gry, inne aktywności wysuwały się na pierwszy plan.
Stereotypowo wielu wciąż widzi w tej wyspie dość specyficzne miejsce do zamieszkania. Krajobraz, który idealnie nadawał się do tego, by kręcić tam sceny z serialu "Gry o Tron", rozgrywające się za Murem, oddzielającym cywilizowany świat od tego zamieszkanego przez brutalnych dzikich. Do tego jednym z kibiców reprezentacji Islandii jest Hafþór Júlíus Björnsson, strongman grający jedną z postaci tej ekranizacji prozy George'a R. R. Martina.
Możemy iść dalej - 11% powierzchni wyspy pokrywa lawa (wystarczyło, żeby amerykańscy astronauci przed misją Apollo ćwiczyli tam lądowanie na księżycu), a niesamowite widoki były inspiracją dla J. R. R. Tolkiena przy tworzeniu krajobrazu Śródziemia i Mordoru we "Władcy Pierścieni" i "Hobbicie". Islandię promowała piosenkarka Bjork oraz zespoły takie jak Sigur Ros, mum czy Gus Gus, przyciągające na swoje koncerty tysiące fanów z całego świata. Gwiazdy.
Teraz dołączają do nich piłkarze. A konkretniej, 23 zawodników i szwedzki trener Lars Lagerbaeck (który przez 4 lata przeskoczył z tą drużyną 100 pozycji w rankingu FIFA) razem ze sztabem szkoleniowym. Dodajmy do tego też komentatora, który przebojem wdarł się do świadomości internautów podczas komentowania historycznej wygranej z Austrią, dającej Islandczykom pierwszy w historii awans do fazy pucharowej i to w debiucie na imprezie tej rangi.
- Oglądaliśmy ich wszędzie i szczerze mówiąc nie było to łatwe. Oglądałem mecz z Austrią w pubie i później dołączyłem do zespołu pociągiem. Niestety, wersję z islandzkim komentarzem zobaczyłem dopiero następnego dnia. Będąc Islandczykiem w pełni rozumiałem, jak czuł się Gudmundur Benediktsson (osławiony islandzki komentator - przyp. red.). Sam krzyczałem podczas tego gola z całego gardła, mam wrażenie że ludzie się mnie wtedy bali. Wspaniale się to ogląda, na taką drużynę Islandii czekałem całe życie - przyznał Georg Holm, współzałożyciel Sigur Ros. Ojciec perkusisty zespołu, Orriego Dyrasona, zaliczył pięć meczów w reprezentacji kraju na pozycji bramkarza.
Szwedzki selekcjoner Lars Lagerbaeck wytypował do wyjazdu do Francji 23 piłkarzy. Według ostatniego robiącego furorę w internecie mema byli to ci, którzy akurat nie byli zajęci obserwowaniem wulkanów, łowieniem wielorybów, strzyżeniem owiec (tych na Islandii jest dwa razy więcej niż ludzi) czy akurat nie wybrali się do Francji w roli kibiców. Na to, by wspierać swoich rodaków na francuskich boiskach, zdecydowało się około 10% całej populacji Islandii. Czy można sobie wyobrazić drugi kraj, z którego na parę tygodni znika dziesiąta część populacji, by wspierać swój zespół? To akurat wątpliwe.
Duże nakłady finansowe, budowa stadionów i niezbędnej infrastruktury, położenie nacisku na szkolenie młodzieży - nieco ponad 15 lat temu rozpoczęła się rewolucja, która miała przynieść wyniki. Z zespołu, który każdy traktował jako dostarczyciela punktów, udało się stworzyć prawdziwą, silną drużynę. Od tego czasu setki trenerów zdobyło potrzebne licencje i odebrało narzędzia niezbędne do tego, by przekazywać wiedzę dalej w postaci licencji UEFA A i B. Szacuje się, że jeden taki trener przypada na 500 Islandczyków. W Anglii ten stosunek wynosi 1 do 10 tysięcy.
Pojawiają się głosy o niespodziance, szczęściu, które sprzyjało Islandczykom. Oni jednak wiedzą, że ostatnie wyniki nie mają nic wspólnego ze szczęściem, a są efektem ciężkiej pracy. Nawet reforma, dzięki której na Euro pojechały 24 drużyny, w niczym im nie pomogła - w eliminacjach zawodnicy Lagerbaecka zagwarantowali sobie bezpośredni awans, a na turnieju byli drugą drużyną w grupie F, wyprzedzając Portugalię.
Klimat do piłki nożnej nie jest idealny. Właściwie jest wręcz odwrotnie, ale chyba nigdzie na świecie nie da się zagrać w podobnych warunkach jak na Hasteinsvollur Stadium.
Przy takiej ilości trenerów i zarejestrowanych piłkarzy, nie ma mowy o tym, by talenty mogły przepaść - nawet nie mają gdzie się ukryć.
Zajmujący się sportem z sezonowego zajęcia postanowili zrobić całoroczną pracę, która przyniesie efekty. Wybudowano hale, boiska ze sztuczną nawierzchnią. Pierwsze z nich powstało w 2000 roku. To wtedy rozpoczęło się coś, co dla wielu przypomina piłkarskie niebo.
Czy Islandia ma czego szukać w meczu z czekającą na sukces dziesiątki lat Anglią? Rozsądek podpowiada, że niespodzianki nie będzie, a działający na wyobraźnię zawodnicy z pokrytej lodem wyspy pożegnają się z turniejem.
Tyle tylko, że piłkarze Larsa Lagerbaecka już są jednymi z największych zwycięzców imprezy we Francji, bez względu na wynik konfrontacji z drużyną, na którą w ojczyźnie liczą miliony kibiców.
- Tym meczem możemy tylko wygrać. Już zdobyliśmy serca islandzkich kibiców. Jeśli chcesz wyciągnąć z życia wszystko, co najlepsze, musisz być gotowy na to, by wykorzystywać swoje szanse. My lepszej nie dostaniemy. Jesteśmy zbyt mali i nie mamy ludzi, by posiadać armię, dlatego oni są teraz naszą armią - mówił Heimir Hallgrimsson, asystent trenera. Dodatkowo pracujący jako... dentysta.
Islandczycy udowodnili, że słowa Cristiano Ronaldo o tym, że rywale po remisie z jego drużyną cieszyli się jakby wygrali całe Euro, a to w połączeniu z defensywną grą świadczyło o "mentalności malutkich", były zupełnie nie na miejscu.
W grupowym starciu gwiazdę Realu Madryt zatrzymał Hannes Þór Halldórsson, bramkarz, który oprócz piłki zajmuje się reżyserowaniem filmów. W 2012 roku nakręcił teledysk do piosenki, która reprezentowała Islandię na Eurowizji. 32-latek został zapewniony, że kiedy zdecyduje się skończyć z grą w piłkę, praca w studiu filmowym SagaFilm będzie na niego czekać.
Ten naród może być mały, najmniejszy ze wszystkich, które dotychczas wzięły udział w tych mistrzostwach, ale "Kraj Lodu i Ognia" zapłonął pasją do swojej reprezentacji. I nikt nie może mu tego odebrać.
Mecz Anglia - Islandia rozpocznie się w poniedziałek o godzinie 21. Jeśli dotychczas byliśmy świadkami świetnej historii, to w przypadku wysłania do domu drużyny Roya Hodgsona zobaczymy jedną z największych niespodzianek w historii mistrzostw Europy. Niemożliwe? Wydaje się, że dla kraju, w którym budowa drogi może zostać przerwana przez to, że mogłaby ona przeciąć miejsca zamieszkanie przez elfy, coś takiego nie istnieje. I bardzo dobrze.
W 2006 roku około 80% mieszkańców Islandii nie wykluczało tego, że mityczne stworzenia rzeczywiście istnieją. Nie zbadano, ilu Islandczyków wierzyło wtedy w to, że dekadę później będą wśród 16 najlepszych piłkarskich drużyn Starego Kontynentu.
Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl