Odejmując tych, którzy wyjechali na mistrzostwa do Francji, to spotkania nie obejrzało "na żywo" zaledwie 650 osób mieszkających w tym kraju. Takie wyliczenia przedstawił szwedzki dziennik "Aftonbladet", opierając się m.in. na danych linii lotniczych, według których kraj opuściło 8-12 procent populacji, liczącej 329 100 osób.
Dane RUV obejmują liczbę zarejestrowanych abonentów, a ta wyniosła 168 tysięcy. Jednak według przepisów abonament telewizyjny płaci się tylko od jednego aparatu, których liczba pod jednym adresem może być dowolna. Gospodarstwo domowe może liczyć od jednej osoby do kilkunastu i jest traktowane jako jeden abonent.
"Oglądalność na poziomie 99,8 procent oznacza, że mecz oglądali właściwie wszyscy mieszkańcy Islandii, a ci którzy musieli być w tym czasie w pracy robili to na smartfonach, nawet te brakujące 650-1000 osób" - oceniły lokalne media.
Dziennikarz islandzkiego radia Gissli Kristjansson powiedział że wynik ten go nie dziwi, "ponieważ już od eliminacji do mistrzostw świata w Brazylii, w których Islandia odpadła dopiero w barażu po meczach z Chorwacją, oglądanie występów reprezentacji stało się tradycją i obowiązkiem narodowym".
- Mecze śledzą podświadomie nawet niemowlęta przebywając w tym czasie w towarzystwie rodziców, chorzy zabierani są do pubów przez sąsiadów, a tam nawet niewidomi chłoną atmosferę przekazywaną przez komentatorów telewizyjnych i siedzących przy tym samym stoliku gości. Zjawisko to stało się zupełnie naturalne. - powiedział Kristjansson.
Źródło: youtube.com/News24
pk