Rio 2016
Jamajczyk Usain Bolt potwierdził, że nie ma sobie równych w biegu na 100 m, a Wayde van Niekerk z RPA poprawił 17-letni rekord świata na cztery razy dłuższym dystansie - to dwa najbardziej emocjonujące momenty dziewiątego dnia igrzysk w Rio de Janeiro.
Bolt, który w dniu zakończenia igrzysk będzie świętował 30. urodziny, w ostatnich latach oszczędza siły i skupia się na najważniejszych celach. Gdy wydaje się, żę jego hegemonia jest zagrożona, pokazuje jednak, że w sprincie nie ma sobie równych.
W Rio rozpędzał się z biegu na bieg. Zaczął od 10,07 w eliminacjach, później był już najszybszy w półfinałach - 9,86, a w decydującym starciu z rywalami urwał jeszcze 0,05. 9,81 wystarczyło, by cieszyć się z trzeciego z rzędu olimpijskiego złota na 100 m. Na najwyższym stopniu igrzysk stanął w niedzielę już po raz siódmy.
- Nie byłem może ekstremalnie szybki, ale wystarczyło, żeby wygrać. I to jest najważniejsze, bo pozwala realnie myśleć o realizacji celu, z jakim tu przyjechałem, czyli zdobyciu trzech złotych medali - przyznał Bolt, który po raz kolejny zasugerował, że to może być ostatnia wielka impreza w jego karierze.
Srebrny medal wywalczył otwierający listę światową w tym roku Amerykanin Justin Gatlin - 9,89, a brązowy Kanadyjczyk Andre de Grasse - 9,91.
Oczekiwanie na występ "strzały z Jamajki" umilił kibicom na Stadionie Olimpijskim Wayde van Niekerk. Światowej publiczności na dobre objawił się przed rokiem, kiedy został mistrzem świata w biegu na 400 m. W Rio pokusił się o coś, co wydawało się nieosiągalne - złoty medal okrasił rekordem globu. 43,03 to o 0,15 szybciej niż potrzebował 17 lat temu do pokonania jednego okrążenia stadionu fenomenalny Michael Johnson.
- O Boże! Rekord świata z ósmego toru! Nie widziałem jeszcze nikogo, kto w ten sposób pobiegłby między 200. a 400. metrem. Drugą połowę dystansu miał lepszą niż pierwszą. Masakra - ocenił na gorąco komentujący przebieg zawodów lekkoatletycznych dla stacji BBC Amerykanin, który widzi w reprezentancie RPA nową, wielką gwiazdę "królowej sportu".
Zwycięzca podkreślił, że "ma medal, o którym od zawsze marzył". "Wiedziałem, że stać mnie też na rekord, ale nie spodziewałem się, iż pobiję go już tutaj" - dodał.
24-letni student marketingu z Bloomfontein wyprzedził najszybszego cztery lata temu w Londynie Kiraniego Jamesa z Grenady - 43,76 oraz mistrza igrzysk w Pekinie Amerykanina LaShawna Merritta - 43,85, który przyjechał do Brazylii z najlepszym rezultatem sezonu.
W dwóch pozostałych lekkoatletycznych finałach zwyciężyły Kolumbijka Caterine Ibarguen w trójskoku oraz Kenijka Jemima Jelagat Sumgong w maratonie.
Poza Stadionem Olimpijskim prym wiedli w niedzielę Brytyjczycy, którzy sięgnęli po pięć złotych medali. O historyczny sukces pokusił się Andy Murray, który pokonując w finale Argentyńczyka Juana Martina del Potro 7:5, 4:6, 6:2, 7:5 został pierwszym tenisistą, który zdobył dwa złote medale olimpijskie w grze pojedynczej. Cztery lata temu Szkot był najlepszy w igrzyskach w Londynie.
W olimpijskich kronikach znajdzie się też zapewne wzmianka o tym, że Justin Rose został w Rio de Janeiro pierwszym od 112 lat golfistą, który triumfował w turnieju olimpijskim. Pozostałe miejsca na podium zajęli Szwed Henrik Stenson i Amerykanin Matt Kuchar.
Na welodromie Brytyjczyk Jason Kenny zdobył swój piąty złoty medal olimpijski, triumfując w najbardziej prestiżowej konkurencji torowej - sprincie indywidualnym. W dwóch wyścigach finałowych nie dał szans swojemu rodakowi Callumowi Skinnerowi.
Wcześniej obaj stanęli na najwyższym stopniu podium w sprincie drużynowym. Kenny triumfował w tych dwóch konkurencjach także cztery lata temu w Londynie, a w 2008 roku w Pekinie zwyciężył w drużynie i wywalczył srebro indywidualnie po porażce w finale z Chrisem Hoyem. W obu przypadkach z finałowymi przeciwnikami... dzielił pokój w olimpijskiej wiosce.
Dwa ostatnie tego dnia złote medale Brytyjczycy zdobyli w sali gimnastycznej. Oba były dziełem Maxa Whitlocka, który okazał się najlepszy w ćwiczeniach wolnych i na koniu z łękami.
Z kolei w skoku kobiet zwyciężyła Amerykanka Simone Biles i po raz trzeci w Brazylii wysłuchała hymnu narodowego. Wcześniej złote medale odebrała za wielobój, zarówno indywidualnie, jak i w drużynie. Jej celem są jeszcze wygrane na równoważni i w ćwiczeniach wolnych. Pięciu krążków z najcenniejszego kruszcu na jednej olimpiadzie nie zdobyła jeszcze żadna kobieta.
M.in. dzięki niej ekipa USA otwiera tabelę medalową z dorobkiem 26 złotych, 21 srebrnych i 22 brązowych, co daje łącznie 69. Kolejne miejsca zajmują Wielka Brytania - 15-16-7 oraz Chiny - 15-13-17. Polska (1-1-2) ex aequo z Rumunią jest w tym zestawieniu 31.
Biało-czerwoni niestety nie mieli okazji do tego, by cieszyć się z medali.
Piotr Myszka nie zdołał obronić trzeciej pozycji zajmowanej przed finałowym wyścigiem olimpijskich regat w windsurfingowej klasie RS:X. Dwukrotny mistrz świata (2010 i 2016) sklasyfikowany został na ósmym miejscu i ostatecznie zajął czwartą lokatę.
Rio 2016: Piotr Myszka zaprzepaścił szansę na olimpijski medal
O brązowy medal w zawodach, które rozpoczęły się z blisko dwugodzinnym opóźnieniem z powodu warunków pogodowych, walczyli Myszka, Francuz Pierre Le Coq i Grek Vyron Kokkalanis. Zwycięsko z tej rywalizacji wyszedł Francuz, który był siódmy i to on stanął na podium. Przed czterema laty brąz w tej konkurencji w Londynie wywalczył Przemysław Miarczyński.
Już wcześniej złoty medal zapewnił sobie Holender Dorian Van Rijsselberghe, który na dodatek wygrał finał z udziałem dziesięciu najlepszych żeglarzy.
- Dużo serca włożyłem w to wszystko. Poświęciłem naprawdę kawał życia, myślę, że w Brazylii zostawiłem też kawałek swojego serca. Naprawdę szkoda, jestem rozżalony tym wyścigiem, ale z drugiej strony nie mam sobie nic do zarzucenia. Dałem z siebie wszystko, jak obiecywałem. Walczyłem tutaj o medale. Szkoda, że jednego dnia trochę mi gorzej poszło i straciłem kontakt z pierwszym i drugim miejscem. Złoty i srebrny medal mi w ten sposób odpłynął. Walczyłem jednak o brąz jak o złoto, ale wyszło jak wyszło - powiedział po zakończeniu rywalizacji.
Startujące w klasie 470 Irmina Mrózek Gliszczynska (Chojnicki Klub Żeglarski) i Agnieszka Skrzypulec (SEJK Pogoń Szczecin) zajęły 14. i 19. miejsce w niedzielnych wyścigach i po siedmiu plasują się na 15. pozycji.
Jeden mecz od strefy medalowej byli w badmintonowym mikście Robert Mateusiak i Nadieżda Zięba (obydwoje UKS Hubal Białystok). Przegrali jednak z reprezentantami Malezji Peng Soon Chanem i Liu Ying Goh 0:2 (17:21, 10:21) w ćwierćfinale i odpadli z turnieju. Ten duet duet na tym samym etapie zakończył udział w igrzyskach także w Pekinie (2008) i Londynie (2012).
- Zapłaciliśmy cenę za "grupę śmierci", organizmu się nie oszuka - zauważył po meczu Mateusiak, nawiązując do trudnych i długich pojedynków grupowych, w których biało-czerwoni trafili na trzy duety z czołowej ósemki światowego rankingu i dwa z nich pokonali.
Na lekkoatletycznym stadionie Anna Jagaciak-Michalska (OŚ AZS Poznań) uzyskała 14,07 m i zajęła 10. miejsce w finale konkursu trójskoku. Najlepszy wynik osiągnęła w pierwszej kolejce. W drugiej miała próbę spaloną, a w trzeciej skoczyła 13,87.
Po stronie plusów można zapisać występ Sofii Ennaoui (MKL Szczecin), która z 10. wynikiem półfinałów awansowała do decydującego biegu na 1500 m. Odpadły Angelika Cichocka (SKLA Sopot) i Danuta Urbanik (KKS Victoria Stalowa Wola).
Najlepsza z Polek szóste miejsce w swojej serii wywalczyła, tradycyjnie, ekspresowym finiszem i jeszcze efektownym padem na linię mety.
- Udowodniłam, że sześć lat ciężkich przygotowań i wyrzeczeń nie poszło na marne. Weszłam do finału olimpijskiego w wieku 20 lat. Jestem przeszczęśliwa i nie wstydzę się tego. Czułam, że jak się nie położę, to miejsca w finale nie wywalczę. Tylko się modliłam, otworzyłam oczy, nie miałam siły wstać i patrzyłam na tablicę, czy moje nazwisko ukaże się na piątym miejscu. Tak się nie stało i była rozpacz, szok, ale potem miałam nadzieję na wejście z czasem i się udało. Teraz, jak wejdę do pierwszej ósemki, zatańczę sambę przed kamerami - powiedziała Ennaoui.
Foto: PAP/EPA/SRDJAN SUKI
Wojciech Theiner (AZS KU Politechniki Opolskiej Opole) i Sylwester Bednarek (RKS Łódź) nie zakwalifikowali się do finału skoku wzwyż. Obaj uzyskali 2,22 m i zostali sklasyfikowani na, odpowiednio, 25. i 30. miejscu.
Półfinały okazały się zaporą nie do przejścia dla biegających na 400 m Małgorzaty Hołub (KL Bałtyk Koszalin), Patrycji Wyciszkiewicz i Justyny Święty (AZS AWF Katowice). Najszybciej pobiegła ta ostatnia i czasem 51,62 pobiła rekord życiowy. Wystarczyło do 17. miejsca w stawce 24 zawodniczek.
Na trasie maratonu najlepiej z Polek poradziła sobie Iwona Lewandowska. Zajęła 21. miejsce i jednocześnie siódme wśród Europejek. Zawodniczka LKS Vectra Włocławek uzyskała drugi czas w historii startów Polek w igrzyskach w tej konkurencji - 2:31.41. Szybciej od niej dystans 42 km 195 m pokonała jedynie Karolina Jarzyńska przed czterema laty w Londynie - 2:30.57 i 34. pozycja. 23. była Monika Drybulska-Stefanowicz (WKS Grunwald Poznań, 2:32.49), a Katarzyna Kowalska (LKS Vectra Włocławek) nie ukończyła rywalizacji.
ps