Warszawa, Boże Narodzenie
Archikatedra św. Jana Chrzciciela
25.12.1970
(Tekst autoryzowany)
Umiłowane Dzieci Boże, Dzieci moje obydwu Archidiecezji: Gnieźnieńskiej i Warszawskiej! Wszystkie Dzieci Boże Narodu Polskiego!
Pozwólcie, że najpierw przeczytam depeszę, którą otrzymałem dziś z Watykanu, na moje imię, podpisaną przez Ojca Świętego.
Oto jej treść:
"Uroczystość przeżywania Narodzenia Pana naszego Jezusa Chrystusa, daje nam upragnioną okazję, aby ponownie zaświadczyć, jak z braterską życzliwością pamiętamy w modlitwach naszych o Eminencji, oraz jak bardzo z podobną miłością myślimy o przyszłości tak bardzo nam drogiego Narodu polskiego, o którym w tych dniach myślimy z niepokojem i za który nie przestajemy gorąco prosić Boga, aby Naród Polski od najdawniejszych czas w wierny wierze katolickiej, mógł zażywać pełnego pokoju i spokojnego rozwoju, czego z całego serca życzymy wszystkim jego Obywatelom.
Eminencji, oraz Kardynałowi Arcybiskupowi Krakowskiemu wszystkim Braciom Biskupom, Duchowieństwu, Zakonom, mężczyznom i niewiastom i wszystkim wiernym udzielamy Błogosławieństwa Apostolskiego, jako Niebieskiego Daru pojednania.
Podpisano: Paweł VI Papież".
Wdzięczni Ojcu św. za to Orędzie Pokoju, pełne troski o pokój wewnętrzny w Narodzie polskim, kierujemy ku Głowie Kościoła nasze żywe przekonanie, że pomimo wszystkich niepokojów i udręk, pomimo istnej tragedii, przez jaką przeszedł ostatnio Naród polski, gdy ulice miast spływały bratnią krwią, patrzymy z ufnością w zapowiedź Ducha Bożego: "Ujrzą wszystkie krainy Zbawienie Boże". Błogosławieństwo Głowy Kościoła przyjmujemy z wdzięcznością. Zobowiązuje ono nas, jako dzieci Boga Człowieka, który przyniósł pokój Chrystusowy na świat, do takiego życia, postępowania i przezwyciężania wszystkich trudności, aby zwyciężyła w nas moc i miłość Boża.
Niewątpliwie, że doświadczenie, które nas spotkało na progu Bożego Narodzenia, było dla naszego Narodu wyjątkowe, a w swym tragizmie - niemal że jedyne i niepowtarzalne w naszych dziejach. Słusznie napełniło nas ono wszystkich niepokojem, głębokim bólem i nie dającą się wypowiedzieć męką. Ale jest to męka, całego Narodu! Nie masz bodaj w tej chwili ani jednego człowieka w Polsce, który by tego nie rozumiał.
Nasze braterskie współczucia kierujemy z tej Katedry, która spłynęła krwią najlepszych synów Warszawy, w obronie wolności Narodu i w imię Matki Chrystusowej - do wszystkich rodzin na Wybrzeżu w miastach portowych Rzeczypospolitej, których święta są dzisiaj tak niesłusznie bolesne. Przesyłamy Błogosławieństwo ojca Świętego, Wam – osierocone dzieci i owdowiałe matki. Przesyłam je i Wam, współbracia trudnej i ciężkiej pracy, którzy straciliście swoich towarzyszy trudu, męki i wysiłku twórczego dla wspólnego dobra naszej Ojczyzny. Wasz ból jest wspólnym bólem! Wasza krew jest nam braterską, drogą i cenną, jak cenną jest każda kropla, która ma spłynąć dla chwały Bożej i dla dobra Rzeczpospolitej.
Ale gdy Wam przesyłam stąd, z tych prawdziwych okopów walki najlepszej młodzieży Stolicy o wolność, nasze wyrazy współczucia, na Wybrzeże, jednocześnie z pokorą Was, Najmilsi, przepraszamy... Może i my nie wypełniliśmy wszystkich naszych obowiązków - obowiązków Biskupów i Kapłanów, a zwłaszcza Prymasa. Bo oto zabrakło dla wielu ust dziecięcych pożywienia, które przede wszystkim im należy się we własnej Ojczyźnie, i o które my wszyscy dłonią, pługiem, młotem, myślą i słowem wiążącym, walczyć i zabiegać powinniśmy.
Gdybym mógł, w poczuciu sprawiedliwości i ładu, wziąć na siebie całą odpowiedzialność za to, co się ostatnio w Polsce stało, wziąłbym jak najchętniej. Bo w Narodzie musi być ofiara, okupująca winy Narodu. I jeśli za ludzkość - ciężary jej win wziął na swoje ramiona Jezus Chrystus, Wieczysty Kapłan, to w Polsce tę odpowiedzialność - gdyby zbawczą była - miałby obowiązek wziąć nu swoje ramiona, Prymas Polski! Jakże bym chciał w tej chwili - gdyby ta ofiara przyjęta była - osłonić wszystkich przed odpowiedzialnością, przed bólem i przed męką! Bo może nie dość wołałem, nie dość upominałem, nie dość ostrzegałem i prosiłem. Chociaż wiadomo, że głos mój nie zawsze był wysłuchany, nie każde poruszył sumienie i wolę, nie każdą ożywił myśl. Ale tak widocznie być musi.
Dlatego my, Biskupi i Kapłani w naszej wolnej Ojczyźnie, o której niezależność i pomyślność walczymy, i dla której pracujemy na powierzonym nam odcinku duchowej odnowy Narodu, czujemy się współodpowiedzialni i prosimy rodziny pobitych, aby przyjęły nasze wyznanie, i prośbę o przebaczenie...
Ale gdy ją zanosimy, przekazujemy również nadzieję, która wstępuje w serca. Polska jest Narodem, żyjącym duchem Ewangelii, i chociaż nie zawsze i nie na wszystkich wargach ona spoczywa, to jednak wstrząsa sumieniem. Taki wstrząs sumień przeszedł ostatnio przez cały Naród polski - od tych, którzy nim kierują i którzy wzięli odpowiedzialność za jego rozwój w obecnej chwili, do wszystkich, którzy myślą, pracują, trudzą się i cierpią. Jest to nakaz powszechnej spowiedzi Narodu polskiego i wszystkich, którzy ten Naród stanowią – nakaz spowiedzi, która nikogo nie oskarżając, sama bije się w piersi: "moja bardzo wielka wina". Naród Polski w swej wielkiej szlachetności i duchowych możliwościach, zdolny jest zdobyć się na taką spowiedź i gotowość, aby i granice naszej Ojczyzny ujrzały również zbawienie Boże.
Najmilsze Dzieci Boże! Podtrzymujemy w Was ufność i gorąco Was prosimy: nie oskarżajcie, wyrozumiejcie, przebaczajcie, współczujcie, przyłóżcie rękę do pługów, aby wyorały więcej chleba w Ojczyźnie! Sprawiedliwie dzielcie kromkę chleba, naprzód dzieciom Narodu, pracowitym ojcom i matkom, bo do chleba, który rośnie w polskiej ziemi, mają przede wszystkim prawo dzieci polskiej ziemi - jej pracowici ojcowie, matki, wszyscy obywatele. Przyszedł czas, w którym musimy się dzielić i duchem chrześcijańskim i chlebem. To jest właśnie "szczęśliwa wina" tych tragicznych dni, ale zarazem wina, rodząca nadzieję, bo wstrząsająca sumieniami. Ona zobowiązuje nas wszystkich, abyśmy bardziej myśleli o innych – zwłaszcza o cierpiących i głodnych – aniżeli o sobie.
Dzieci Boże, Dzieci moje, Dzieci Prymasa Polski! Niech to będzie owoc Bożego Narodzenia, który wyniesiemy z naszych świątyń – owoc nadziei! Stać nas na to! My możemy zdobyć się wysiłek, aby w Polsce realizowany był prawdziwy demokratyzm! Leży on w tradycjach Narodu polskiego już od czas w królewskich. Stać więc nas na to, aby z naszego chrześcijańskiego ducha wydobyć bardziej czynną współpracę z dziećmi Bożymi całej polskiej ziemi, ze wszystkimi, którzy mają prawo do swojej Ojczyzny, a w tej Ojczyźnie – do wolności, do szacunku, do miłości, do miłującego słowa… Przecież to jest Ojczyzna chrześcijańska, Królestwo najwspanialszych duchów Narodu, Królestwo Matki Betlejemskiej i Wiernej Matki z Kalwarii...
Wszystkie Dzieci Boże, do których przemawia dziś Biskup Warszawy i Prymas Polski! Przyjmijcie moje życzenia, abyście nie utracili nadziei i nie opuścili rąk; abyście umieli współczuć i dzielić się chlebem, jak Chrystus obdzielił nas Chlebem Żywota, który wszystkich jednoczy.
Tak wygląda życzenie i pozdrowienie Prymasa Polski z Katedry Świętego Jana Chrzciciela, który dał życie za ład Boży w swoim świecie. Obyśmy wszyscy byli gotowi dać serca, najlepsze myśli i najwspanialszy wysiłek naszych dłoni, całą pracę naszą, dla wspólnego dobra Umiłowanej Ojczyzny, aby "wszystkie jej krańce ujrzały Zbawienie Boże!..."
("Dokumenty Poznań 1956 - Grudzień 1970", Instytut Literacki, Paryż 1971)