Pojawienie się amerykańskich samolotów wzbudza entuzjazm wśród powstańców i mieszkańców Warszawy. Nikt nie wie, z czym przylecieli Amerykanie - czy ze wspaciem dywizji spadochronowej czy z zasobnikami z bronią i zaopatrzeniem. Ponad sto latających fortec - Boeingów B-17 zrzuca powstańcom 1300 zasobników z bronią, amunicją, żywnością i zaopatrzeniem medycznym. Jednak nie jest to pomoc, która może w tym momencie zmienić losy powstania.
Wspomnienia gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego: "Mieszakńcy Warszawy oczywiście nie wiedzieli nic o nadchodzącej pomocy, toteż widok nadlatujących samolotów amerykańskich, które pojawiły się niespodziewanie nad miastem, wywołał nieopisaną radość. Bombowce leciały bardzo wysoko, zostawiając za sobą na niebie szereg białych punkcików. To spadochrony. Niemcy otworzyli huraganowy ogień artylerii przeciwlotniczej, który jednak nie dosięgnął maszyn. [...] Spadochrony, które bezpośrednio po zrzuceniu unosiły się nad naszymi liniami, znosił wiatr dalej i dalej. Większość opadła ze swym ładunkiem na ulice i domu, które tydzień temu były jeszcze w naszych rękach, a które dziś był po stronie wroga. [...] Byliśmy świadkami wspaniałego pokazu siły lotnictwa Sprzymierzonych, siły, której pomoc przyszła za późno".
Oddziały w Śródmieściu i na Mokotowie przejmują 16 ton amerykańskiej pomocy, co nie przekracza nawet 20 proc. zrzutów z tego dnia.
Tego dnia na Przyczółek Czerniakowski przeprawia się 63 żołnierzy z 9. pułku piechoty wraz z mjr Stanisławem Łatyszonkiem, który obejmuje dowództwo. To żołnierze z 1. Armii Ludowego Wojska Polskiego, która stacjonowała wraz z Armią Czerwoną po praskiej stronie Wisły. Udało się ewakuować pontonami na brzeg praski część chorych i rannych.
Na Czerniakowie toczy się zacięta walka o każdy dom. Niemcy podpalają szpital na Solcu 41 i nie pozwolają ratować rannych. Ginie tam 60 osób - chorych i personel sanitarny.
Lotnictwo niemieckie bombarduje ul. Wilanowską i Okrąg. Powstańcy tracą całą ul. Czerniakowską.
< 17 września
19 września >