Pomoc rodzinie nie jest "formą jałmużny", ale autentycznym "długiem społecznym" wobec tej instytucji, która tak wiele wnosi do dobra wspólnego - podkreślił papież w kazaniu podczas mszy w parku Samanes.
W homilii Franciszek stwierdził: "w rodzinie cudów dokonuje się przy pomocy tego, co jest, tego, czym jesteśmy, co mamy do dyspozycji, co często nie jest idealne, nie jest tym, o czym marzymy ani nawet tym, co być powinno".
- W każdej naszej rodzinie i we wspólnej rodzinie, jaką jesteśmy, niczego się nie wyrzuca, nic nie jest niepotrzebne - dodał papież. Zachęcał do modlitwy również za to, co jest "nieczyste", aby i to Bóg "przekształcił w cud". Rzecznik Watykanu ks. Federico Lombardi pytany, o jakie "nieczyste" aspekty chodzi, odparł, że papież nie wymienił żadnej konkretnej sytuacji - pisze Ansa.
W kazaniu, w którym zabrzmiało wiele wątków nawiązujących do jesiennego synodu biskupów na temat rodziny, Franciszek wyraził przekonanie, że należy znaleźć konkretne rozwiązania problemów i ważnych wyzwań stojących przed nią.
Wskazał, że zagrożeniem dla rodziny jest brak radości i miłości w niej, samotność kobiet i spychanych na margines ludzi starszych, bezrobocie.
Rodzina - powiedział Franciszek - jest "najbliższym szpitalem, pierwszą szkołą dla dzieci, niezbędnym punktem odniesienia dla młodych, najlepszym azylem dla ludzi starszych".
Przed mszą papież złożył wizytę w sanktuarium Bożego Miłosierdzia, zbudowanym przed dwoma laty.
Ekwador czeka na zmiany
Ten kraj w Ameryce Południowej wstrząsany jest konfliktami społecznymi. W 2008 roku ogłosił bankructwo. Przed pielgrzymką Franciszka tamtejsi biskupi wezwali społeczeństwo do narodowej jedności.
Sytuacja w kraju jest napięta. - Pojawiły się jednak pewne symptomy zmiany na lepsze. Liczymy, że pielgrzymka Franciszka spowoduje dalszą poprawę losu zwykłych ludzi - mówi IAR ksiądz Leon Juchniewicz, który w Ekwadorze pracuje od blisko 30 lat.
Korupcja, ubóstwo, sytuacje niesprawiedliwości społecznej wywołują gniew ludzi. Dochodziło do demonstracji antyrządowych. - Już sama obecność papieża i jego głośne przypominanie o biednych i ciemiężonych wzywa do myślenia i zatroskania się o ich los - uważa ksiądz Leon Juchniewicz.
Ekwadorczycy entuzjastycznie przyjmują papieża. Tłumy, tysiące ludzi ustawiają się na trasie przejazdu jego samochodu tylko po to, aby go zobaczyć. Ludzie sypią kwiaty przed samochodem, chcą podać Franciszkowi dzieci do błogosławieństwa.
CNN Newsource/x-news
Kolejne etapy podróży
Po Ekwadorze Franciszek uda się do Boliwii. Zaraz po wylądowaniu, w drodze do miasta La Paz papież zatrzyma się w miejscu nad rzeką Choqueyepu, gdzie 21 marca 1980 roku bojówkarze ze zbrojnego ramienia krwawego reżimu zamordowali jezuitę Luisa Espinala Campsa. Zginął trzy dni przed zamachem na arcybiskupa z Salwadoru Oscara Arnulfo Romero, którego beatyfikacja odbyła się w maju tego roku. Watykaniści zwracają uwagę na szczególnie ważną dla papieża z Argentyny symbolikę obu tych tragicznych wydarzeń w życiu Kościoła z czasów rządów dyktatur w Ameryce Południowej.
Oczekuje się, że to właśnie w Boliwii zabrzmią w przemówieniach Franciszka najmocniejsze społeczne apele o sprawiedliwość, walkę z ubóstwem i wykluczeniem, a także o ochronę środowiska naturalnego.
Papieża powita prezydent Evo Morales, syn hodowców koki i lider ruchu ludowego, który zdołał ograniczyć skrajne ubóstwo w swoim kraju. Największe zainteresowanie wywołuje zapowiedziany na czwartek w Santa Cruz udział Franciszka w zakończeniu II światowego spotkania ruchów ludowych. Pierwsze odbyło się w zeszłym roku w Watykanie, z udziałem Moralesa.
Ostatnim krajem, który odwiedzi papież, będzie Paragwaj. Tam spotka się między innymi z najuboższą ludnością z peryferii stolicy - Asuncion. Odprawi mszę w miejscu, gdzie Jan Paweł II kanonizował w 1988 roku Rocha Gonzáleza de Santa Cruz (1576-1628), jednego z twórców państwa jezuickiego w Paragwaju w XVI wieku.
Do Rzymu papież powróci 13 lipca.
IAR/PAP/iz