Polega to na tym. że przenoszony jest z mieszkania do mieszkania, w każdym pozostając przeważnie na około dobę. A zajmuje sie tym od początku jedna rodzina, i to jest ich życiowa misja. Był ten obraz i u mnie, w moim domu. Ale najpierw przyszły dwie Panie żeby zapytać, czy Go w ogóle przyjmę. Jak można odmówić Panu Jezusowi? Oczywiście że się zgodziłam. No i umówiłyśmy się na konkretny dzień. Był to – dobrze pamiętam - 25 maja, dzień urodzin mojego nieżyjącego już Taty, i niech nikt mi nie mówi, że to tylko przypadkowy zbieg okoliczności!
Przygotowałam miejsce w pokoju, zgromadziłam kwiatki i zielone gałązki oraz świece. Wreszcie nadszedł ten moment. Obraz jest duży i ciężki, z trudem wniosły go dwie osoby, ale było ich więcej. Ustawili obraz, ja go ubrałam i wspólnie się pomodliliśmy. W komplecie dołączono zbiór odpowiednich modlitw na tę okazję.
No i zostałam sama, tylko z Panem Jezusem.
Zaraz zawiadomiłam kogo mogłam o tym wydarzeniu, może ktoś też zechce przyjść. Owszem, przyszły najbliższe sąsiadki, ale i kilka osób znajomych i z rodziny. Między innymi – przyszła po szkole wnuczka z kolegą. Gdy wspólnie odmawialiśmy różaniec, ten całkiem świecki przecież chłopak z dużą znajomością rzeczy włączył się do wspólnej modlitwy. A mówi się, że nasza młodzież jest mało dojrzała religijnie! Potem w miejscu, gdzie stał Święty Obraz, powiesiłam krzyż z ostatnich misji parafialnych, i zawiesiłam obraz Jezusa Miłosiernego, który kiedyś oprawił jeszcze mój Tato. No i pozostał mi na pamiątkę tego wielkiego i pięknego wydarzenia - różaniec, podarowany przez osoby posługujące tej wędrówce obrazu. Zwykły, plastikowy, niebieski różaniec. I to jest teraz mój ulubiony różaniec podręczny, leży zawsze na widoku, na stole kuchennym, gdzie często urzęduję. Niebieści się obok stosu modlitewników. Parafialne Jerycho też na nim odmawiam. No po prostu jest niezastąpiony!
Elżbieta Nowak