Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Gorące połączenie ponad Atlantykiem

Ostatnia aktualizacja: 21.05.2019 11:00
Lekcja historii. W 1958 roku po referendum Senegal stał się autonomiczną republiką w ramach Wspólnoty Francuskiej. Rok później współtworzył Federację Mali, by w roku 1960 ogłosić niepodległość.
Okładka płyty Star Band de Dakar Psicodelia Afro-Cubana de Senegal
Okładka płyty Star Band de Dakar "Psicodelia Afro​-​Cubana de Senegal"Foto: mat. pras.

Pierwszym prezydentem został Léopold Sédar Senghor - poeta, humanista, polityk realista, odcinający się od skrajności i ekstremistów, wierny afrykańskiemu socjalizmowi. W tym czasie jednak oczy i uszy mieszkańców, w tym polityków, młodej afrykańskiej demokracji skierowane były w kierunku rewolucyjnej Kuby. Nic dziwnego, bowiem związki kulturowe między zachodnim wybrzeżem Afryki i Karaibami były od zawsze bardzo silne.

„Wszyscy dorastaliśmy z muzyką afrokubańską. Nasze płyty winylowe pochodziły z Kuby” - wspomina Yakhya Fall, gitarzysta zespołu Star Band de Dakar. „Salsa była niezwykle popularna w Senegalu. To Senegal miał najlepszych tancerzy salsy w Afryce. Czuliśmy, że afrykańska krew płynie w żyłach salsy. To oczywiste. I na odwrót – kubańscy muzycy odnajdywali wspólne rytmy i podobieństwa w naszej muzyce – np. w sabar”.

Można by pomyśleć (i proszę się tego nie wstydzić), że rejestracje pochodzą z zupełnie innego wybrzeża, po drugiej stronie Atlantyku. Archaiczne brzmienie nadaje piosenkom swoistego uroku. 

W latach 60. na fali euforii uzyskanej wolności powstawały w Senegalu, jak grzyby po deszcze, zespoły nawiązujące do tradycji karaibskiej. To ją muzycy mieli we krwi, a poza tym należało znaleźć alternatywę dla kultury francuskich kolonizatorów z zamożnych dzielnic Dakaru. Dlatego też w stolicy niemal każdy klub zatrudniał własny zespół. Star Band de Dakar grał w Le Miami (Bar – Dancing), którego właścicielem był Ibrahim Kassé. „Był tyranem” – wspomina Yakhya Fall. „Uznawał, że zespół należy do niego, muzyków traktował wyłącznie jako swoich pracowników. Nic więcej go nie interesowało”. Kassé był wymagający i wiele oczekiwał, a że na biznesie znał się jak mało kto, więc uczynił z nich flagowy zespół senegalski (zastrzegł nawet prawa do nazwy, jego rodzina do dziś jest właścicielem nagrań). Klub Le Miami pękał w szwach - muzycy grali od dziesiątej wieczorem do czwartej nad ranem. Kassé rejestrował i wydawał też płyty. W ciągu siedmiu lat zespół zarejestrował ich sześć. A że gra w Star Band de Dakar była szkołą przetrwania, ci co ją przeszli stali się czołowymi graczami na lokalnej (i nie tylko) scenie muzycznej. Bo to w Le Miami jako nastolatek debiutował Youssou N’Dour oraz późniejsi członkowie Étoile de Dakar i Orkiestry Baobab.

Album znakomitej nowojorskiej wytwórni Ostinato Records (specjalizującej się w archiwaliach „world-music”) przynosi sześć nagrań z katalogu zespołu z lat 70. Czuć tu historię: mono, dwa mikrofony, nagrania na czterośladowym magnetofonie marki Revox. Brzmienie pozostało archiwalne, nic nie dodano, dokonano jedynie inteligentnego „odczyszczenia” taśm. I bardzo dobrze. Niesamowita salsa (grana z delikatnym afrykańskim sznytem), rumba, szczypta psychodelii, nawet oddech cumbii. Dwa nagrania na płycie to utwory twórców kubańskich. Oto jak karaibskie brzmienia uzyskały afrykańską miękkość i repetytywność (znakomity „Andado”). Można by pomyśleć (i proszę się tego nie wstydzić), że rejestracje pochodzą z zupełnie innego wybrzeża, po drugiej stronie Atlantyku. Archaiczne brzmienie nadaje piosenkom swoistego uroku. Piękny dokument pierwszych lat wolności i szczerej, niewymuszonej muzycznej międzynarodówki.

Jacek Hawryluk (Program 2 Polskiego Radia)

Star Band de Dakar

"Psicodelia Afro​-​Cubana de Senegal"

[Ostinato Records 2019]

Ocena: 5/5

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

Czytaj także

Iriqiyya Électrique "Laylet El Booree"

Ostatnia aktualizacja: 19.03.2019 11:55
To nie jest bezbolesne słuchanie. Tunezyjska grupa na swym drugim albumie jeszcze głębiej zanurza się w rytualny trans, wprowadzając się, a przy okazji i słuchaczy, w stan ekscytacji i uzależnienia.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Rozproszone wspomnienia

Ostatnia aktualizacja: 16.04.2019 09:49
Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Saba Alizadeh działa w rodzinnym Teheranie, choć ostatnio często gości w Berlinie.
rozwiń zwiń