Ian Brennan, pomysłodawca, producent płyty i autor nagrań, jest postacią za oceanem znaną i szanowaną, człowiekiem wielu aktywności, laureatem nagrody Grammy. Najpierw wydał dziewięć albumów z muzyką autorską, po czym stwierdził, że jest największym wrogiem samego siebie i poświęcił się działalności o wiele szerszej. Remigiusz Mazur-Hanaj
To mogłaby być klasyczna produkcja z przesłaniem. Dzięki swojej przeźroczystej formie opartej na prostym pomyśle jest jednak czymś daleko więcej, nowatorskim i przełomowym. Przełom ma się dokonać w słuchaczu. Pomysł jest taki, że autor oddaje głos ludziom ulicy bez żadnych warunków wstępnych. Można powiedzieć, że jest nad wyraz pojętnym i zdolnym uczniem Alana Lomaxa. Z tym że nie tworzy muzykologicznych kompilacji, które w czasach Lomaxa były wartością samą w sobie i jako takie zbudowały furtkę między kulturami tradycyjnymi i współczesnymi, a nawet popkulturą. Ian Brennan (muzyk od szóstego roku życia, o czym warto pamiętać) z rzadko spotykaną biegłością balansuje na granicy czystego dokumentu i dzieła artystycznego, a właściwie tę granicę nie tyle znosi, co unieważnia, precyzyjnie nakładając te dwa wydawałoby się osobne zbiory jeden na drugi.
Ian Brennan (ur. 1966), pomysłodawca, producent płyty i autor nagrań, jest postacią za oceanem znaną i szanowaną, człowiekiem wielu aktywności, laureatem nagrody Grammy. Najpierw wydał dziewięć albumów z muzyką autorską, po czym stwierdził, że jest największym wrogiem samego siebie i poświęcił się działalności o wiele szerszej. Wiele lat pracował w zamkniętych szpitalach psychiatrycznych, więzieniach i wśród bezdomnych. Z czasem stał się ekspertem w temacie zapobiegania przemocy oraz mediacji w sytuacjach konfliktowych.
Ze swoją włosko-rwandyjską żoną Marileną Delli, reżyserką i fotografką, podróżował po świecie, dokumentując kultury i języki szczególnie niedoreprezentowane w międzynarodowym obiegu kultury, sztuki i informacji. Owocem tych wypraw jest kilkadziesiąt płyt, których Brennan jest producentem. Niektórzy w Polsce znają go z trzech: Zomba Prison Project (muzyka więźniów z Malawi), tuareskiej grupy Tinariwen i pakistańskiego śpiewaka Ustada Saamiego.
Położone na zachodnim wybrzeżu Oakland to miasto Clinta Eastwooda, Bruce'a Lee i właśnie Iana Brennana. A więc ostatnią płytą wraca Brennan na stare śmieci w podwójnym sensie, także w sarkastycznej przenośni, bo z bezdomnymi z Oakland pracował już w latach 800. „Detroit Zachodu”, jeden z największych portów przeładunkowych USA, graniczy z Alamedą i uniwersyteckim Berkeley oraz sąsiaduje z Doliną Krzemową. W XX wieku miasto na dorobku, w dużej mierze robotnicze m.in. z przemysłem stoczniowym, motoryzacyjnym, obronnym, dziś ponad 400-tysięczne Oakland jest bogate, ale też wyjątkowo rozwarstwione i wieloetniczne – większość stanowią w podobnych proporcjach Afroamerykanie, Latynosi i biali, niewiele mniej jest Azjatów. Ogromny wzrost cen nieruchomości i gruntów sprawił, że dziś niemal 20 proc. populacji żyje w ubóstwie lub poniżej jego granicy, a wśród nich są tysiące bezdomnych.
Obozowiska namiotów - pisze Ian Brenann - w których koczują bezdomni, przylegające do wiaduktów autostrad niczym stada albatrosów, powiększają się codziennie karmione przez to, co w nadmiarze produkuje technologiczny hiperkapitalizm – nasz rodzimy, ekonomiczny terroryzm. Poszczególne części tego osiedla płacht obrysowane są plątaniną zdezelowanych sprzętów, kradzionych wózków z supermarketów czy struposzałych wózków dziecięcych. Dealerzy cracku wartują w pogotowiu z pitbullami.
Obozowiska namiotów, w których koczują bezdomni, przylegające do wiaduktów autostrad niczym stada albatrosów, powiększają się codziennie karmione przez to, co w nadmiarze produkuje technologiczny hiperkapitalizm. Ian Brennan
Trudno powiedzieć, że jest to płyta z muzyką. Brennana interesują uczucia i relacje, dlatego można mówić raczej o gestach muzycznych, składających się na dźwiękowy pejzaż. Rzeczywiste ubóstwo, które wpędza w codzienną walkę o biologiczne przetrwanie, tłumi i redukuje potrzebę wyrażania się. Płyta składa się z krótkich fragmentów. Jedyna folkowa piosenka z gitarą – „Water” – zaśpiewana „normalnie” nie ma nawet dwóch minut, reszta to jeszcze krótsze minimalistyczne komunikaty dźwiękowe lub/i werbalne, rapowane („Home Is Like A Heartache”, „Marshmallows by the Handful”), zawodzone i skowyczane („Mr. Telephone Man”), mantrowane („I'm not going back to prison”), szeptane ze zgubioną nadzieją czy z cudzą powagą, czy dla kontrastu gardłowo wyciskane z maksymalną możliwą ekspresją, autodekonstruujące się w trakcie. Bębny, pręty, blachy, przekształcenia elektroniczne. Blues, rap, folk, free jazz na gitarę akustyczną, beat box...
Płyta pozostawia wrażenie wypełnianej chaotycznie pustki. Jest przedziwnym zwierzęco-ludzkim krzykiem rozpaczy, nieustannym cerowaniem godności. Czy syzyfowym? Brennan zdaje się uważać, że nie do końca, bo wierzy w swoich bohaterów. I w słuchaczy.
Wszelkie zyski z płyty zostaną przekazane Koalicji na rzecz Bezdomności.
Remigiusz Mazur-Hanaj
"Homeless Oakland Heart"
Homeless Oakland Heart Collective
Electric Cowbell Records, 2019
Ocena: 4,5/5
***
Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.