Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Arushi Jain - „Under the Lilac Sky”

Ostatnia aktualizacja: 17.08.2021 08:00
Arushi Jain urodziła się i wychowała w New Delhi, dzisiaj mieszka w Nowym Jorku i, choć zakrawa to na straszny banał, w swojej muzyce naprawdę łączy obie te odległe metropolie
Fragment okładki albumu Under the Lilac Sky Arushi Jain
Fragment okładki albumu "Under the Lilac Sky" Arushi JainFoto: mat. promo.

Przez długi czas zastanawiała się, jak powiązać dwie części swojej tożsamości – amerykańską i indyjską, a także – jak sama przyznaje – chciała pokazać piękno indyjskiej muzyki klasycznej ludziom na niej niewychowanych. Oświecenie, moment eureki nadszedł w San Francisco, gdzie Jain zapisała się na kurs „Laptop Orchestra Class” (który skończyła chociażby Holly Herndon, jedna z najciekawszych kompozytorek ostatnich lat) na Uniwersytecie Stanforda. Poznawszy możliwości syntezy dźwięku, postanowiła przełożyć ragi na język syntezatorów modularnych.

Nie ona pierwsza połączyła muzykę subkontynentu z syntezatorami. Wystarczy tylko wspomnieć „Synthesizing: Ten Ragas to a Disco Beat” Charanjita Singha, album na tyle pionierski, że uznanie zdobył dopiero w XXI wieku, ponad 30 lat od premiery. Dziś takie eksperymentalne podejście do tradycji muzycznej nie jest już ewenementem, Jain swobodnie dekonstruuje hindustańską klasykę. Jej muzyka oparta na czterech wieczornych ragach – des, khamaj, kafi i durdze – wpisuje się najsilniej w ambient. Pokrewny temu, co na naszym podwórku od lat robi Tomek Mirt, z drugiej strony przywodzi na myśl Juliannę Barwick, wczesne nagrania Julii Holter. Przede wszystkim jednak słyszę duchowe pokrewieństwo z „Siren Islands” Arooj Aftab, Pakistanki również mieszkającej w Nowym Jorku. Choć Aftab na co dzień obraca się w jazzowych i klasycznych kręgach (jeśli nie słyszeliście tegorocznego „Vulture Prince”, nadróbcie to niedopatrzenie), to „Siren Islands” jest medytacyjną muzyką, pełną loopów, niebiańskich wokaliz, gęstą, splątaną i kojącą jednocześnie.

Podobnie rzecz ma się z „Under the Lilac Sky”. Jain wykorzystuje bogactwo możliwości syntezatora modularnego. Muzyka skrzy się barwami wieczornego, zachodniego nieba, rozświetlonego zachodzącym słońcem – od mocnej czerwieni do bladego różu zwiastującego zapadnięcie zmroku. W dźwiękach słychać złotą i niebieską godzinę, czas, gdy światło jest najpiękniejsze, najbardziej poetyckie. Reguły rag dzięki modularowi – instrumentowi prawie magicznemu – mogą mutować w nieskończoność. Sześć kompozycji na debiucie Jain wyrasta z indyjskiej klasyki, podąża za jej regułami w treści, ale w formie to muzyka retrofuturystyczna, zakorzeniona chociażby w twórczości Craiga Leona, pioniera ambientu i new age'u, który ponad 40 lat temu nagrał przełomowy album „Nommos” inspirowany muzyką i wierzeniami zachodnioafrykańskich Dogonów. „Under the Lilac Sky” zbudowane jest z podobnych elementów. Dźwięki oscylują, Jian mnoży warstwy, zapętla frazy syntezatora, tworzy ambientowe plamy, zatapia głos w echach, a u podstaw każdej kompozycji leży burdon wywodzący się z tamburu, choć za każdym razem brzmiący inaczej. Głos jest niezwykle ważnym elementem muzyki Arushi Jain. Jeszcze w New Delhi uczyła się sztuki klasycznego śpiewu, ale swoje zdolności wykorzystuje w dużo szerszy sposób. Nie ślizga się widowiskowymi glissandami po ćwierćtonach, lecz tworzy z głosu kolejną warstwę dźwiękowego pejzażu. Niczym przypływy i odpływy wokal wychodzi na pierwszy plan, by po chwili ustąpić fraktalnym frazom syntezatora. Zdarza się też, że Jain dekonstruuje sam głos, tkając z niego osnowę kompozycji. YouTube, Leaving Records

Wieczorne ragi najlepiej wykonywać między zmierzchem a północą. Pomagają się skupić i uporządkować umysł przed snem. I tak jest też w przypadku „Under the Lilac Sky”. Mimo swej wielowarstwowości i skomplikowania ambientowe ragi Jain wyciszają i oczyszczają umysł z nadmiaru bodźców. Taka kuracja przydaje się nie tylko przed zaśnięciem.

Michał Wieczorek

Arushi Jain

„Under the Lilac Sky”

Leaving Records 

Ocena: 4/5

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.


Czytaj także

Jak stare pożenić z nowym

Ostatnia aktualizacja: 03.12.2019 08:00
Jak przypominać muzyczną tradycję młodym pokoleniom? Można się tego uczyć od przedstawicieli nowej tureckiej psychodelii. Jednym z jej reprezentantów są Derya Yıldırım & Grup Şimşek, którzy w tym roku na debiutanckim albumie pokazują jak stare pożenić z nowym w aktualnie świeżej odsłonie.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Saba Alizadeh i "I May Never See You Again"

Ostatnia aktualizacja: 20.07.2021 08:00
Dwa lata temu Saba Alizadeh, syn słynnego irańskiego wirtuoza taru i setaru, Hosseina, dał się poznać nie tylko jako utalentowany kamanczysta (z ojcem gra od wielu lat, występował też z Kayhanem Kalhorem), ale przede wszystkim jako kompozytor muzyki eksperymentalnej i elektronicznej, jedna z najciekawszych postaci bogatej sceny teherańskiej.
rozwiń zwiń