„Dla nas pieśni tradycyjne to pogotowie dla duszy. Śpiewanie ich to proces uzdrawiający, ogromna siła emocji. Taki też feedback otrzymujemy od publiczności” – mówiły artystki przed kilkoma laty w radiowej Czwórce. Twierdziły też: „Tradycyjne pieśni wciąż są dla nas inspiracją i skarbnicą pomysłów, ale powoli otwieramy się na siebie, własne kompozycje i pomysły”. Ich najnowsza płyta jest dowodem na to jak fantastycznie utrzymany jest ów balans pomiędzy tym, co tradycyjne, źródłowe, a tym, co jest własnym, autorskim wkładem w zespołowe muzykowanie i – przede wszystkim – śpiewanie, kobiece śpiewanie – co jak sądzę wymaga koniecznego podkreślenia.
Okładka płyty "Hé oyáte"
Zespół funkcjonuje na muzycznej scenie już od dziesięciu lat. Folkowa publiczność zna go znakomicie, chyba gdziekolwiek się pojawia przyjmowany bywa owacyjnie – na koncertach i podczas festiwali. Jego członkinie dobrze przygotowały się do tej szczególnej muzycznej podróży, prowadząc badania terenowe, w kontakcie z żywiołem muzyki źródłowej, budując swą wrażliwość i pomysł na wspólne zespołowe muzykowanie. Proponują tradycyjne pieśni, które w ich wykonaniu nabierają rytualnego, obrzędowego charakteru. W swych poszukiwaniach – oraz płytowych i koncertowych realizacjach – swobodnie przekraczają granice kultur i kontynentów. Poszukują w nich (i odnajdują) jakiegoś na poły mitycznego, a w efekcie wykonawczym całkiem realnego, pierwiastka wspólnego, pozwalającego budować z różnorodnych elementów spójny przekaz. Grupę tworzy siedem artystek: Alina Jurczyszyn, Kamila Bigus, Lila Bosowska, Iwona Bajger, Alina Klebba, Magda Jurczyszyn-Turło oraz Karolina Stawiszyńska-Wiatrow.
Laboratorium Pieśni od lat funkcjonuje nieco na marginesie folkowej sceny. Z jednej strony grupa daleka jest bowiem od tak ważnych, w niektórych kręgach, bezpośrednich odwołań do polskiej muzyki wiejskiej. Z drugiej strony – swoista niezależność i pełna swoboda artystycznych wyborów ma też ten plus, że swą twórczością, wymykającą się wielu schematom i prostym rozwiązaniom czy skojarzeniom. Artystki trafiają dzięki temu do stosunkowo szerokiego kręgu odbiorców, także tego spoza folkowych nisz czy środowisk, do wielu słuchaczy otwartych na nowe, oryginalne, niebanalne doświadczenia.
Bo też warto może podkreślić, że twórczość Laboratorium oczywiście omija z bardzo daleka meandry głównego nurtu muzyki popularnej, ale jednocześnie jest szalenie komunikatywna, może trafiać do słuchaczy na różnych poziomach. Jednych zainteresuje więc swoista egzotyka tej muzycznej propozycji – jej urok, alternatywny wobec tego, co powszechne w medialnej audiosferze. Dla innych ta twórczość może być zapewne również głęboką przygodą – artystyczną, a bodaj też intelektualną i nawet duchową – dla tych, którzy zechcą głębiej i poważniej zaangażować się w muzyczną ofertę zespołu.
Wykonawczynie potrafią ten efekt świetnie wykreować podczas koncertu, czego sam doświadczałem, potrafią i na płytach – także na tej najnowszej, która z dzisiejszej perspektywy zdaje się być sumą dotychczasowych dokonań i poszukiwań zespołu. Artystki oczywiście nawiązują do stylu wypracowanego na poprzednich krążkach, dowodząc także znakomitej klasy wykonawczej i aranżacyjnej, muzycznej dojrzałości. Na najnowszej, pięknie wydanej, płycie odnajdujemy autorskie opracowania tradycyjnych pieśni z różnych stron świata, a także – stanowiące większość repertuaru – własne kompozycje, które układają się w harmonijną całość, będąc zarówno zajmującą opowieścią jak i uwodzącym swym klimatem nieomal szamańskim rytuałem. Odnajdziemy tu pieśni z tradycji indiańskiej (Indian Lakota), ukraińskiej i rosyjskiej, afrykańskiej (języka Joruba). Transowe wokale nie wymagają żadnych instrumentalnych popisów ani ozdobników. Towarzyszy im jedynie to, co najważniejsze – brzmienia instrumentów perkusyjnych, pochodzących z wielu kultur, gdzieś w tle brzmią jeszcze skrzypce czy shruti box, jako instrumenty towarzyszące, dodające koloru, smaku.
I tu kolejny paradoks. Z jednej strony to bowiem muzyka szalenie nowoczesna – właśnie w tym odwróceniu się od popularnych trendów czy współczesnych, elektronicznych brzmień, w poszukiwaniu swoistej Arkadii, muzyki własnej, kameralnej, choć też bardzo mocnej jeśli chodzi o siłę przekazu w jej kobiecych aspektach. Z drugiej jednak strony w swej szlachetności, bezpretensjonalności i nieskrępowanym odczytywaniu własnych szlaków, czerpiąc swobodnie z różnorodnych źródeł – jest to twórczość w sensie idei, pomysłu i artystycznej odwagi – odwołująca się, a w każdym razie mogąca być odczytywana w kontekście najlepszych, dawnych tradycji polskiego folku. Na myśli mam również ideę „długiego trwania”, niespiesznego, a konsekwentnego budowania własnego wizerunku – i własnej opowieści: ugruntowanej w źródłach (rozmaitych źródłach), a jednocześnie bardzo osobistej, osobnej. W czasach szybkich, krótkotrwałych, migotliwych „projektów” taka formuła wiarygodnego, wieloletniego kreowania swego przekazu jest czymś wartym podkreślenia. To jest ten może najbardziej uwodzicielski aspekt śpiewania artystek z Laboratorium Pieśni: szukanie, jakże owocne, własnej ścieżki na rozdrożach muzyki świata.
Tomasz Janas
Laboratorium Pieśni
Hé oyáte
Agencja Perspektywy 2023
Ocena: 4,5/5
***
Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.