Chcę, żeby to było transowe, w innym sensie tradycyjne. Chcę zbadać, czy moje teksty pasują do tradycyjnych pieśni. Karolina Cicha
„Chcę, żeby to było transowe, w innym sensie tradycyjne. Chcę zbadać, czy moje teksty pasują do tradycyjnych pieśni” – mówi o swej najnowszej płycie Karolina Cicha. Płyta ta, określana nie bez racji jako „wycieczka w taneczne Podlasie”, może być zaskoczeniem dla sympatyków twórczości artystki. Z jednej strony bowiem Cicha i jej zespół kontynuują pewne wątki, które zostały zarysowane na jej cenionych poprzednich płytach, z drugiej jednak strony w wielu aspektach jest to zupełnie nowa, chwilami dość odważna opowieść. Na pewno płyta – jak i zawarty na niej materiał – ma potencjał, by, jak to sama artystka określiła w jednym z wywiadów „móc zrobić z tego tańczony koncert”.
Prawie rok temu w listopadzie uczestniczyłem w koncercie Cichej i jej Spółki (dziś grupa nazywa się Karolina Cicha & Company) w ramach poznańskiego Festiwalu Słowa w piosence Frazy, podczas którego artystka przedstawiła mniej więcej ten sam repertuar w bodaj przedpremierowej scenicznej prezentacji. Muszę przyznać, że nie byłem wówczas do końca przekonany co do kierunku, w którym liderka i zespół postanowili pójść. Przesłuchanie jej najnowszej płyty upewnia co do tego, że jest to świadomy wybór, konsekwentnie poprowadzony, a także zrealizowany umiejętnie i z pewnością atrakcyjnie dla słuchacza. Odrobinę wątpliwości nadal mam, ale też uznaję determinację oraz artystyczną klasę autorki i wykonawców.
Karolina Cicha i Spółka
Piszę o wykonawcach, choć pewnie należałoby mówić raczej o współtwórcach, bowiem sama Karolina Cicha mówi, że płyta – a to znaczy zarówno sama jej koncepcja, jak i aranże (nie mówiąc już o warstwie instrumentalnej) – wiele zawdzięcza jej scenicznym partnerom. Liderka prezentuje bardzo kompetentny zespół, złożony ze świetnych muzyków – dobrze znanych na folkowych scenach. Na pierwszy plan wysuwa się chyba perkusistka i perkusjonistka Patrycja Betley, a obok niej są: Mateusz Szemraj grający m.in. na oudzie i Karolina Matuszkiewicz – m.in. fidel płocka, suka biłgorajska. Wspomniane instrumentalistki kreują w dodatku wraz z liderką znakomite chórki. Skoro o personaliach mowa, to wspomnieć trzeba jeszcze o artystkach pojawiających się na płycie gościnnie. W znanej już z singla piosence Płacz nad młodością co odchodzi pojawia się Kayah, a w utworze Rodzinny patchwork – Karolina Czarnecka.
Oczywiście, w perspektywie dotychczasowych albumów Karoliny Cichej pewne jej współczesne wybory nie powinny dziwić. Od czasu fantastycznej płyty Wieloma językami eksploruje ona zarówno muzyczne tradycje Podlasia, jak i kultury mniejszości narodowych zamieszkujących dawniej te okolice. Pojawiały się więc, na przykład, na kolejnych krążkach opracowania tematów tradycyjnych, m.in. żydowskich czy tatarskich, choć była też płyta nagrana z pakistańskim mistrzem Shafqatem Ali Khanem. Był też wydany przed dwoma laty krążek Jeden wiele – bodaj najlepszy od czasu Wieloma językami. I wszystkie one w jakimś sensie przeglądają się w tej nowej muzyce. Choć skądinąd przeskok estetyczny od poprzedniego albumu do najnowszego jest dość zaskakujący.
Tu ludowość jest nadal źródłem inspiracji, pierwszym natchnieniem – wokalistka śpiewa znów nie tylko po polsku, ale też w językach innych podlaskich kultur. Mamy jednak również własną autorską twórczość. A równie inspirująca, co muzyka tradycyjna, okazuje się szeroka paleta współczesnych brzmień. Materiał gromadzony był przez artystkę przez ostatnich kilka lat. Ostatecznych barw nabrał w miesiącach wiosennych w trudnym czasie przymusowej izolacji – szkice szlifowane były i opracowywane przez członków zespołu dzięki internetowi.
Owym szczególnym pomysłem jest wspomniana pochwała tańca – i to niekoniecznie tego odwołującego się do wiejskiego źródła. Większość nagrań z płyty to znakomicie wyprodukowane tematy sięgające do współczesnych patentów na muzykę taneczną. Cicha – poza dotychczasowymi instrumentami – obsługuje tu także „klawiszowy” bas, generując jego kołyszące pochody, zyskując duże wsparcie w perkusyjnej dynamice grania Patrycji Betley. Co ciekawe, liderka postanowiła w sensie przekazu tekstowego sięgnąć po trudne opowieści, ot choćby nieszczęśliwą miłość, udręki żony alkoholika, ale spróbowała zderzyć je z owymi tanecznymi opracowaniami. I trzeba przyznać, że okazało się to zaskakująco spójne.
W swej osobistej perspektywie muszę przyznać, że za nieprzekonujące uważam „uśmiechanie się do disco polo”, czy jak mówi sama artystka „ukłon i oko w stronę tej muzyki”. Oczywiście, uczynione są one w sposób szlachetny, a być może nawet niezauważalny dla sympatyków wspomnianego gatunku, choć wyraźne „poleczkowe” rytmy pojawiają się w paru utworach. Ale też – z drugiej strony – być może próba odwołania się do tanecznych tradycji Podlasia wymaga takiego podejścia?
Nowy krążek Karoliny Cichej ma jednak wiele walorów. Pojawia się na nim sporo ciekawych melodii, bardzo przekonujących aranży, brawurowo wykonanych piosenek. Myślę tu zarówno o utworach – jednak – bliższych melancholii, takich jak świetne Oj reczenka, jak i też potoczystych, melodyjnych i tanecznych – choćby Afterparty elegia. Bardzo ciekawe wrażenie robi też okładka przygotowana przez Czarli Bajkę, prezentująca barwny kolaż. Płyta to optymistyczna, spontaniczna, pełna ekstatycznej radości, mimo niedobrego czasu dla muzycznej branży. Niech będzie i w tym sensie pełnym nadziei znakiem na ostatnie miesiące tego dziwnego, bieżącego roku.
Tomasz Janas
Karolina Cicha & Company
„Tany”
Wydźwięk 2020
Ocena: 4/5
***
Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.