Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Japońska duchologia

Ostatnia aktualizacja: 30.11.2021 08:00
Czwarty album Meitei pt. „Kofū II” jest kolejną próbą przywrócenia atmosfery i ducha dawnej Japonii za pomocą dźwięków. A przecież choć bardzo byśmy chcieli, nie powstrzymamy upływu czasu.
Okładka płyty Maitei Kofu II
Okładka płyty Maitei Kofu IIFoto: mat. pras.

Wspomnienia zacierają się coraz bardziej i stają się niczym zdarta, trzeszcząca płyta, pozostawiając po sobie jedynie mgliste wyobrażenie na temat przeszłości. Może właśnie dlatego praca Meitei, w pewnym sensie pełna romantyzmu, bo z góry skazana na porażkę, tak bardzo pochłania autora i fascynuje słuchaczy?

Daisuke Fujita (lepiej znany jako Meitei) od kilku lat tworzy muzykę, za pomocą której stara się przywoływać – jak to ujmuje – „zaginiony japoński nastrój”. Przy użyciu arsenału środków, jakie zapewnia mu domowe studio tworzy ambientowe pejzaże złożone z sampli, szumu taśm, elektroniki i muzyki konkretnej. Zaczęło się w 2018 roku, od albumu „Kwaidan”. Płytę osnuł wokół dawnych przekazów o duchach, czyli opowieściach kaidan, które stanowiły ważny element folkloru okresu Edo. Na albumie „Komachi” z 2019 roku odwołał się do wspomnień związanych ze zmarłą babcią, która pamiętała jeszcze przedwojenną Japonię. Z kolei ubiegłoroczna płyta „Kofū” nawiązywała do atmosfery takich miejsc jak Yoshiwara - ukazywała świat gejsz i oiran, portretując Japonię okresu Edo. Wyznaczyła również pewną woltę stylistyczną w twórczości Meitei. Abstrakcyjne, ambientowe pejzaże przybrały bardziej zwarte formy. Pojawił się wyraźny puls, rytm, sample z muzyki tradycyjnej, a także charakterystyczne progresje harmoniczne.

Artysta nieprzypadkowo postanowił dodać w tytule najnowszego albumu rzymską dwójkę, bo „Kofū II” kontynuuje tropy podjęte na poprzedniej płycie. Powracają znajome sample (śpiewy gejsz, shamiseny, bębny), wyraźnie zaznaczony (czasem niemal taneczny) rytm oraz znak rozpoznawczy Meitei, czyli brzmieniowa mgiełka pod postacią szumu taśmy i trzasków płyty. Niektóre kompozycje wydają się być siostrami tych z jedynki (taką parą jest np. „Happyaku-yachō” z „Kofū II” oraz „Oiran” z ubiegłorocznej „Kofū”). Wyraźne są też nawiązania do jeszcze wcześniejszych albumów – np. kompozycja „Kaworu” duchowo jest bliska płycie „Komachi”.

Podobieństwa mają swoje uzasadnienie – podczas pracy nad poprzednimi albumami Meitei zrealizował kilkadziesiąt utworów, z czego aż 60 schował do szuflady. Część z nich znalazła się na „Kofū II”, co czyni ten album najbardziej różnorodnym stylistycznie w dorobku artysty. Jednak nie uznałbym tej płyty za przypadkowy zbiór odpadków z różnych sesji, a raczej za podsumowanie dotychczasowych doświadczeń i jeszcze jeden krok w rozwoju języka muzycznego Meitei. Każdy utwór jest tutaj brzmiącą fotografią, przefiltrowanym przez wyobraźnię artysty kadrem. Mieniący się barwami „Happyaku-yachō” jest ujęciem z tłocznych ulic Edo. Skupienie i elegancja kompozycji „Saryō” przywołuje atmosferę ceremonii parzenia herbaty. Na albumie znajdziemy też hołd dla japońskiego kina, pod postacią utworu, którego tytuł, „Akira Kuroswa”, mówi wszystko. Meitei jest cały czas wierny swojej intuicji - przedstawia nam obraz dawnej Japonii przefiltrowany przez własną wyobraźnię oraz język estetyki lo-fi, ambientu i muzyki konkretnej, ale daleko mu do egzotyzowania.


„Kofū II” to kolejna płyta artysty, która jest jak seans spirytystyczny. Przywraca do życia sceny z pożółkłych fotografii i rycin, wywołuje duchy, głosy gejsz, atmosferę nieistniejących już miejsc, zapachy drewnianych świątyń i shintoistycznych chramów ukrytych w zalesionych górach. Ot, duchologia po japońsku, ale w najlepszym możliwym wydaniu.

Krzysztof Dziuba

Meitei

„Kofū II”

Kitchen. Label 2021

Ocena: 4/5

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

Czytaj także

Mizik rasin na nowej orbicie

Ostatnia aktualizacja: 15.06.2020 16:30
Niby nic nowego, przerabialiśmy to już wielokrotnie. Oto przedstawiciele wielowiekowej tradycji “stamtąd” łączą siły z innowatorami “stąd”. Muzycy “tamtejsi” to ośmioosobowy haitański kolektyw Chouk Bwa Libète, “tutejsi” to brukselski duet producencki The Ångströmers.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Yanti Bersaudara, fonograficzny skarb Indonezji

Ostatnia aktualizacja: 29.09.2020 08:00
Wydany w 1971 roku album indonezyjskiego żeńskiego tria Yanti Bersaudara poznałem kilka lat temu, przeszukując półki jednego z antykwariatów płytowych w Bangkoku.
rozwiń zwiń