Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Nocna podróż z Arooj Aftab

Ostatnia aktualizacja: 16.07.2024 09:00
Arooj Aftab wyrusza w nocną podróż, pełną subtelności, zmysłowości i piękna.
Arooj Aftab
Arooj AftabFoto: mat. pras.

Trzy lata temu Arooj Aftab przebiła szklany sufit. Choć od lat mieszkała w Nowym Jorku i stała się ważną częścią tamtejszej sceny jazzowej, to jej solowy debiut z 2014 roku „Bird Under Water”, folkowy – odnoszący się zarówno do amerykańskiej, jak i pakistańskiej tradycji – i zaśpiewany w urdu nie zdobył dużego rozgłosu. „Sirens” wypełnione muzyką eksperymentalną, syntezatorowymi wariacjami wokół klasycznej muzyki pakistańskiej i eterycznych wokaliz trafiło do ograniczonej liczby odbiorców. Dopiero przepiękna, misternie utkana miłosna ballada „Mohabbat” sprawiła, że o Pakistance zaczął mówić cały świat. A ona dopiero się rozpędzała na swojej drodze.

„Mohabbat” pomógł fakt, że zauważył ją jeden z największych muzycznych influencerów w Stanach – były prezydent Barack Obama. Piosenka została nominowana do nagród Grammy, sama Aftab też i jako pierwsza Pakistanka otrzymała tę statuetkę (i trafiła na radar Akademii, od tamtej pory co roku dostaje nominacje). „Vulture Prince”, na którym znalazła się „Mohabbat” trafił na listy roczne wielu mediów i dziennikarzy (w tym na moją). Trudno się dziwić, bo te siedem kompozycji rozpiętych jest między gatunkami i stylami, ale najważniejszy jest głos Arooj. Czy może powinienem napisać GŁOS – głęboki i delikatny jednocześnie, ślizgający się melizmatami po samogłoskach, ale stonowany. Jedyny w swoim rodzaju.

Ubiegły rok upłynął Pakistance pod znakiem „Love in Exile” wspólnego albumu z Vijayem Iyerem i Shahzadem Ismailym, dwójką muzyków, którzy – jak ona – mają korzenie w Południowej Azji. Ich rodzinny region pojawia się podskórnie, bliżej tej muzyce do eksperymentalnego jazzu, blisko do ambientu. W zasadzie pozbawione struktur improwizowane utwory pozwalają na jeszcze większe skupienie na głosie Arooj. Śpiewa bardzo oszczędnie, ogranicza ozdobniki do minimum. Choć wydawało się to prawie niemożliwe, to album chyba jeszcze bardziej poruszający niż „Vulture Prince”.

Z takim bagażem musi zmierzyć się „Night Reign”, piąty album Pakistanki. Gdy rozmawialiśmy dwa lata temu, Arooj mówiła mi, że kolejną solową płytę planuje poświęcić poezji Mah Laq Bai Chandy, osiemnastowiecznej hajdarabadzkiej muzyczki, której wiersze – o dziwo – nigdy nie zostały przełożone na język muzyki. Ostatecznie na album trafiły tylko dwie takie kompozycje. W wywiadach przyznaje, że ten koncept zaczął jej ciążyć, że zamiast wyzwalać kreatywność, hamował ją. Tematem przewodnim – choć daleko tu do idei albumu koncepcyjnego – stała się noc. Noc pełna wizyt w barach, zmysłowości, niedopowiedzeń i jazzu.

Tak, więcej tu jazzu niż na wcześniejszych albumach Aftab. Zaznacza to, sięgając po klasyk „Autumn Leaves”, który jednak przyozdabia partią bębna obręczowego, przeplatającą się z kontrabasem. Do klasyki jazzu zbliża się też „Whiskey”. Nie znaczy to, że Aftab porzuciła styl, który przyniósł jej rozgłos. Otwierający album „Aey Nehin”, napisany do wiersza pakistańskiej aktorki Yasry Rizvi brzmi, jak wyjęty z „Vulture Prince”, zbudowany wokół uzupełniających się partii gitary i harfy, na których grają Gyan Riley i Maeve Gilchrist. Utwór jest niczym kontynuacja „Soroor”, podobnie dynamiczny, podobnie się zapętlający. Umieszczając go na samym początku albumu, Aftab zdaje się mówić, że jej muzyka to kontinuum, że znalazła swój właściwy – przynajmniej na chwilę obecną – sposób na wyrażenie się. Trop kontinuum podpowiada odświeżona, radykalnie zmieniona wersja „Last Night”. Na „Vulture Prince” była oparta na reggae’owej pulsacji, tutaj zmienia się żwawą jazzową improwizację. Trudno poznać, że to ten sam utwór, choć przecież właśnie w takiej wersji grała go na trasie koncertowej, gdy brak perkusisty zmusił Arooj i jej zespół – w tym wypadku kontrabasistę Petrosa Klampanisa – do wymyślenia piosenki właściwie na nowo. To zresztą nie pierwszy taki przypadek, „Baghon Main” z „Vulture Prince” jest reinterpretacją „Baghon Main Pade Jhoole” z „Bird Under Water” i jest to tak samo radykalna odmiana.

Aftab kilkukrotnie poszerza swoje muzyczne kontinuum. „Bolo Na” nie tylko opiera się na prawie grunge’owej partii gitary basowej Shahzada Ismaily’ego, nęci pogłosem nałożonym na wokal, ale też gościnnie występuje Moor Mother, jedna z ważniejszych postaci amerykańskiego eksperymentalnego rapu. „Bolo Na” brzmi jednocześnie, jakby ktoś przyspieszył jedną z improwizacji na „Love in Exile” i dodał przeszywającą partię trąbki. W „Raat Ki Rani” Arooj przepuszcza swój głos przez bliskie trapowi ilości autotune’a, ale efekt jest bliższy algierskiemu raï niż raperom z Atlanty. Autotune nie odczłowiecza wokalu Pakistanki, ale nadaje mu drobnego rozedrgania, emocjonalności.

Arooj ukochała sobie przestrzeń, jej muzyka jest pełna oddechu. To sprawia, że łatwo się w niej zatopić, zagubić. Wyruszyć w tę nocną podróż i nie chcieć wracać o świcie.

Michał Wieczorek

Arooj Aftab

Night Reign

Verve Records 2024

Ocena: 5/5


***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.


Czytaj także

Muzyka Zakorzeniona w Radomskiem i Biskupiźnie

Ostatnia aktualizacja: 24.01.2021 06:00
Fundacja Muzyka Zakorzeniona w ubiegłym roku rozpoczęła działalność wydawniczą. Pod fundacyjnym szyldem ukazały się cztery płyty, a o dwóch ostatnich, “Biskupizna” oraz “Muzyka spod Radomia” w szczegółach opowiedział w audycji Piotr Baczewski. W rozmowie również o współczesnych możliwościach nagrywania muzyki wiejskiej na wsi.
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Kkismettin" i odczarowanie Nikozji

Ostatnia aktualizacja: 27.04.2021 08:00
Antonis Antoniou jest niespokojnym duchem. Gra w dwóch odnoszących sukcesy zespołach – Monsieur Doumani i Trio Tekke, z którymi eksploruje różne aspekty greckiego folku.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Dżerpedżeż czyli echo

Ostatnia aktualizacja: 28.09.2021 09:00
Polskie słowo oznaczające echo jest krótkie, sekundowe wręcz, efemeryczne, indywidualne, mało waży, z powietrzem się kojarzy i z nimfą. Czerkieskie (czy też adygejskie) dżerpedżeż jest dłuższym, bardziej złożonym słowem, twardszym, cięższym, konkretnym, mocnym, tworzy szerszą wspólnotę liter i kojarzy się bardziej z ziemią. Tak przynajmniej to wygląda, czy też brzmi, z polskiej perspektywy.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Znany nieznany. Afgański klasyk odkryty na nowo

Ostatnia aktualizacja: 15.02.2022 10:00
Nashenas – nieznany w dari, jednym z urzędowych języków Afganistanu. Tak kazał się zapowiadać Mohammad Sadiq Fitrat, gdy wchodził na antenę kabulskiego radia. Bał się gniewu ojca i pozostał przy tym przydomku, nawet wtedy, gdy został jedną z gwiazd w swoim rodzinnym kraju.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Mistyka Baulów w kosmicznych obłokach

Ostatnia aktualizacja: 18.04.2022 21:00
Znów piszę o międzykulturowym spotkaniu, ale tym razem okoliczności były dużo dramatyczniejsze. “Matir Gaan” jest w zasadzie pokłosiem kryzysu uchodźczego z 2015 roku i albumem terapeutycznym.
rozwiń zwiń