Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Podróż intymna. "Žaltys" Raphaela Rogińskiego

Ostatnia aktualizacja: 27.08.2024 09:00
Po „Talàn”, będącym podróżą w czasie i przestrzeni wokół Morza Czarnego (i dalej, do Azji Środkowej) i Hizbut Jàmm stawiającym pomosty pomiędzy krautrockiem, psychodelią a muzyką zachodniej Afryki, Raphael Rogiński wybiera się w najintymniejszą podróż – w własną przeszłość i do krainy dzieciństwa, na polsko-litewskie pogranicze, osnute mgłami i pełne magicznych jezior
Raphael Rogiński
Raphael RogińskiFoto: mat. promocyjne

To w okolicach Sejn Raphael spędzał wakacje, to tam całymi dniami grał na gitarze i ćwiczył Bacha jako nastolatek. Wspomina, że z bratem wypływali łódką na środek jeziora i oglądali upstrzone gwiazdami niebo. To wszystko słychać na „Žaltysie” – szum drzew, plusk wody, trel ptaków. Słychać też odrealnienie, baśniowość. Jak to zwykle u Rogińskiego bywa, osobista historia jest tylko punktem wyjścia do szerszej medytacji. I tak, jak na „Talàn” szukał korzeni Europy Wschodniej, tak tutaj zwraca się ku naturze, najmocniej od czasów „Zaświeć Niesiącku” Żywizny. Wszystkie tytuły utworów to gatunkowe nazwy roślin, natomiast album wziął tytuł od zaskrońca, tego najpospolitszego z węży, który w mitologii litewskiej jest opiekunem domostw. Przyroda – zdaje się mówić Raphael za pomocą gitary – jest jedną z najcenniejszych wartości, kontakt z nią pozwala dotrzeć do sedna, lepiej zrozumieć samego siebie. To nie tylko niewyczerpane źródło inspiracji, ale umocowanie człowieka w rzeczywistości.


rogiński Žaltys.jpg
Niegroźny, a pełen mocy. „Žaltys”

Rogiński swoje opowieści wysnuwa też z historii. Człowiek zawsze był dla niego bardzo ważny. „Žaltys” jest kolejną medytacją muzyka nad życiem na pograniczu, gdzie granice są nieostre, a kultury – z dala od swoich centrów – wpływają na siebie, zmieniają się nawzajem. Przeważa tu pierwiastek litewski, słychać w jego muzyce echa sutartinės, wielogłosowych pieśni. Jest też miejsce na amerykańskich prymitywistów, Kurpie, Azję Środkową, stepy. Wydaje się, że choć album jest powrotem do przeszłości, to wyrasta wprost z „Talàn”, czego najlepszymi przykładami są jedyne opracowania tradycyjnych melodii, „Miškinė Varnalėša” i „Miškinė Plikaplaiskė”, delikatne, prawie szepczące.

Chyba jest tu jeszcze więcej melancholii, smutku pomieszanego z nadzieją i pogodzeniem, mieszanki tak charakterystycznej dla Europy Wschodniej.

– Ta kultura często brzmi jakby wiatr śpiewał. Coś jak szum liści. Pamiętam, że jako dzieci z moim kuzynem fascynowaliśmy się różnymi kulturami. Wypuszczaliśmy łódź, wiosła wkładaliśmy do środka i dryfowaliśmy przykryci futrami. Ja grałem na kankles. To było coś niesamowitego. Bo na leżąco człowiek zupełnie inaczej reaguje! Na płycie tak naprawdę wróciłem do tego momentu: kiedy grasz, ale jesteś w jakimś innym stanie. W półśnie. To jest trochę, mam wrażenie, recepta na granie tej muzyki. To jest właśnie taka „jawa”. Ta muzyka, to muzyka „jawy”. Tak to odbieram: to brzmienie, te kanony. To jest niesamowita kultura, którą mamy w zasięgu ręki. Raphael Rogiński

„Žaltys” spośród innych albumów Rogińskiego wyróżnia się tym, że po raz pierwszy muzyka zastosował nakładanie ścieżek. Wszystkie jego poprzednie solowe płyty były nagrywane na „na żywo”. Teraz, razem z Piotrem Zabrodzkim tak manipulowali studiem nagraniowym, że stało się dodatkowym instrumentem, odpowiadającym nawet na najdelikatniejszy ruch strun gitary, wzbudzający wielokolorowe rezonanse. Rogiński potrafi sprawić, że jego gitara zamienia się w inny instrument, tutaj najbliżej jest jej do cytry, cymbałów lub kanunu. To nie może dziwić, podstawowym instrumentem w litewskiej muzyce tradycyjnej są kankles, cytra właśnie.

Tu warto wspomnieć o specjalnej gościni na albumie. Indrė Jurgelevičiūtė, kanklistka i wokalistka w międzykulturowym zespole, pojawia się tylko w dwóch fragmentach, „Kalninė Arnika” i „Šilinis Viržis” i jej obecność dodaje kompozycjom zwiewności i jeszcze większej delikatności, a jednocześnie zbliża w tym zachwycie nad przyrodą do Żywizny. Choć mniej tu mocy, a więcej zadumy.
Rogiński znów zachwyca, znów konstruuje misterne muzyczne światy zakorzenione w tradycji, a jednocześnie postmodernistycznie wielowątkowe. Wykorzystuje swoje wszystkie dotychczasowe doświadczenia, ciągle sięga po coś nowego.

Michał Wieczorek

Raphael Rogiński

„Žaltys” 

Unsound 2024

Ocena: 5/5


***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.


Czytaj także

Muzyka Zakorzeniona w Radomskiem i Biskupiźnie

Ostatnia aktualizacja: 24.01.2021 06:00
Fundacja Muzyka Zakorzeniona w ubiegłym roku rozpoczęła działalność wydawniczą. Pod fundacyjnym szyldem ukazały się cztery płyty, a o dwóch ostatnich, “Biskupizna” oraz “Muzyka spod Radomia” w szczegółach opowiedział w audycji Piotr Baczewski. W rozmowie również o współczesnych możliwościach nagrywania muzyki wiejskiej na wsi.
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Kkismettin" i odczarowanie Nikozji

Ostatnia aktualizacja: 27.04.2021 08:00
Antonis Antoniou jest niespokojnym duchem. Gra w dwóch odnoszących sukcesy zespołach – Monsieur Doumani i Trio Tekke, z którymi eksploruje różne aspekty greckiego folku.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Dżerpedżeż czyli echo

Ostatnia aktualizacja: 28.09.2021 09:00
Polskie słowo oznaczające echo jest krótkie, sekundowe wręcz, efemeryczne, indywidualne, mało waży, z powietrzem się kojarzy i z nimfą. Czerkieskie (czy też adygejskie) dżerpedżeż jest dłuższym, bardziej złożonym słowem, twardszym, cięższym, konkretnym, mocnym, tworzy szerszą wspólnotę liter i kojarzy się bardziej z ziemią. Tak przynajmniej to wygląda, czy też brzmi, z polskiej perspektywy.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Znany nieznany. Afgański klasyk odkryty na nowo

Ostatnia aktualizacja: 15.02.2022 10:00
Nashenas – nieznany w dari, jednym z urzędowych języków Afganistanu. Tak kazał się zapowiadać Mohammad Sadiq Fitrat, gdy wchodził na antenę kabulskiego radia. Bał się gniewu ojca i pozostał przy tym przydomku, nawet wtedy, gdy został jedną z gwiazd w swoim rodzinnym kraju.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Mistyka Baulów w kosmicznych obłokach

Ostatnia aktualizacja: 18.04.2022 21:00
Znów piszę o międzykulturowym spotkaniu, ale tym razem okoliczności były dużo dramatyczniejsze. “Matir Gaan” jest w zasadzie pokłosiem kryzysu uchodźczego z 2015 roku i albumem terapeutycznym.
rozwiń zwiń