Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Folk i muzyka świata 2024: najlepsze płyty wg Uli Nowak

Ostatnia aktualizacja: 29.12.2024 12:00
Pęczniejące półki z płytami winylowymi i kompaktowymi, kolejne zapełniające się dyski zewnętrzne i coraz gęstsze wirtualne chmury – stan, którego porządkowanie od wielu lat zajmuje mi grudniowe wieczory i noce. Za takie porządki nie zabieram się bez namysłu. Ślęcząc nad katalogami pełnymi plików i bardziej okazałymi artefaktami, lądującymi w odtwarzaczach i gramofonach, od lat wyobrażam sobie jedną scenę.
Podsumowanie roku 2024 wg Uli Nowk
Podsumowanie roku 2024 wg Uli NowkFoto: RCKL

Stoję na dworcu kolejowym i patrzę na wyświetlacze, informujące podróżnych o możliwych destynacjach. Nie znam dobrze żadnej z nich. Zamiast stacji pośrednich po ekranach przesuwają się hasła. Wśród zlepków liter wyławiam te, które obiecują mi spotkanie z żywą tradycją, surowym brzmieniem instrumentów i improwizacją. Odwracam głowę, by spojrzeć, w jakim kierunku odjechałabym z sąsiedniego peronu. Podświetlane kwadraciki na ekranie nęcą mnie elektronicznym brzmieniem, brakiem ortodoksji, błyskotliwymi (skądinąd) połączeniami światów. Chcę ruszyć w obie strony. Wyobrażam sobie, że kilka metrów dalej znajdę peron podobny do tego na Stacji King's Cross w Londynie, ale zamiast 9 i ¾ będzie tam inny ułamek. A w zasadzie interwał. Pociąg odjedzie w kierunku miejsca, gdzie energia wielkomiejskiego klubu, wiejskiej potańcówki, zadymionej tawerny, czy meyhane unosić się będzie nad głowami tańczących. Jedynym pytaniem, na które szukać będziemy odpowiedzi, będzie skąd „brzmią” artyści? 

W roku 2024 ta podróż była wyjątkowo przyjemna. Przekonałam się po raz kolejny, że biletem wstępu do opisanych miejsc jest wrażliwość. Pytania o czas czy szerokość geograficzną to „technikalia”. Artyści otwierają przed nami nowe przestrzenie. Końcoworoczny niedosyt opowiadania o najnowszej muzyce nigdy nie traci na sile. Listę zachwytów wypełniam tytułami i nazwiskami, które oprócz obiektywnie wysokich walorów artystycznych, prezentują interesujące historie, odkrywają inspirujące analogie pomiędzy kulturami, a także przybliżają mniej znane muzyczne światy. Traktuję ten tekst jako pretekst do wskazania płyt, o których nie miałam okazji napisać na przestrzeni ostatnich miesięcy.

ŚWIAT

Farah Kaddour, Badā

Brzmienie odczuwalne więcej niż jednym zmysłem. Ekspozycja dźwięku, jego dynamika, wszystkie słyszalne barwy i faktury, przenoszą słuchacza w świat pełen naturalności i autentyczności. Libańska artystka i muzykolożka Farah Kaddour, znana min. ze znakomitego post-folkowego sekstetu Sanam, debiutuje jako solistka. „Badā” to intymne spotkanie, w czasie którego Kaddour oddaje szacunek arabskim klasykom, a zarazem prezentuje swój temperament i progresywny sposób myślenia o muzyce. Zza szpaleru mężczyzn, improwizujących na bliskowschodnich lutniach, wyłania się kobieta, grająca na instrumencie, który pomimo wielowiekowej obecności w Libanie, Syrii czy Jordanii, także długo pozostawał w cieniu. Mowa rzecz jasna o buzuq, długoszyjkowej lutni spokrewnionej min. z greckim buzuki i tureckim sazem.


Rəhman Məmmədli,  Azerbaijani Gitara Volume 2

Tym, kim dla Egiptu i świata arabskiego był Omar Khorshid, tym dla mieszkańców Azerbejdżanu był z pewnością Rəhman Məmmədli. Wirtuoz, innowator, postać kultowa. Należał do grona kaukaskich pionierów wykonywania muzyki tradycyjnej na gitarze elektrycznej. Min. dzięki niemu ten instrument stał się symbolem kulturowej fuzji i artystycznej ekspresji. Məmmədli sprawił, że muğam, a także pieśni azerskich aszyków zabrzmiały inaczej, bardziej abstrakcyjnie. Wydana przez Bongo Joe Records kompilacja to intensywna, iskrząca wysokimi tonami muzyka, uwodząca oryginalnością i poziomem wykonawczym.


ZA! + Perrate, Jolifanto

Futuryzm i tradycja. „Jolifanto” to wczesne odkrycie tego roku, które pozostało ze mną aż do jego końca, jako jedna z najbardziej intensywnych podróży. Półwysep Iberyjski obfituje w projekty, które przekonują, że tradycji wcale nie trzeba na siłę reinterpretować, ani zmieniać, by zabrzmiała współcześnie. Czasem wystarczy tę najbardziej surową tkankę wyeksponować w innym świetle, by usłyszeć głos przodków jeszcze wyraźniej. Dzieje się tak z pewnością, gdy śpiew tradycyjny rozbrzmiewa bez akompaniamentu typowych dla muzyki konkretnego regionu instrumentów. Eksperymentował w ten sposób choćby Raul Refree w duecie ze śpiewaczką fado Liną. Na podobnej zasadzie, Tomása Fernándeza Soto, znany jako Perrate, potomek romskich mistrzów flamenco, wypełnia swoim głosem wielogatunkową, eksperymentalną przestrzeń muzyki katalońskiego duetu Za!


POLSKA

Radical Polish Ansembl, Nierozpoznana Wieś

Przy pomocy skrzypiec i dżazu muzycy Radical Polish Ansambl opowiadają o własnych doświadczeniach. Dokonują tego poprzez autorską muzykę, w której radykalne są przede wszystkim swoboda i szacunek dla polskości. Ta „polskość” wykracza poza wszelkie stereotypy i założenia, jest wręcz zaraźliwa, szczera. Album, który zachwycił pod koniec 2024 roku, ale z całą pewnością pozostanie ze mną na kolejne lata, bo w tym „nierozpoznaniu” i filtrze, stworzonym przez artystów, odnajduję wiele spośród własnych przeżyć i fascynacji.


Szlakiem reemigrant​ó​w – Chorwacja, Fundacja Muzyka Zakorzeniona

Bardzo ważna i piękna praca ekipy Fundacji Muzyka Zakorzeniona. Słucha się ze wzruszeniem, z więcej niż jednego powodu. Po pierwsze ze względu na muzykę: stare formy wokalne, takie jak rozganje i bećarac, przejmujące polifonie, ale także żwawe kola, brzmienie gajdy czy tanburicy. Można mieć pewność, że każdy dźwięk, choć wydobywa się z trzewi śpiewaków, płynie przede wszystkim ze słowiańskiej duszy. Ponadto, choćby symboliczna podróż za reemigrantami, wiodąca szlakiem z Galicji, do Chorwacji i Bośni, finalnie na Dolny Śląsk, to duże osobiste przeżycie.

Gary Gwadera, Far, far in Chicago. Footberk Suite

Piotr Gwadera nie pozostawia specjalnie wyboru - czas pokochać footberki. Album ciekawy przede wszystkim ze względu na treść muzyczną, ale także opowieść i wyciągnięte na światło dzienne błyskotliwe analogie. Jako ogromna fanka Canary Records, wytwórni Iana Nagoskiego, odkrywającego nieprzebrane archiwa nagrań nie-amerykańskich, rejestrowanych w pierwszej połowie XX wieku w USA, podoba mi się idea połączenie dżazu z echem polskich ludowych kapel z Chicago, skądinąd stolicy footworku. Trans, któremu warto się poddać. Rave dla starych dusz, ale i tych zupełnie nowoczesnych.


 

Ula Nowak


***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

 


Czytaj także

Folk i muzyka świata 2024: najlepsze płyty wg Tomasza Janasa

Ostatnia aktualizacja: 27.12.2024 14:19
Skrótowa próba podsumowania folkowej fonografii 2024
rozwiń zwiń
Czytaj także

Folk i muzyka świata 2024: najlepsze płyty wg Łukasza Komły

Ostatnia aktualizacja: 28.12.2024 14:19
Wiele się wydarzyło w muzyce ze świata z niezliczonych pograniczy, ale na coś trzeba było się zdecydować, więc przestawiam destylat z tego, co mnie zachwyciło w przeciągu ostatnich dwunastu miesięcy. 
rozwiń zwiń