Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Pamiątki z pandemii

Ostatnia aktualizacja: 11.06.2020 13:02
Badacze trzymają rękę na pulsie w obliczu niespodziewanych zdarzeń, zachęcając do dzielenia się dziennikami i pamiętnikami z czasów pandemii. Co powiedzą o nas za kilka dekad zapiski z wiosny 2020 roku?
zdj. ilustracyjne
zdj. ilustracyjneFoto: Shutterstock/Ioan Florin Cnejevici

Im bardziej przyzwyczajamy się do sytuacji, tym większe prawdopodobieństwo, że niespodziewane wydarzenia ubiegłych miesięcy zaczną zacierać się w naszej zbiorowej pamięci

Gdy piszę te słowa, pandemia koronawirusa nadal wydaje się daleka od opanowania, ale chyba zakończył się na dobre etap szoku i nowości. Teraz mniej więcej wiemy już jak postępować, jesteśmy gotowi (wielu z nas pewnie niechętnie) znów założyć maseczki i zaczekać w kolejce do sklepu. Im bardziej przyzwyczajamy się do sytuacji, tym większe prawdopodobieństwo, że niespodziewane wydarzenia ubiegłych miesięcy zaczną zacierać się w naszej zbiorowej pamięci, wreszcie - ułożą się w opowieść przypominającą nieco film lub powieść, koloryzowaną, skupioną na kilku wyjątkowych punktach, na maseczkach, nagle zamkniętych lasach i granicach, wyścigu po papier toaletowy. A może w ogóle zapomnimy o tym, co się działo, i zajmiemy się bieżącym życiem? W końcu nawet grypę hiszpankę z 1918, której liczbę śmiertelnych ofiar szacuje się nawet na 50 mln, historycy nazywali czasami „zapomnianą pandemią”.

Wydaje się, że badacze zdają sobie z tego sprawę. Dlatego tak szybko pojawiły się inicjatywy skierowane do najszerszego odbiorcy - ankiety, hasztagi, wreszcie konkursy. Do opowiadania o pandemii z perspektywy kultury materialnej, poprzez ważne przedmioty, zachęcały gdańska Pracownia Dym oraz Muzeum Etnograficzne w Krakowie. Instytut Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, Instytut Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego oraz Instytut Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego zorganizowały konkurs na pamiętniki z czasów pandemii. Trudno o bardziej „polskie” przedsięwzięcie badawcze. Wszak nasze nauki społeczne zapewne wyglądałyby inaczej, gdyby nie pamiętnik Władysława Wiśniewskiego, czeladnika piekarskiego i młodego ojca. Stał się on podwaliną jednego z pionierskich dzieł polskiej socjologii, monografii „Chłop polski w Europie i Ameryce” autorstwa Floriana Znanieckiego i Williama I. Thomasa.

Metoda prowadzenia badań poprzez autobiografię przyjęła się do tego stopnia, że zaczęto nazywać ją „metodą polską”. Znaniecki był też inicjatorem pierwszego konkursu na pamiętnik; część wiedzy o realiach przedwojennego życia codziennego wśród różnych grup społecznych zawdzięczamy odpowiedziom na takie apele. Słynne „Pamiętniki bezrobotnych” z czasów Wielkiego Kryzysu miały, oprócz dokumentowania, pełnić rolę interwencyjną, „aby [decydenci - przy. autorki] wiedzieli, co tam w głębi narasta w duszach ludzkich”, jak pisał Ludwik Krzywicki. Na apel organizatorów, Instytutu Gospodarstwa Społecznego, odpowiedziało ponad 700 autorów i autorek. W 2000 i 2017 Szkoła Główna Handlowa powróciła do pomysłu, rozpisując kolejne edycje.

Sensacją początku naszego wieku były blogi, wtedy dosłownie rozumiane jako internetowe dzienniki. Służyły do spisywania na gorąco przeżyć i wyznań, do autokreacji przez słowo, do wprawek literackich

W powojennej Polsce nie zaprzestano organizowania konkursów pamiętnikarskich, zarówno w PRL (wówczas z większym rozmachem wydawniczym), jak i po 1989 roku (skromniej, w formie skierowanej już bardziej do badaczy). Przeciwnie - prześcigały się w nich i instytucje, i prasa młodzieżowa, a tematyka sięgała od powojennego osadnictwa, przez szkołę, rodzinę, aż po „mój dzień powszedni”. Część z nich wydano w antologiach, ale wiele pozostaje materiałem czekającym na ponowne docenienie (dobrym przykładem skorzystania z tych cennych źródeł jest niedawno wydana książka „Poniemieckie” Karoliny Kuszyk przywołuje zgłoszone do konkursów pamiętniki osadników na Ziemiach Zachodnich, mówiące o tym, jak oswajano sobie nową, nieznaną rzeczywistość). Oczywiście należy czytać je ostrożnie, czasami z podwójną rozwagą. Po pierwsze, gdy mamy do czynienia z pamiętnikiem, nie dziennikiem, opowieść autobiografizuje się, wygładza, zmienia nieco w „prozę” (mimo woli - tak po prostu działa nasza pamięć), a po drugie, gdy czytamy literaturę tego rodzaju pisaną w określonej rzeczywistości politycznej, trzeba filtrować treść, domyślając się, co powiedzieć wypadało, a co w druku znaleźć się nie mogło.

Aktualne konkursy to przedsięwzięcie ciekawe nie tylko dlatego, że wraca do zasłużonej w polskich naukach społecznych metody, ale też ze względu na medium, czyli klasyczny tekst, wymagający pewnej dyscypliny. Zmienia się bowiem natura pamiętnikarstwa: rzadko piszemy do szuflady na papierze (chyba że ktoś prowadzi tzw. bullet journal - kolejne ciekawe zjawisko do zbadania!). Chętniej spisujemy wszystko na bieżąco i spieszymy się, by się tym podzielić. Sensacją początku naszego wieku były blogi, wtedy dosłownie rozumiane jako internetowe dzienniki. Służyły do spisywania na gorąco przeżyć i wyznań, do autokreacji przez słowo, do wprawek literackich (tam znaleźli swoje miejsce miłośnicy literatury gatunkowej - fantasy czy opowiadań erotycznych), do rysowania komiksów, czasami do net-artowych eksperymentów.

Bezinteresowna, nieodpłatna i często naiwna twórczość publikowana online to fenomen charakterystyczny dla „lat zerowych”. Stopniowo słowo „bloger” straciło amatorskie konotacje i zaczęło oznaczać nie autora internetowego pamiętnika, a częściej przedsiębiorcę-celebrytę, kogoś, kto potrafi swoją obecność w sieci przełożyć na rozpoznawalność i pieniądze, czy to przy pomocy wizerunku, czy polecania produktów, czy celowo polaryzujących opinii. Nie znaczy to, że potrzeba mówienia o swoich doświadczeniach zniknęła. Raczej poszczególne media wyspecjalizowały się - Facebook służy do kłócenia się, do kreacji wizerunku czy dzielenia się pasją - Instagram, ale już na instastories znajdziemy publikowane na gorąco wideodzienniki, podobnie jak na TikToku. Obraz, a zwłaszcza krótkie nagranie wideo, pomaga użytkownikom mediów społecznościowych dzielić się przeżyciami najspontaniczniej, a to dla wielu jest pożądaną jakością, gdyż niesie ze sobą największe emocje. Konwencje wytwarzają się tu bardzo szybko (przyjrzyjmy się manifestom, które na Facebooku publikują czasami nasi znajomi, a może i my sami), ale też równie szybko znikają treści. Internet lubi natychmiastowość, a do archiwów niejednokrotnie nie jest tak łatwo się dokopać, choć podobno w sieci nic nie ginie. Oprócz samej zawartości, odpowiedzi na konkursowe apele będą ciekawym dokumentem tego, jak dzisiaj piszemy i jak zapamiętujemy.

Olga Drenda

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy. 


Zobacz więcej na temat: folklor felieton Olga Drenda
Czytaj także

Polskie odżycie

Ostatnia aktualizacja: 04.06.2020 10:20
Minęło 25 lat od początków ruchu domów tańca, czyli tzw. ruchu revival w Polsce. Może to wystarczający dystans czasowy, żeby zdobyć się na garść refleksji.
rozwiń zwiń