Scenografia w filmie jest równie ważna jak piękne kadry i aktorzy. Zrobić ją po mistrzowsku nie jest łatwo. Wie o tym Andrzej Haliński, który właśnie na scenografii zna się najlepiej.
Jednak jak sam mówi, wciąż się uczy. Podczas pracy przy ostatniej produkcji, jaką jest film Jerzego Hofmana "Bitwa warszawska 1920" stanął przed nowym wyzwaniem – scenografią do obrazu w 3D.
- Po 40 latach pracy nagle teraz zetknąłem sie z nowym rodzajem produkcji, czyli 3 D - opowiada.
Zdaniem Halińskiego, technika trójwymiarowa przewraca myślenie scenograficzne. - Tu głównym współpracownikiem scenografa jest operator – podkreśla podczas rozmowy z Anną Stempniak.
Jeśli jakiś przedmiot jest za blisko postawiony kamery, wyskakuje i wpada w oczy widza. Natomiast, gdy jest zbyt daleko – zanika w przestrzeni. Scenograf tłumaczy, że przy kręceniu w 3D operatorzy używają bardzo szerokich obiektywów, które zniekształcają przedmioty.
Jak opowiada Haliński podczas zwykłych produkcji rzadko korzysta z podglądu kamery i kontroluje to, jak wygląda dany przedmiot w obrazie, bo mniej więcej wie jak to może wyglądać. Podczas kręcenia filmu "Bitwa warszawska 1920” podgląd był niezbędny, gdyż nie był pewien efektu końcowego swojej pracy.
Produkcję Jerzego Hofmana uważa za wyjątkową. - Przy technice 3D nie ma właściwie wnętrz. Podejrzewam, że jesteśmy jednymi z pierwszych. Nie znam drugiego filmu zrobionego w 3 D, który naprawdę w tej technice sfotografował prawdziwe ulice i prawdziwe wnętrza – twierdzi scenograf.
Skąd to wszystko umie i wie? Jest samoukiem. Nie ma mistrza. Jak twierdzi uczył się po trochu od wszystkich. - Uczyłem się na razach obrywanych na własnym organizmie i na własnych błędach – opowiada podczas audycji „Spotkanie z mistrzem”. Człowiekiem, który wprowadził go do filmu, nauczył filmowego myślenia i dyscypliny był Wojciech Jerzy Hass.
(mb)
Aby wysłuchać całej rozmowy, wystarczy kliknąć "Andrzej Haliński” w boksie "Posłuchaj” w ramce po prawej stronie.