Historia

Trudne początki Polskiego Radia

Ostatnia aktualizacja: 11.04.2012 09:00
11 kwietnia obchodzimy Dzień Radia - święto, które ma podkreślać wyjątkowość tego medium. Jak wyglądały początki polskiej radiofonii?
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Foto: Polskie Radio/Jakub Szymczuk

Dzięki pracy entuzjastów, narodziła się instytucja, która różnorodnością programową i poziomem prezentowanych audycji zyskała nie tylko rzesze wiernych słuchaczy, ale, co ważniejsze, ogromne zaufanie społeczne.

Pionierzy polskiej radiofonii znakomicie rozumieli misję, jaką ma do odegrania radio. Od początku zakładali, że nie może to być instytucja komercyjna nastawiona wyłącznie na zysk.
Trudne początki
Początek polskiej radiofonii to słynny komunikat Romana Rudniewskiego, wygłoszony 1 lutego 1925 roku: "Tu próbna stacja radionadawcza Polskiego Towarzystwa Radiotechnicznego fala 385 metrów!" Początkowo krótkie audycje składające się z koncertów i odczytów nadawane były codziennie od godziny 18.00 do 19.00. W tym czasie stacja docierała do około 5 tysięcy posiadaczy odbiorników. Niestety już w kwietniu pojawiły się pierwsze kłopoty finansowe. Roman Rudniewski na łamach "Radioamatora" ubolewał: "Stacji naszej dotychczas nikt nie subwencjonuje, prócz artystów, którzy często w zrozumieniu jej celów dopomagają nam przez bezinteresowne występy przed mikrofonem.[…] Przedsiębiorstwo radiofoniczne utrzymujące się z niezmiernie niskich opłat abonamentowych musi posiadać olbrzymią ilość abonentów, a w Polsce na tę dużą ilość niestety liczyć nie można”. Zamknięciu stacji zapobiegły warszawskie przedsiębiorstwa radiowe, które postanowiły dobrowolnie się opodatkować. Koszty programu w tym czasie sięgały 9 tysięcy złotych miesięcznie i taką kwotę udało się zebrać. Kryzys został zażegnany.
 

Pieniądze

Na możliwość przerwania emisji audycji, co charakterystyczne, zareagowali słuchacze radia - amatorzy, którzy zaproponowali dobrowolne opłaty w wysokości 3 złotych miesięcznie od radioaparatu. W tym czasie koszt pierwszej godziny nadawania wynosił 300 złotych, a każdej następnej 100 złotych. Zareagował również Centralny Komitet Polskich Zrzeszeń Radiotechnicznych, skupiający radio - amatorów, przedsiębiorców, Stowarzyszenie Radiotechników Polskich i prasę. Ciekawie brzmiała odezwa, w której wzywano do zbierania funduszy na dalsze funkcjonowanie stacji. Jej autorzy dziwili się: "Jak możemy dopuścić, aby ta nasza jedyna placówka radiofoniczna mogła z braku pomocy materialnej zniknąć? Czyż wielka 30 - milionowa Polska nie może się zdobyć na utrzymanie tak nikłej placówki jak stacji PTR - wówczas, gdy mała Holandia, Szwajcaria, Belgia, Szwecja, Czechosłowacja itd. mają po kilka większych i mniejszych stacji radiofonicznych?” Zrzeszenie również zaapelowało o dobrowolne płacenie po 3 złote miesięcznie. Niestety efekty były dosyć mizerne. 18 sierpnia stacja na przeszło trzy miesiące przestała nadawać. Powróciła 26 listopada 1925 roku i nadawała do 14 marca 1926 roku. Był to najlepszy okres w działalności stacji. W tym czasie nadano 102 audycje, wśród których po raz pierwszy znalazły się słuchowiska radiowe specjalnie adaptowane na potrzeby radia, wykłady, koncerty, wieczorki literackie i wiele innych.
 

Halo, halo

18 sierpnia 1925 roku na antenie próbnej stacji, Stanisław Odyniec ze wzruszeniem zakomunikował słuchaczom: "Dzisiaj wieczorem o godzinie 6 i pół, […] pan minister przemysłu i handlu podpisał koncesję na prowadzenie broadcastingu w Polsce. A więc to, na co czekaliśmy od przeszło roku, stało się ciałem nareszcie”. Na prawdziwą inaugurację trzeba było jednak poczekać jeszcze osiem miesięcy. 18 kwietnia 1926 roku o godzinie 17.00 można było usłyszeć "Halo, halo. Polskie Radio Warszawa, fala 480 m.” W ten sposób rozpoczął się kolejny etap w historii polskiej radiofonii.

Ustawa radiowa i koncesja

Zanim radio zaczęło podbijać serca słuchaczy, przez kraj przetoczyła się dyskusja na temat ustawy, która miałaby uregulować prawne podstawy działalności radia i sposób przydzielania koncesji. Liczne środowiska żywo zainteresowane rozwojem polskiej radiofonii przedstawiały propozycje. W elaboratach, jakie powstawały podkreślało, że kwestia ustawy musi być załatwiona szybko i przy wydajnej pomocy rządu. Inżynier Alexis Cheftel ze Stowarzyszenia Radiotechników Polskich podkreślał znaczenie radia w przekazywaniu wszelkiego rodzaju informacji politycznych, ekonomicznych i naukowych, co według niego wydatnie wzmocni kulturę i porządek prawny. Z kolei Piotr Górecki, ówczesny szef Polskiej Agencji Telegraficznej, przeprowadził wśród zagranicznych agencji telegraficznych specjalną ankietę na ten temat. We wnioskach można było przeczytać między innymi, że "Polski broadcasting, jako czynnik kulturalny, nie powinien być źródłem specjalnych dochodów fiskalnych, a stanowczo nie może być źródłem dla pokrywania deficytów innych urządzeń radiotechnicznych państwowych”.

Ostatecznie akty prawne, regulujące podstawy rozwoju radia, uchwalono w 1924 roku. Była to ustawa z dnia 3 czerwca 1924 roku o poczcie telegrafie i telefonie oraz rozporządzenie ministra przemysłu i handlu z 10 października 1924 roku. Zakładały one wyłączność państwa w zakresie zakładania, utrzymywania i eksploatacji urządzeń radiotelefonicznych, a także upoważniały odpowiedniego ministra do udzielania osobom fizycznym i prawnym koncesji na zakładanie i eksploatowanie tego typu urządzeń.

Jaki będzie broadcasting w Polsce?

Mimo braku przepisów wykonawczych, Ministerstwo Przemysłu i Handlu ogłosiło, że do 31 sierpnia 1924 roku przyjmuje zgłoszenia na koncesję. Ogólnikowość przepisów powodowała, że oferenci nie wiedzieli, o co się ubiegają. Niejasność i zawieszenie prawne powodowały dalsze dyskusje na temat przyszłości radia. W pierwszym numerze „Radioamatora” pojawił się artykuł Stanisława Odyńca o znamiennym tytule "Jaki będzie broadcasting w Polsce?”. Można go uznać za swoistego rodzaju manifest tych, którym leżał na sercu rozwój polskiej radiofonii. Autor podkreślał, że radio nie jest tylko rozrywką, że w grę wchodzą ważne czynniki gospodarcze i oświatowe. Dlatego nie można go traktować "jako obiektu zbytku, od którego pobiera się obwity haracz”. Apelował do rządu, by dając koncesję zwracał "baczną uwagę, czy dana grupa oferentów daje dostateczną rękojmię, iż przedsiębiorstwo będzie przez nich prowadzone nie jako zyskowny biznes, lecz impreza o założeniach ideowych.”

moje