"Nie mów Niemcy, mów nazistowskie Niemcy" - tak premier Izraela Dawid Ben Gurion instruował prokuratora oskarżającego Adolfa Eichmanna o zagładę Żydów. Proces zbrodniarza służył ważnym celom politycznym - wynika z archiwów ujawnionych po latach przez Izrael.
Izraelskie archiwa państwowe odtajniły ponad 100 dokumentów dotyczących sprawy Adolfa Eichmanna, porwanego w 1960 roku przez służby specjalne Izraela z Argentyny. Tam były wysoki oficer SS, który na rozkaz Hitlera koordynował masową zagładę europejskich Żydów, po zakończeniu II wojny światowej ukrywał się pod fałszywym nazwiskiem. W 1962 roku został skazany na karę śmierci, powieszony i spalony w prowizorycznym krematorium. Prochy rozrzucono w strefie wód międzynarodowych Morza Śródziemnego.
Z ujawnionych dokumentów wynika, że polityka odgrywała ogromną rolę w procesie nazistowskiego zbrodniarza. Pierwszy premier w historii Izraela Dawid Ben Gurion nie chciał, by sprawa zaszkodziła rozwijającym się stosunkom Izraela z Republiką Federalną Niemiec. Premier osobiście redagował w ostatniej chwili mowę oskarżycielską prokuratora Gideona Hausnera.
Ważny był każdy szczegół. Niemcy obawiały się np., że w sprawę zostanie wciągnięty Hans Globke, szef gabinetu ówczesnego kanclerza Konrada Adenauera, a w okresie rządów Hitlera prawnik w Biurze Spraw Żydowskich MSW, kierowanym przez Eichmanna. Na życzenie Globkego adwokat Eichmanna Robert Serwatius potwierdził pisemnie, że zbrodniarz i doradca spotkali się dopiero po wojnie. Adwokat zgodził się to zrobić za 20 tys. dolarów. Na prośbę Niemiec kwotę tę wypłacił prawnikowi rząd Izraela, by uchronić je przed skandalem.
Ben Gurion chciał eksponować związki nazistów z palestyńskim muftim Jerozolimy Hadżem Aminem al-Husejnim, który zbiegł przed Brytyjczykami i znalazł się w faszystowskich Włoszech, a następnie w III Rzeszy, gdzie w 1941 roku spotkał się z Hitlerem i snuł plany wspólnej z nazistami eksterminacji Żydów na terenie Palestyny - po zakładanym odbiciu jej z rąk brytyjskich. Także szefowa dyplomacji Izraela, późniejsza premier Golda Meir naciskała, by łączyć muftiego z zagładą Żydów. Na wyraźne rozdzielenie kwestii Holokaustu od konfliktu arabsko-izraelskiego nalegał z kolei minister rolnictwa, a potem obrony Mosze Dajan.
Władze Izraela od początku zastanawiały się nad skutkami politycznymi procesu Eichmanna. Jednym z celów było wykorzystanie Holokaustu w publicznej dyplomacji i polityce historycznej. Ben Gurion podkreślał, że zwłaszcza młode pokolenie musi się przy tej okazji więcej dowiedzieć o zagładzie.
Skrzętnie starano się natomiast zapobiec eksponowaniu wątków, które pokazywałyby związki i negocjacje przywódców społeczności żydowskiej w Niemczech z nazistami sprzed 1939 roku, a także już w czasie wojny. Władze Izraela obawiały się, że Eichmann będzie chciał się bronić przed sądem pokazując, że był adresatem wielu zabiegów, umów i negocjacji z przedstawicielami Żydów, w tym także tych, którzy dzięki temu ocaleli, wyjeżdżając np. na emigrację.
Media izraelskie podkreślają, że nadal nie wszystkie dokumenty w sprawie Eichmanna i innych zbrodniarzy ujrzały światło dzienne, nie tylko zresztą w Izraelu, ale i w Niemczech, które wielu byłym nazistom pozwoliły uniknąć odpowiedzialności za czyny popełnione w czasie II wojny światowej.