19 października 1984 roku w drodze z Bydgoszczy do Torunia został porwany, a następnie brutalnie zamordowany przez esbeków ks. Jerzy Popiełuszko.
Przyszły kapelan "Solidarności" urodził się w 1947 roku w niewielkiej wsi Okopy na Podlasiu. W 1961 roku rozpoczął naukę w pobliskim liceum w Suchowoli. Według wspomnień swoich kolegów był cichym i skromnym chłopakiem, który niczym szczególnym się nie wyróżniał. Uczniem był przeciętnym, choć maturę zdał bez problemów.
Po egzaminie dojrzałości złożył podanie z prośbą o rozpoczęcie nauki w warszawskim seminarium. Dla bliskich i znajomych taka decyzja nie była zaskoczeniem. Popiełuszko od najmłodszych lat był człowiekiem mocno wierzącym. Decyzja o zostaniu księdzem dojrzewała w nim przez lata.
Seminarium i wojsko
W 1965 roku rozpoczął naukę w warszawskim seminarium, ale już rok później trafił do wojska. Podobnie jak inni klerycy był poddawany różnorakim szykanom. Dowództwo nie pozwala na prowadzenie indywidualnych bądź zbiorowych modlitw, czy też zmuszało do zdejmowania z szyi krzyżyka.
- To była atmosfera mocnego uderzenia wychowawczego, gdzie poprzez upokorzenie chce się sprowadzić człowieka do kogoś, kto wykonuje polecenia i rozkazy – mówi prof. Jan Żaryn. Mimo tych wszystkich szykan Popiełuszko wytrzymał i w 1972 roku otrzymał święcenia kapłańskie z rąk prymasa Stefana Wyszyńskiego.
Kapelan Solidarności
Przełom w życiu ks. Jerzego nastąpił w sierpniu 1980 roku, kiedy to przybyła do niego delegacja strajkujących z Huty Warszawa z prośbą, żeby odprawił mszę świętą. Ze wspomnień księdza wynika, że kiedy wszedł do huty to wszyscy na jego widok uklękli, a on się rozglądał dokoła czując, jakby ktoś ważny tuż za nim szedł. To był niezwykły moment dla młodego księdza i zgromadzonych robotników.
Ks. Popiełuszko był kapłanem w parafii św. Stanisława Kostki w Warszawie. Odprawiane przez niego msze za Ojczyznę, także w okresie stanu wojennego, gromadziły tysiące ludzi. Ks. Jerzy publicznie krytykował nadużycia komunistycznej władzy, mówił o prawach człowieka i obronie ideałów Solidarności, a także sprzeciwianiu się przemocy i nienawiści. W jednej z homilii ks. Jerzy mówił, iż współczuje ludziom, którzy służą komunistycznemu systemowi, ponieważ prawdziwym celem systemu jest walka z godnością człowieka.
Do roku 1982 sprawa ks. Jerzego była prowadzona w aktach SB w tradycyjny sposób, w ramach teczki ewidencji operacyjnej. Po czerwcowej homilii i mszy świętej za ojczyznę następuje pierwsze, bolesne uderzenie w ks. Jerzego - na pięć lat wstrzymany zostaje mu paszport. Komuniści wiedzieli, że chciał on wyjechać do Rzymu, by wziąć udział w uroczystym zakończeniu procesu kanonizacji ojca Maksymiliana Kolbe. Od tego momentu zaczyna się sprawa operacyjnego rozpracowania o kryptonimie „Popiel” i wyraźny atak na ks. Jerzego i wszystkich, którzy się w tym czasie byli z nim związani.
Szykany i inwigilacja
Od września 1983 roku do działań przeciwko księdzu została włączona prokuratura, następnie media, a w końcu i Urząd do Spraw Wyznań, który kierował listy interwencyjne, z wyraźną intencją, by zniechęcić Episkopat do księdza. Szykany wobec niego miały bardzo różne formy. Była to inwigilacja i obserwacja jego samego i mieszkania przy ulicy Chłodnej, a także próby werbowania pośród jego współpracowników agentury, która miała ułatwić SB rozpoznanie. Sprawdzano, co robi, jakie ma słabości, gdzie chodzi i z kim się kontaktuje. Sprawdzano korespondencję, nękano księdza telefonami z obelgami i pogróżkami.
Ostatnia Msza Święta
Wolność, sprawiedliwość, prawda, męstwo, nieuleganie przemocy i nienawiści były tematem rozważań podczas ostatniej modlitwy różańcowej ks. Jerzego Popiełuszki. Wygłosił je w dniu swojego porwania, 19 października 1984 roku, w parafii Świętych Polskich Braci Męczenników w Bydgoszczy.
- Aby zwyciężać zło dobrem, trzeba troszczyć się o cnotę męstwa. Chrześcijanin musi pamiętać, że bać się trzeba tylko zdrady Chrystusa za parę srebrników jałowego spokoju - powiedział ksiądz Jerzy podczas ostatniego nabożeństwa w Bydgoszczy.
Pierwsza próba zamachu na życie ks. Jerzego miała miejsce 13 października 1984 roku i zakończyła się niepowodzeniem. Kierowca samochodu jadącego z Gdańska do Warszawy uniknął groźniejszych następstw poślizgu, spowodowanego obrzuceniem auta przez "nieznanych sprawców".
ARCHIWALNE NAGRANIA NA TEMAT KS. POPIEŁUSZKI W SERWISIE RADIA WOLNOŚCI
Drugą próbę SB podjęło 19 października 1984 roku. Ks. Popiełuszko i jego kierowca Waldemar Chrostowski zostali uprowadzeni przez Grzegorza Piotrowskiego, Leszek Pękalę i Waldemar Chmielewskiego. Mordercy, przebrani w mundury MO, w rzeczywistości byli funkcjonariuszami SB, działającymi w ramach Samodzielnej Grupy "D" Departamentu IV MSW.Ks. Jerzy został skrępowany i wrzucony do bagażnika. Chrostowski z kajdankami na rękach siedział w samochodzie, z którego udało mu się wyskoczyć i uciec. 30 października z zalewu na Wiśle koło Włocławka wyłowiono zwłoki ks. Jerzego. Ciało było tak mocno okaleczone, że z trudem udało się dokonać identyfikacji. Sekcja zwłok wykazała ślady torturowania.
Hipotezy
Do tej pory nie ustalono z całą pewnością, co działo się z ks. Popiełuszką po porwaniu.
Według historyka Leszka Pietrzaka ks. Popiełuszko został zamordowany 25 października. Według badacza jest wiele poszlak potwierdzających tezę, że przez 6 dni kapelan Solidarności był torturowany na terenie sowieckiej bazy w okolicach Kazunia. Pietrzak twierdzi, że w lutym 1984 roku esbecy zarejestrowali jako TW, Waldemara Chrostowskiego, osobistego kierowcę księdza. Jednocześnie, wiosną 1984 roku, gen. Kiszczak miał podjąć pomysł zwerbowania ks. Popiełuszki, co miało go całkowicie zneutralizować. Kilka miesięcy później w głowie generała miał powstać plan, zakładający wysłanie niewygodnego księdza do Watykanu, najlepiej w roli TW. Plan Kiszczaka, ówczesnego szefa MSW dopuszczał doprowadzenie Popiełuszki do "bliskości śmierci" w celu zmuszenia do współpracy z SB.
Pogrzeb ks. Jerzego Popiełuszki. Fot.wikipedia/Jarek Tuszynski
Według ustaleń prokuratora Andrzej Witkowskiego, kajdanki były spiłowane, aby umożliwić uwolnienie się z nich, a uszkodzona w czasie skoku marynarka, pocięta ostrym narzędziem. Wątpliwości budzi sam skok kierowcy. Podczas wizji lokalnej okazało się, że skok przy prędkości, o jakiej wspominał Chrostowski musiałby się zakończyć poważnymi obrażeniami.
Już w czasie podróży, oprawcy z SB, mieli zacząć bić księdza. Po dotarciu do Kazunia, grupa Piotrowskiego miała przekazać księdza innej grupie. Nie jest jasne, czy mieli to być ludzie z kontrwywiadu, wywiadu wojskowego, czy też z MSW. Pietrzak dowodzi, że od 20 do 25 października, ksiądz mógł być więziony i torturowany na terenie sowieckiej bazy w okolicach Kazunia. Biciem próbowano zmusić kapelana Solidarności do współpracy. Poszlaki wskazują, że ks. Jerzy mógł żyć jeszcze 25 października, w tym dniu esbecy wypytywali lekarkę Popiełuszki o to, jakie leki bierze. Pietrzak odwołuje się też do ustaleń prof. Horve, który na podstawie zdjęć jakie zdobył "Paris Match", doszedł do podobnych wniosków.
Przez cały ten czas trwały "poszukiwania" księdza Popiełuszki. Według zeznań jednego z prokuratorów, 26 października, po raz pierwszy zwłoki księdza wydobyto z Wisły, po oględzinach ponownie wrzucono je do Wisły. 30 października na tamę we Włocławku przybywa Kiszczak i wtedy następuje starannie wyreżyserowany przez MSW spektakl wydobycia księdza. - Inna ekipa znalazła zwłoki – dodaje Pietrzak, a inna je wyławiała. Biorący udział w akcji nurkowie jeszcze w 90. latach poddawani byli naciskom.
Ukarać zbrodniarzy
W prowadzonym od 27 grudnia 1984 roku, do 7 lutego 1985 roku procesie skazano czterech oprawców - Grzegorza Piotrowskiego (25 lat), Adam Pietruszka (25 lat), Leszek Pękala (15 lat), Waldemar Chmielewski (15 lat). Wszyscy podlegali kolejnym peerelowskim amnestiom. Nie ukarano nikogo z ich przełożonych. W 1994 roku sąd uniewinnił z zarzutu współsprawstwa generałów Władysława Ciastonia i Zenona Płatka. Bezkarni pozostają gen. Czesław Kiszczak i gen. Wojciech Jaruzelski. Wciąż trwa śledztwo dotyczące okoliczności śmierci kapłana.