Nim zaczął swoją przygodę z morzem, musiał ryzykować życie w obronie ojczyzny. – Teść z Borchardtem mieli chyba po 16 lat, kiedy zgłosili się ochotniczo do wojska w 1920 roku – wspominała Halina Jurewicz-Olej w audycji Agnieszki Trzeciakiewicz.
Początek morskiego szlaku
W Wilnie Borchardt zdał maturę, tutaj też zaczął studia na Wydziale Prawa na Uniwersytecie Stefana Batorego. Po roku zrezygnował i rozpoczął naukę w Szkole Morskiej w Tczewie, którą ukończył w 1928 roku. Osiem lat później był już kapitanem żeglugi wielkiej. Po upływie kolejnych dwóch został zastępcą komendanta "Daru Pomorza".
– "Dar Pomorza" to był statek, który Borchardt naprawdę kochał i zrobiłby wszystko, gdyby mógł na niego wrócić – wspominała wieloletnia asystentka kapitana, Ewa Ostrowska.
16:56 karol olgierd borchardt ___trzeciakiewicz].mp3 Audycja z cyklu "Ślady na piasku" Agnieszki Trzeciakiewicz. Kapitana Borchardta wspominają Ewa Ostrowska, Halina Jurewicz-Olej i Bogumił Olej. (PR, 27.06.2012)
Wybuch II wojny światowej zastał go na "Darze Pomorza". Borchardt przeprowadził żaglowiec do Sztokholmu. Stamtąd przedostał się do Szkocji. Został pierwszym oficerem na MS "Piłsudski" - polskim transatlantyku pasażerskim przerobionym na transportowiec wojenny. – Właściwie do niego należała nawigacja i kierowanie całym zespołem ludzkim – mówił kapitan żeglugi wielkiej Bogumił Olej.
Transatlantyk "Piłsudski" - duma żeglugi II Rzeczpospolitej
Tragedia "Piłsudskiego"
Potężny statek został storpedowany (lub wpłynął na minę) u brzegów Anglii. Podczas ewakuacji z tonącego "Piłsudskiego" Borchardta przygniotła szalupa, uszkadzając mu kręgosłup. Kontuzja spowodowała, że przyszły kapitan nie uzyskał już nigdy więc pozwolenia na wyjście w morze. W tragedii transatlantyku Karol Borchardt stracił nie tylko szansę na dowodzenie statkami, ale przede wszystkim przyjaciela i przełożonego: katastrofy nie udało się bowiem przeżyć kapitanowi Mamertowi Stankiewiczowi.
Mimo sprzeciwu lekarzy Borchardt zaciągnął się ponownie do marynarki. Podczas kampanii norweskiej służył na "Chrobrym".
Wychowawca ludzi morza
Po wojnie kapitan Borchardt zdecydował się na powrót z Anglii do kraju. Powodem był zły stan zdrowia jego matki. Przyjechał do Polski w 1949 roku. W tym okresie brakowało specjalistów od żeglugi dalekomorskiej - większość pozostała na Zachodzie - dlatego kapitana przyjęto na posadę nauczyciela w Państwowej Szkole Morskiej i Szkole Rybołówstwa Dalekomorskiego, a następnie w kontynuującej jej tradycje Akademii Morskiej w Gdyni. – Mawiał, że kiedyś w Gdyni byli tylko tacy mężczyźni, których uczył, uczy lub będzie uczył – wspominała asystentka kapitana.
– Nigdy nie podnosił na mnie głosu – mówił kapitan żeglugi wielkiej Bogumił Olej, jeden ze studentów Borchardta. – Był zdecydowanym przeciwnikiem karania swoich uczniów, często powtarzał: "Nie dostaje się lepszych owoców, bijąc jabłonki kijem".
24:48 spotkanie z kpt_ borchardtem_.mp3 Spotkanie z kpt. Borchardtem - reportaż Kai Kamińskiej (PR, 27.02.1983)
Autor powieści marynistycznych
W morze pozwalano mu wychodzić tylko okazjonalnie: na rejsy próbne. Do czynnej służby nie mógł już wrócić. Tęsknota za morzem (i w przypadku "Znaczy Kapitana" przysięga złożona samemu sobie) pchnęła go do pisania. Był autorem bestsellerowych powieści: "Znaczy Kapitan", "Krążownik spod Samosierry", "Szaman morski" i - wydanej już po śmierci autora - "Kolebki nawigatorów".
Kapitan był też filozofem, fascynowała go kultura orientalna. – Jak zdobyć tytuł kapitana własnej duszy? Bardzo prosto. Co dzień siąść i napisać, co ja jutro będę robił. To musi być wykonane w stu procentach. Jeśli ja nie dam rady, to muszę zaczynać od nowa, ale jeśli wytrzymam przez dwa lata, to jestem kapitanem własnej duszy – mówił.
Kapitanem własnej duszy, kierującym się zasadą "pracuj nad sobą" i "nie pomnażaj zła", był - jak mówią jego znajomi - do końca życia. Karol Borchardt zmarł 20 maja 1986 roku.
26:45 karol olgierd borchardt].mp3 Z kpt. Karolem Olgierdem Borchardtem rozmawia Marek Koszur w audycji z cyklu "Portrety Polaków". (PR, 9.11.1985)
bm