Marek Kotański był synem prof. Wiesława Kotańskiego, twórcy polskiej japonistyki. Od 1960 roku studiował psychologię na Uniwersytecie Warszawskim. Po ukończeniu studiów pracował w szpitalu psychiatrycznym w Warszawie i współpracował ze Społecznym Komitetem Przeciwdziałania Alkoholizmowi.
W 1974 roku, podczas pracy w szpitalu psychiatrycznym w Garwolinie, zetknął się z problemem narkomanii. Problemem, który oficjalnie w PRL nie istniał. Kotański postanowił leczyć narkomanię metodą społeczności terapeutycznej. Cztery lata później w zrujnowanym domu w Głoskowie pod Garwolinem otworzył ośrodek dla byłych pacjentów pobliskiego szpitala. Tak powstał Monar.
Z narkomanią związane były inne problemy społeczne: AIDS, bezdomność, alkoholizm.
- Każda droga składa się z porażek i sukcesów. Myślę, że moim wielkim sukcesem było to, że wtedy, kiedy jeszcze nikt w Polsce nie chciał podawać ręki ludziom chorym na AIDS, ja byłem z nimi bardzo blisko – mówił w rozmowie z Markiem Szczęsnym w audycji z cyklu "Na przykład".
09:13 testament marka kotańskiego___2535_02_iv_tr_0-0_11942907ff480222[00].mp3 "Testament Marka Kotańskiego" - audycja Marka Szczęsnego. (PR, 22.08.2002)
Dzięki zaangażowaniu Kotańskiego i ludzi jemu podobnych w całej Polsce powstawały kolejne ośrodki przeznaczone dla tych, na których społeczeństwo wolało patrzeć tylko kątem oka.
"W kraju, gdzie bardzo głośno mówi się o miłości człowieka, jest jej coraz mniej. Ci, którymi się opiekuję, są jak wyrzut sumienia naszego społeczeństwa" - pisał w 1999 roku.
Praca w ośrodkach wymagała czasu i odporności psychicznej. Ludzie, wśród których działał "Kotan" mieli za sobą trudne życie, często zbaczali ze ścieżki prawa, nierzadko ośrodki Monaru i Markotu były ich ostatnim ziemskim domem.
- Pochód trupów gęstnieje za mną, obracam się w kręgu takich spraw, które często kończą się śmiercią – podkreślał dosadnie na antenie Polskiego Radia.
01:07 7dni_Kot_o_narkomanii.mp3 Marek Kotański o problemie narkomanii. Fragment audycji "7 dni w kraju i na świecie" Antoniego Szybisa i Marka Lipińskiego. (PR, 1.04.1990)
Przedstawienie Kotańskiego jako postaci pomnikowej byłoby odebraniem mu części tego, co było dla niego najważniejsze – człowieczeństwa. Twórcy Monaru i Markotu zarzucano działanie na granicy prawa, chęć zdobycia rozgłosu i apodyktyczność. Bywał ostry dla swoich podopiecznych, ale jak sam mówił, nie chciał uderzać w człowieka, tylko w zakorzenione w nim słabości.
Kontrowersyjny wydawać się może także stworzony przez niego swoisty kodeks moralny, który nakazywał np. zerwanie kontaktów całej grupy z osobą, która nie zdołała zachować abstynencji.
"Usunięcie jest - jak sądzę - słusznym wyborem, nakazem moralnym w imię dobra bezbronnej reszty grupy, która walczy o swe życie. Nie można pozwolić, aby rozrywający się granat w ręku jednego człowieka rozerwał ich wszystkich" – pisał.
Życie Kotańskiego przerwał drastycznie wypadek. Gdy starał się ominąć autem pijanego rowerzystę, stracił panowanie nad kierownicą i uderzył w drzewo. Był 19 sierpnia 2002. Marek Kotański zmarł, ale jego dzieło trwa do dzisiaj.
- Do dziś jest to jedna z największych organizacji, które zajmują się pomocą osobom wykluczonym: uzależnionym od narkotyków i alkoholu, bezdomnym – mówi o Monarze Przemysław Bogusz, autor książki "Kotan. Czy mnie kochasz?".
bm