- Krzysztof Wielicki to jeden z najwybitniejszych himalaistów na świecie. Jest piątym człowiekiem, który zdobył Koronę Himalajów i Karakorum - wszystkie 14 ośmiotysięczników. Na trzy z nich: Mount Everest, Kanczendzongę oraz Lhotse Wielicki wszedł jako pierwszy człowiek zimą
- Zdobywanie ośmiotysięczników rozpoczął od Mount Everestu. Himalaista na szczycie najwyższej góry na Ziemi stanął wraz z Leszkiem Cichym 17 lutego 1980 roku
- W 2019 roku został nagrodzony Złotym Czekanem - potocznie zwanym wspinaczkowym Oscarem - za całokształt dokonań w górach
- 5 stycznia 2021 roku Krzysztof Wielicki kończy 71 lat
SERWIS SPECJALNY - JAK POLACY ZDOBYLI EVEREST w 1980
Krzysztof Wielicki jest piątym człowiekiem na świecie, który zdobył Koronę Himalajów i Karakorum - wszystkie 14 ośmiotysięczników. Na trzy z nich: Mount Everest, Kanczendzongę oraz Lhotse Wielicki wszedł jako pierwszy człowiek zimą.
Wspinacz ma na swoim koncie wiele innych sukcesów. Na Broad Peak niemal wbiegł. Nikt przed nim nie zrobił tego w tak zawrotnym tempie. Himalaista wyszedł z bazy i dotarł na wierzchołek ośmiotysięcznika w ciągu jednej doby. Zdobycie Dhaulagiri zajęło mu 16 godzin. Zarówno na ten szczyt, jak też na Sziszapangmę wspiął się solo, wytyczając nowe drogi.
Samotnie podchodził też na Gaszerbruma II i na Nanga Parbat, jedną z największych ścian Ziemi. Świadkami tego drugiego wyczynu byli jedynie pakistańscy pasterze obserwujący Wielickiego z oddalonych łąk. Himalaista brał także udział w kilku wyprawach na K2. Dopiero podczas czwartej, latem 1996, jego upór został nagrodzony. Wszedł na szczyt Filarem Północnym z dwoma włoskimi alpinistami.
Tomasz Mackiewicz na Nanga Parbat postawił pomnik ludzkiej niezłomności. "Teraz z Czapkinsa nie wypada się już śmiać"
W 2013 roku Krzysztof Wielicki był kierownikiem ekspedycji, której celem było pierwsze zimowe wejście na Broad Peak. 5 marca 2013 górę zdobyli Adam Bielecki, Artur Małek, Maciej Berbeka oraz Tomasz Kowalski. Niestety, dwaj ostatni wspinacze zginęli podczas zejścia ze szczytu.
Zimą 2017/2018 Wielicki kierował Polską Narodową Wyprawą na K2. Polakom nie udało się stanąć na szczycie, ale dokonali innej wielkiej rzeczy. Ekipa w składzie Piotr Tomala, Adam Bielecki, Denis Urubko i Jarosław Botor wspierana przez kierownika Krzysztofa Wielickiego oraz pozostałych członków Narodowej Wyprawy wyruszyła z bazy pod K2, by ratować Tomka Mackiewicza i Elizabeth Revol, którzy wspinali się na Nanga Parbat. Mackiewicz i Revol zdobyli szczyt Nanga Parbat, jednak zakończyło się to dramatem, z którego obronną ręką wyszła jedynie Francuzka. Bielecki i Urubko, po brawurowej akcji, sprowadzili wspinaczkową partnerkę Mackiewicza do bazy.
W październiku 2018 Krzysztof Wielicki otrzymał Nagrodę Księżniczki Asturii. W czasie uroczystości w teatrze Campoamor król Hiszpanii Filip VI odnotował, że polski laureat uprawia jedną z najtrudniejszych dyscyplin sportowych. - Krzysztof Wielicki jest jednym z największych himalaistów w historii oraz ikoną polskiej szkoły z lat 80. (…) Jego specjalnością jest szybkość, samotne ataki szczytowe oraz wyjątkowa wytrzymałość na chłód, czyli trzy elementy, które towarzyszą temu sportowi - stwierdził Filip VI.
Gorzkowska idzie zimą na K2. Jak ona śmie porywać się na największy problem współczesnego himalaizmu?
W 2019 roku, podczas Festiwalu Górskiego im. Andrzeja Zawady w Lądku-Zdrój, Krzysztof Wielicki został wyróżniony Piolet d’Or Carriere (Lifetime Achievement Award) - nagrodą przyznawaną za całokształt dokonań w górach. Himalaista jest dopiero drugim Polakiem z tym prestiżowym wyróżnieniem.
- Wydaje mi się, że jest to taki ukłon w stronę całego mojego pokolenia lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych, dziewięćdziesiątych, kiedy mieliśmy Złotą Dekadę polskiego alpinizmu i himalaizmu. Ale oczywiście z punktu widzenia osobistego cieszę się z tej nagrody. Dzięki moim przyjaciołom, ludziom z którymi się wspinałem mogłem coś osiągnąć. No i cieszę się, że żyję, mimo, że spędziłem tyle lat w górach wysokich, a statystyka jest tutaj nieubłagana. Ale w górach trzeba mieć szczęście, a ja generalnie jestem szczęściarzem - powiedział tuż po odebraniu nagrody Krzysztof Wielicki w rozmowie z Polskim Radiem.
Piolet d’Or Carrière, nagroda im. Waltera Bonattiego, jest przyznawana od 2009 roku. Jej laureatami zostali: Walter Bonatti, Reinhold Messner, Doug Scott, Robert Paragot, Kurt Diemberger, John Roskelley, Sir Chris Bonington, Wojtek Kurtyka, Jeff Lowe.
W sylwestrową noc na Lhotse Wielicki nie zatańczył z Ingrid. Uzbrojony w gorset ortopedyczny solo zdobył szczyt
- Dobrze się znaleźć w takim towarzystwie - stwierdził Wielicki i dodał, że w takich chwilach odzywa się w nim patriota. - Drugi Polak po Wojtku Kurtyce dołącza do tego wyśmienitego grona (...) niech wiedzą, że Polacy nie gęsi i dwóch "Pioletowców" w tym gronie mają - dodał.
Dawno temu himalaista powiedział, że wspinanie to dla niego "sztuka cierpienia".
- Tak o wspinaniu zimowym powiedział pierwszy Wojtek Kurtyka, wyjaśniał w ten sposób, dlaczego zimą nie jeździ w góry. Ja tego określenia użyłem w innym znaczeniu. Uważam, że jest to cierpienie, które niesie pewną wartość, bo można cierpieć, aby osiągnąć sukces, że to cierpienie nie jest w takim znaczeniu pejoratywne, tylko niesie jakąś wartość. Jest zresztą takie powiedzenie, że trzeba pocierpieć, aby coś osiągnąć. Ja jestem za takim cierpieniem - precyzował w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl.
Co w karierze było w takim razie taką szczególną sztuką cierpienia dla Krzysztofa Wielickiego (pytaliśmy w jego 70-siąte urodziny)?
- Chyba ten moment, gdy schodziłem do bazy po zdobyciu Lhotse. Mimo że cierpiałem katusze z tym moim złamanym kręgosłupem (Krzysztof Wielicki 31 grudnia 1988 roku, w nietypowy sposób żegnał stary rok. Jako pierwszy człowiek na świecie wszedł samotnie na Lhotse, w dodatku dokonał tego, będąc w gorsecie ortopedycznym – przyp. red.). To była prawdziwa sztuka cierpienia, która zaowocowała wspaniałym sukcesem - pierwsze zimowe wejście, pierwsze solo i pierwsze w gorsecie. Nikt tego nie powtórzył. Oczywiście niektórzy mogą powiedzieć, że miałem coś z głową. I może mają trochę racji. Ale czasami warto być wariatem, bo wtedy lepiej smakuje życie - powiedział PolskiemuRadiu24.pl, tuż przed swoimi siedemdziesiątymi urodzinami Wielicki.
Legenda himalaizmu czuje się człowiekiem spełnionym. Ma jednak kolejne plany i nie zamierza jedynie przyglądać się poczynaniom swojej żony, która także się wspina.
- Moja żona Kasia wyszła trochę przed szereg i teraz wstydzi się swoich słów po artykule w "Wysokich Obcasach", kiedy powiedziała, ze teraz role się odwrócą. Chcę podkreślić, że ja jeszcze tak zupełnie nie oddałem pola, tak jak Ona to powiedziała. Ale różnica między nami jest taka, że ja w górach już nic nie muszę, a ona musi. Trochę boję się o tę jej karierę wspinaczkową i niestety muszę z nią jeździć, tym bardziej że mamy małoletniego syna. Ale z drugiej strony rozumiem, że ona też chce coś zdobyć. Dogadujemy się i staramy znaleźć złoty środek. Ja pojadę na K2 zimą, ale pewnie pojadę z nią też gdzieś na Broad Peak - wyjaśnił Wielicki, który teraz, gdy jego działalność w górach wysokich nie jest już tak intensywna, poświęca dużo czasu swojej rodzinie - starszym dzieciom oraz najmłodszemu, który jednak nie jest zainteresowany wspinaczką.
Adam Bielecki: nie uważam, aby himalaizm miał jakiś głęboki sens
- On nie uprawia góralstwa, uprawia piłkarstwo. Teraz planujemy rodzinny wyjazd do Meksyku. Żona oczywiście chce tam jechać ze względu na wulkany, które trzeba zdobyć. Syn mi powiedział tak: ja z mamą tam nie pójdę, bo tam można spaść. Bardzo podoba mi się to racjonalne podejście i jestem z tego tylko i wyłącznie zadowolony.
Wspinaczka, alpinizm, himalaizm są w ostatnim czasie bardzo popularne. Ludzie ruszają w góry masowo. Legenda himalaizmu ma dla wszystkich zakochanych w górach przesłanie.
- Cierpliwość. Dystans. Nigdy na skróty, tylko powoli – to jest najważniejsze. Po drugie, świadomość, że jak się nie wejdzie na szczyt, to góra się nie przewróci, można na nią wrócić. Nie trzeba też wszystkich niepowodzeń postrzegać w kategorii porażki, a nowego doświadczenia. Bo porażek nie ma, jest tylko śmierć. Wszystko inne to są nowe doświadczenia, dzięki którym lepiej się żyje. Trzeba mieć dystans, to bym radził. Ale zdecydowanie bym nie polecał tego, co ja zrobiłem na Nanga Parbat (W 1996 Krzysztof Wielicki postanowił wejść na dwa szczyty - zdobył K2 i ruszył na Nanga Parbat, gdzie nie zastał już kolegów. Sam ruszył na szczyt i go zdobył - przyp. red.). Tego robić nie wolno, to jest przykład, jak nie powinno się działać w górach. Ja miałem szczęście … i czuję się dobrym himalaistą, bo dożyłem emerytury.
Berbeka wychodzi z cienia Broad Peaku. "Mówiło się Zawada, Kukuczka, Wielicki. Zakopane było z boku"
Zapraszamy do przeczytania całego wywiadu z Krzysztofem Wielickim.
>>> Krzysztof Wielicki: teraz mamy takie czasy - nie mamy lodowych wojowników, a mamy pieniądze
Aneta Hołówek, PolskieRadio24.pl
Czytaj także: