Odeszła 26 lutego 1901 roku, w atmosferze skandalu, z planami nowego przedsięwzięcia, pokonana przez zapalenie płuc. Był czas, że wszyscy ją uwielbiali lub choćby podziwiali – przyszedł czas, że świat się od niej odwrócił.
Urodziła się w 1829 roku w Warszawie, w dość znanej rodzinie von Bachmanów. Wykształcenie otrzymała domowe – jak niektórzy piszą "dziewczyńskie", czyli gra na instrumentach i sztuka właściwej konwersacji i zachowania się.
Brakowało jej właściwego, porządnego wykształcenia, o czym wiele razy mówiła. Umysł miała światły, błyskotliwy wręcz, lecz charakter "ostry" - potrafiła szybko i celnie "osadzić" każdego rozmówcę, nie stroniąc od złośliwości czy napastliwości godnych "baby przekupnej". Czyniła to jednak tak mądrze i tak trafnie, że nawet najlepsi czy najbardziej znani mówcy ją w tym podziwiali – choćby Eliza Orzeszkowa czy Bolesław Prus. Niektórzy twierdzili nawet, że ten jej charakter to zemsta za niezbyt piękny wygląd.
Odpowiedzią było stwierdzenie, że "piękny wygląd, ogólny powab znaczy, lat kilka służyć może, mądrość zaś wiekami jaśnieć będzie jeśli dobrze wydana". Tym też zasłynęła i słynie do dzisiaj – wydaniami swoich porad kulinarnych i porad zdrowego życia. O ile kulinaria są zawsze na czasie i od tego czasu zależne, o tyle porady higieny życia wyprzedziły tamtą epokę.
We wszystkim zdawała się wyprzedzać swoje czasy. Uważała, że kobiety powinny zająć się samodzielną pracą – była absolutną zwolenniczką pozytywistycznej emancypacji kobiet. Uważała, że dla zdrowego życia każdy powinien wdrożyć podstawowe zasady higieny – codzienne mycie twarzy, rąk, nóg, miejsc potliwych i intymnych, zębów i przynajmniej raz w tygodniu mycie włosów. Twierdziła, że strażnikiem takiej domowej i rodzinnej higieny są właśnie kobiety, które powinny dawać przykład i dbać o to, by inni domownicy nie zaniedbywali tych obowiązków.
Nade wszystko jednak dała się poznać jako wybitna znawczyni wszelakich kulinariów i porad domowych. Książki wydawała własnym sumptem – pierwszą za pożyczone pieniądze. Były to wydane w 1958 roku "Jedyne praktyczne przepisy wszelkich zapasów spiżarnianych oraz pieczenia ciast". Nakład dość szybko rozszedł się i za zarobione pieniądze wydała kolejną książkę, prawdziwy hit tamtych czasów - "365 obiadów za 5 złotych".
Od 1860 roku książka ta doczekała się 20 wydań. Wszyscy czytają i zachwalają je przepisy, które na owe czasy były dość wystawne, składające się z kilku dań. Co było przydatne w tej książce, pisanej przecież nie dla tak powszechnej biedoty, to poszczególne przepisy na pojedyncze dania..., do zrobienia których nie trzeba było mieć majątku w postaci 5 złotych.
Książka była warta swojej ceny i uznania. Przepisy są pisane prosto i łatwe do zrealizowania. Dania wychodzą smaczne, a przynajmniej takie zdają się być w czytaniu. Nawet Prus zabrał głos w jej sprawie na łamach prasy pisząc: "do zawarcia małżeństwa niezbędne są trzy warunki: pełnoletność obojga, ich nieprzymuszona wola i "365 obiadów" Ćwierczakiewiczowej". Sama autorka różnymi publikacjami periodycznymi, kalendarzami, kolędami i poradnikami w prasie reklamowała swoją książkę.
Za zarobione na jej wydaniach pieniądze można było kupić kilka sporych majątków ziemskich. O tym też prosiła kolegów, by napisali i rozpropagowali – raczej nie z próżności, lecz w celu pokazania, że kobieta także potrafi być przedsiębiorcza, a wiedza o kuchni i porządkach domowych popłaca.
Wśród wielu kolejnych publikacji, tych mniejszych, periodycznych bardziej, a także tych większych, poradnikowych, na uwagę zasługuje "Cokolwiek bądź chcesz wyczyścić, czyli Porządki domowe". Zawarte w nim porady odnośnie porządków domowych są zaskakująco przydatne nawet w obecnych czasach – warto więc do nich zaglądać jak najczęściej..., jeśli oczywiście chcemy coś wyczyścić, naprawić czy posprzątać. Co ciekawe, w tamtych czasach, książki Ćwierczakiewiczowej sprzedawały się lepiej i w większych nakładach niż dzieła Mickiewicza czy Słowackiego. Żartowano nawet, że tylko Henryk Sienkiewicz może ze swoją "Trylogią" jej dorównać.
Według kronikarzy tamtych czasów była osobą bardzo skrupulatną, oszczędną wręcz. Stąd płynie uwaga, że wielu przekręcało jej nazwisko, na modłę gwary warszawskiej i trochę żartobliwie, z nutą złośliwości, mówili o niej "Ćwierciakiewiczowa". Do tej pory wielu tak robi, nawet w prasie czy na stronach internetowych, choć teraz z nieświadomości raczej i z przyzwyczajenia warszawskiego bardziej.
PP