29:38 henry ford i ___1153_96_iv_tr_0-0_1080881855de30ac[00].mp3 Henry Ford- audycja z cyklu "Postacie XX wieku". (PR, 3.10.1996)
O tym samochodzie można pisać godzinami, a wielu z tych, którzy mieli okazję przejechać się nim nie marzą już o innym wozie. Dokładnie 56 lat temu – 17 kwietnia 1964 roku – odbyła się niesamowita premiera nowego modelu Forda pod nazwą Ford Mustang. Premiera ta nie miała sobie równych wcześniej, a wszystkie inne wydarzenia tego typu w przyszłości czerpały z niej wzorce. Pod tym względem Ford Mustang pokazał swoją siłę i nowatorstwo.
Dość powiedzieć, że już od 1962 roku kolejne prototypy były testowane w różnych, wymagających warunkach, jak choćby wzięcie udziału w wyścigach samochodowych prototypu Mustang 1 T-5. Kolejne prototypy, z różnymi formacjami karoserii, także poddawano rozmaitym testom i tak aż do oficjalnej premiery, która musiała nastąpić z początkiem kwietnia.
Tego właśnie wymagały fakty z życia mustangów, od których samochód otrzymał swoją nazwę – źrebięta mustangów przeważnie rodzą się w kwietniu i maju. Fakt ten wpisywał się w promocję, będąc dla wielu Amerykanów czymś naturalnie oczywistym.
Mustangi to zdziczałe konie, których przodkami były te, przywiezione przez hiszpańskich konkwistadorów. Wiele z przywiezionych koni uciekło swoim nowym właścicielom i na bezkresnych preriach Ameryki Północnej, w naturalny sposób, zaczęły gromadzić się w stada i ogromne tabuny. Nazwa ich bierze się z hiszpańskiego słowa "mustengo", które oznacza "bestię niczyją" bądź "bezpańskiego konia". Niektóre źródła mówią też o pochodzeniu też od hiszpańskiego "mesteno" - "bez właściciela".
Szczególnie to pierwsze pochodzenie i tłumaczenie są bardzo bliskie prawdy w przypadku nowego samochodu, bo Ford Mustang był "bestią" i o tyle niczyją, o ile adresowaną do wszystkich użytkowników szos. Producenci samochodów zdawali sobie sprawę, że szczególnie młodzi kierowcy poszukują samochodów o sportowej charakterystyce. Ci młodzi kierowcy w większości nie byli na tyle zamożni, by móc pozwolić sobie choćby na słynny Chevrolet Corvette czy inne drogie rozwiązania europejskie.
Ford o tym wiedział i w 1954 roku wprowadził do sprzedaży model Ford Thunderbird. Jednak i linia karoserii i osiągi przez prawie 10 lat "opatrzyły się" młodym Amerykanom. Konieczność nowego modelu była paląca i rokowała znaczące zyski.
Równolegle z planowaniem i konstruowaniem prototypów zastanawiano się nad nazwą nowego modelu. Tu pojawiały się różne pomysły, a niektóre z nich wykorzystano w późniejszych latach i dla innych modeli. Proponowano na przykład: Cougar, Aventura, Allegro, Stiletto, Turino, Torino czy choćby XT-Bird. Wygrał jednak "Mustang", będący dla Amerykanów synonimem wolności, siły i wytrzymałości.
Mustangi to konie niewysokie, o bardzo silnych nogach i bardzo silnej budowie ciała. Sprawdzały się i w szybkich pościgach i w długich trasach. Podobnie było także w przypadku samochodu... bardzo szybki, zwrotni i wytrzymały. Zbudowany w stylu roadsterów – zazwyczaj samochodów dwuosobowych, bez stałego dachu i z możliwością jego dołączenia.
Roadstery miały jeszcze jedno miejsce – było to tak zwane "siedzenie teściowej" - po otworzeniu tylnej klapy pojawiała się niewielka kanapa, pośrodku i nieco wyżej. Niewielka owiewka nie chroniła takiej osoby przed czołowym wiatrem.
Ford zrezygnował z tego siedziska i swoje prototypy adresował jedynie dla dwojga pasażerów. Dość szybko pojawiły się też wersje dla czterech osób, a także z możliwością instalowania stałego lub składanego dachu. Ford zaskoczył także wieloma propozycjami dodatkowego wyposażenia, w zależności od preferencji kierowców i możliwości finansowych. Rozwiązanie takie było też przyjazne właścicielom salonów z uwagi na dodatkowe możliwości zarobku. Proponowano różne wersje skrzyni biegów, szersze koła, dołączenie różnych wersji dachu czy wstawienie odbiornika radiowego.
Napęd zawsze był na tylną oś, a z przodu silnik ewoluował od dwulitrowego V4 do 4,7 litrowego V8, który generował 270 KM – Mustang II. Szczytowe osiągnięcie osiągnął prototyp Mach III z widlastym 8-cylindrowym silnikiem, 4,6 litra pojemności wraz z mechaniczną sprężarką "dawał" 457 KM, co przy niewielkiej masie pozwalało rozpędzić się do setki w 4,5 sekundy, a prędkość maksymalną określono w granicach 289 km/h. Niesamowite!
Zanim przyszedł dzień promocji, Ford miał już wszystko przygotowane do sprzedaży i na osiągnięcie ogromnego sukcesu. Od początków marca wyprodukował 8160 egzemplarzy, by każdy salon w Stanach mógł pokazać ten nowy model. Był to biały kabriolet z czarnymi elementami wystroju.
Kampania reklamowa obejmowała wszystkie dostępne wtedy media. 16 kwietnia, na dzień przed premierą, prawie 30 milionów widzów obejrzało telewizyjną reklamę samochodu. W dniu promocji pojawiły się całostronicowe reklamy w ponad 2500 gazet i czasopism. Prasa krajowa i zagraniczna drukowała też ciekawe i szeroko omawiające nowe rozwiązania artykuły. W dniach po premierze trzy główne stacje telewizyjne w USA wyemitowały specjalne relacje z tego wydarzenia.
Efekty takiej kampanii były niespotykane do tej pory. W pierwszych tygodniach sprzedaży salony odwiedziły 4 miliony oglądających – zamówiono wtedy ponad 50 tysięcy modeli. W cztery miesiące sprzedano ich ponad 100 tysięcy, a w ciągu roku ponad 400 tysięcy.
Każdy chciał mieć tego Forda – szybkiego, zwrotnego, wytrzymałego i z pięknie "ryczącym" silnikiem. Logo samochodu stało się wtedy najpowszechniej drukowanym znakiem firmowym w USA – galopujący koń na tle czerwonych, białych i niebieskich pasków rodem z amerykańskiej flagi narodowej
Ford nie zasypiał gruszek w popiele. W pierwszych latach starał się potęgować pozytywne wrażenia z kontaktu z tym modelem – uczynił z niego symbol. Słynnym stał się model Mustang GT z 1968 roku dzięki filmowi "Bullitt". Film nakręcony przez Petera Yatesa miał dwie niezaprzeczalne zalety – główną rolę grał niezwykle popularny wtedy Steve McQueen i samochód Forda, którym jeździł. Dość powiedzieć, że w 2001 roku Ford wprowadził na rynek model Mustanga nawiązujący nazwą do tego słynnego filmu.
Film zasłynął prawie 10-minutową sceną pościgu wąskimi i krętymi uliczkami San Francisco – była to pierwsza tego typu kreacja w historii kina. Na ekranie ścigały się dwa popularne wtedy modele w Stanach – Ford Mustang i Dodge Charger.
Nie był to jedyny film, w którym pojawił się ten model Forda. Model ten możemy oglądać choćby w filmach "Eleanor" czy "Żandarm z Saint-Tropez". Natomiast w 1971 roku pojawił się jako samochód Jamesa Bonda w "Diamenty są wieczne". Później jeszcze, w latach 90. XX wieku można było oglądać go w teledysku Guns N' Roses do utworu "Don't Cry".
PP