W połowie marca 1981 roku stan zdrowia prymasa Stefana Wyszyńskiego znacznie się pogorszył. Zwołane przy tej okazji konsylium lekarskie ustaliło, że choroba dotyka narządów jamy brzusznej. Z kolei badania kliniczne oraz laboratoryjne, przeprowadzone z udziałem specjalistów, ustaliły rozpoznanie. Sama choroba – pomimo podjętego leczenia – według lekarzy miała przebieg postępujący. Na wyzdrowienie nie było szans. Był to nowotwór. Oficjalny komunikat w tej sprawie wydano 14 maja 1981 roku. Dzień po strzałach do papieża Jana Pawła II na placu św. Piotra w Rzymie.
Osłabiony i chory prymas Stefan Wyszyński na bieżąco śledził wydarzenia, którymi w tamtym czasie żył cały świat. W swoim kalendarzu – wedle słów swego osobistego sekretarza, księdza Bronisława Piaseckiego – napisał drżącą ręką krótkie zdanie: "Strzały do Ojca świętego na Placu Świętego Piotra". Kiedy prymas usłyszał wiadomość o zamachu, jakby "skurczył" się w sobie i po chwili powiedział: "Zawsze tego się bałem".
Szok i niedowierzanie
Był 13 maja 1981 roku, godzina 17.17.
Pierwsza depesza PAP-u brzmiała lakonicznie (pisownia oryginalna):
Strzały do papieża
(mr) 13.5 rzym. pap. jak podaje agencja france presse oraz repoter włoskiej agencja ansa do jana pawła 2 (rz) m oddano dwa strzały. papież został raniony. (fr).
Jak wspominał po latach autor owej pierwszej depeszy, dziennikarz Krzysztof Mroziewicz, w PAP działały wtedy niezależnie od siebie dwa teleksy. Jeden przekazywał ciągły serwis "papieski" do episkopatu, drugi do KC (Komitetu Centralnego PZPR), gdzie w budynku po drugiej stronie Nowego Światu do późnej nocy 13 maja paliły się światła na pierwszym piętrze.
Był to znak, że towarzysze z kierownictwa rządzącej wówczas partii, czytali na bieżąco informacje, które spływały z Watykanu. Jednak bardziej ciekawsze szyfrogramy, analizy i notatki "szły" do centrali w Warszawie kanałami dyplomatycznymi (MSZ) oraz wywiadowczymi (Departament I MSW). I docierały tam nie tylko 13 maja 1981 roku. Z kilku z nich wyłania się niezmiernie interesujący obraz wydarzeń sprzed bez mała blisko czterdziestu lat.
Pogrzeb Wyszyńskiego bez udziału papieża
Jeszcze 4 maja 1981 roku, w jednym z szyfrogramów sporządzonych przez pracowników PRL-owskiego wywiadu i przesłanych z Watykanu do Warszawy spekulowano, co wydarzy się w polskim Kościele w związku z chorobą i śmiercią prymasa Wyszyńskiego. Według autora informacji (oficer "Pietro"), papież nie przyjedzie na uroczystości pogrzebowe prymasa, tylko wygłosi orędzie telewizyjne. Powodem takiej decyzji miały być opinie "otoczenia polskiego papieża" i zarazem uniknięcie w ten sposób "trudności natury politycznej".
Informacja – wedle oficera – była wiarygodna a jej źródło sprawdzone.
Gdyby nie zamach na papieża i walka o jego życie, z pewnością przyjechałby on na pogrzeb prymasa do Warszawy. Prawdopodobnie więc były to jedynie "pobożne życzenia" tych, którzy usiłowali od lat skłócić ze sobą wcześniej kardynała a później papieża z prymasem Wyszyńskim. Nieudane działania, oparte na plotkach i w dużej mierze jałowej pracy agentury.
Sytuacja zmieniła się radykalnie po strzałach na Placu św. Piotra. Prymas umierał a papież walczył o życie.
W tej sytuacji zainteresowania PRL-owskiego wywiadu skupiły się przede wszystkim na możliwych sprawcach zamachu na głowę Kościoła katolickiego oraz konsekwencjach tego wydarzenia dla sytuacji międzynarodowej oraz nastrojów społecznych w Polsce rządzonej przez komunistów.
39. rocznica zamachu na Jana Pawła II. Historyk: towarzysze z Warszawy nie musieli wiedzieć o planach Kremla
Ağca? Sam czy z Bułgarami?
Prawie pięć tygodni po zamachu, w oficjalnym szyfrogramie z Watykanu, Kazimierz Szablewski – wówczas szef zespołu do spraw kontaktów roboczych ze Stolicą Apostolską przy ambasadzie PRL w Rzymie – donosił, że jest już pewne, że zamachowiec na życie papieża nie działał sam. Schwytanie go nie usunęło zatem niebezpieczeństwa ponownej próby zabójstwa [papieża], gdyż ośrodek dyspozycyjny pozostał nietknięty.
Gdzie ten "ośrodek dyspozycyjny" mógł się znajdować, Szablewski już nie precyzował.
Niestety – dodawał na koniec dyplomata – w rozważaniach na ten temat pojawia się ostatnio spekulacja – insynuacja o rzekomym komunistycznym rodowodzie samej idei zabicia papieża. Przypomina się m.in., że zamachowiec był szkolony w obozach Palestyńczyków oraz przebywał w Bułgarii. "Bułgarski ślad" był ze wszech miar niewygodny zwłaszcza dla Sowietów.
Dlaczego?
Wyjaśniał to dobrze w notatce informacyjnej z końca 1982 roku ponownie oficer "Pietro". Wspomniał w niej, że w otoczeniu papieża pojawia się teza, że do zamachu na jego życie mogło dojść z powodu "walki o władzę na Kremlu", ale może być to też "zagrywka masonerii wymierzona w efekcie końcowym w papieża, a mająca na celu zdyskredytowanie jego sacrum w oczach szerokiej opinii publicznej, a nawet sprowokowanie kolejnego zamachu"
"W swoim ocaleniu widział matczyną interwencję". Papież przypomniał o zamachu na św. Jana Pawła II
Jedyny winny
Niecałe dwa lata później, 19 listopada 1984 roku, rezydent Departamentu I MSW o pseudonimie "Dis", na podstawie informacji zebranych w ambasadzie USA w Rzymie (źródło: "Bren"), przesłał do Warszawy szyfrogram dotyczący Siergieja Antonowa – Bułgara, którego włoscy śledczy oskarżyli o współudział w zorganizowaniu zamachu na papieża.
Według "Disa" brak jest w przypadku Antonowa "dostatecznych dowodów winy". W przesłanym do Warszawy szyfrogramie podkreślał on również, że "bezsprzecznie Antonow miał powiązania wywiadowcze z [Ali] Ağcą i jego grupą". Jednak według rezydenta polskiego wywiadu obywatel Bułgarii nie zostanie skazany. Półtora roku później Sąd Przysięgłych w Rzymie wydał taki właśnie werdykt.
Jedynym skazanym za udział w zamachu na Jana Pawła II pozostaje do dziś Mehmet Ali Ağca, który ułaskawiony na prośbę papieża, od dziesięciu lat jest wolnym człowiekiem.
Piotr Litka
Podczas pisania tekstu korzystałem z fragmentów książek: Ks. Bronisława Piaseckiego, Ostatnie dni Prymasa Tysiąclecia, Poznań 2001, Strzały do Papieża. Zamach na Jana Pawła II w depeszach Polskiej Agencji Prasowej z 13 maja 1981 r., Warszawa 2001 oraz materiałów z Archiwum IPN.